Zagłębie po delikatnym falstarcie – bo tak trzeba eufemistycznie określić ich dorobek, dwa punkty w pięciu meczach – postanowiło działać. Nie udało się ściągnąć Kupisza z Jagiellonii, lecz dziś dopinany jest transfer podobnej wagi. Do polskiej Ekstraklasy po nieudanych wojażach zagranicznych wraca Arkadiusz Piech. Napastnik rozwiązał kontrakt z Sivassporem i właśnie przechodzi badania w Lubinie. Ma podpisać trzyletni kontrakt, a wraz z nim do Zagłębia trafi bramkarz Jagiellonii Białystok, Tomasz Ptak.
O tym, że Piech to transfer dla lubinian wyjątkowo korzystny, nie trzeba raczej nikogo przekonywać. Liga turecka to nie Ekstraklasa, co doskonale udowadniają Marcin Robak oraz Paweł Brożek. O tym, jak Piech potrafi wpłynąć na grę swojego zespołu, można się z kolei przekonać oglądając wyczyny Ruchu Chorzów w rundzie wiosennej, gdy brak żądła odbił się na nich w równym stopniu, jak brak Razacka w Lechii Gdańsk. Przypomnijmy, że Piech w trzech rundach – od jesieni 2011 do samego transferu zimą 2013 – zdobył siedemnaście ligowych goli. Jasne, nie ma co na siłę kreować z niego gwiazdy, zresztą on sam chyba nie najlepiej czuje się w takiej roli, ale na dziś to zdecydowanie wzmocnienie, wzmocnienie nie tylko dla Zagłębia, ale dla całej Ekstraklasy, która nie jest szczególnie wypchana skutecznymi napastnikami.
Tomasz Ptak to zaś transfer na życzenie trenera Ryszarda Jankowskiego, który pracował z młodym bramkarzem w Jagiellonii. Nie wiemy o chłopaku zbyt wiele (prócz tego, że współtworzył białostocki zwierzyniec bramkarski – Słowik, Baran, Ptak), ale patrząc po golkiperach wychodzących „spod ręki” trenera bramkarzy w Zagłębiu, może wyrosnąć na solidnego grajka.
Spory plus dla Zagłębia za czujność. Piechem nie pogardziliby pewnie nawet w górnej połowie tabeli.