Korona Kielce kilka dni temu wygrała pierwszy mecz za kadencji nowego trenera, ale patrząc na wewnętrzny bałagan i liczbę niezrozumiałych decyzji zarządu można powiedzieć, że serial pt. „o co chodzi?” trwa w najlepsze. Do rezerw właśnie został przesunięty Tomasz Lisowski, a gdy pytamy prezesa Chojnowskiego o powody, przybiera postawę oblężonego i mówi, że nie ma w tej sprawie nic do komentowania. Czyli w Kielcach po staremu – nikt nic nie wie.
– Rano pan Kobylański powiedział mi, że mam trenować z rezerwami, więc zbieram się i zaraz idę. Nie wiem, czyja to decyzja, ale chcę to wyjaśnić. Będę dziś w klubie i chcę usłyszeć coś więcej – mówi nam Lisowski.
Podobno o wszystkim decydował Pacheta, któremu nie podobało się otwarte wyrażanie niezadowolenia po dymisji Leszka Ojrzyńskiego. Ale to tylko podobno, bo aż nie chce się wierzyć, by nowy trener na starcie podejmował tak stanowcze decyzje. Mówi się to kolejna świetna decyzja zarządu albo po prostu mocna sugestia z ich strony. Co tu dużo mówić – Kobylański i spółka sprzątają po Ojrzyńskim, a że Lisowski był tym, który w wywiadach mówił, że pójdzie za trenerem w ogień, dostał obuchem jako pierwszy. W Kielcach mówi się, że zdaniem zarządu był jednym z buntowników, tzw. rozbijaczem szatni. Gdy spytaliśmy o to prezesa Chojnowskiego, usłyszeliśmy krótkie: – Albo zajmiecie się sportem albo plotkami.
Czyli też po staremu. Plotki, plotki i jeszcze raz plotki. Na dłuższą pogawędkę prezes namówić się nie dał. Kontrakt Lisowskiego wygasa po tym sezonie i już teraz dostał zielone światło na odejście. – To nie jest takie hop, siup. Zostało kilka dni okienka. Zobaczymy, na razie wciąż jestem w szoku po tej decyzji – mówi.