Vasco, Luis i Micael w luźnej pogadance z Weszło

redakcja

Autor:redakcja

23 sierpnia 2013, 13:15 • 14 min czytania

Początkowo miał być większy wywiad z Andre Micaelem (ostatnio Olhanense, dziś Zawisza). Ale skoro już wybraliśmy się do Bydgoszczy, to uznaliśmy, że upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. I na rozmowę zaprosiliśmy też Luisa Carlosa (ostatnio Gil Vicente). Traf chciał, że do stolika dosiadł się też Bernardo Vasconcelos (ostatnio król strzelców na Cyprze) i z wywiadu z nowymi piłkarzami Zawiszy zrobiła się luźna pogadanka o futbolu, kryzysie, głodujących Afrykańczykach, Mourinho, Meliksonie, Paixao, Dossie i wielu innych tematach. Portugalsko-brazylijska trójka z Zawiszy w pierwszej dłuższej rozmowie z mediami.
فączy was jedno – wszyscy zostaliście ofiarami kryzysu finansowego, co zmusiło was do gry w Polsce.
Vasco: Wielu zawodników z Portugalii odczuło ten kryzys i musi szukać najlepszego dla siebie miejsca. Najczęściej oznacza to emigrację. Ten problem nie dotyczy jednak tylko piłkarzy, ale też ludzi, którzy pracują w innych branżach.

Reklama

To, że ty trafiłeś do Polski, jest akurat zrozumiałe, ale wydaje mi się, że wy, Andre i Luis, moglibyście jeszcze pograć w silniejszej lidze, skoro w Portugalii oceniano was dość wysoko.
Luis: Tak, miałem nawet propozycje z Portugalii, ale kryzys bardzo wpłynął na sytuację finansową tamtejszych klubów. Nie potrzebowałem kolejnych problemów i wolałem wyjechać, a Zawisza jest lepiej zorganizowany i ma lepszą strukturę niż kluby z Portugalii. Jeśli chciałbym zostać w Gil Vicente, musiałbym zgodzić się na obniżkę kontraktu, ale nie byłbym wyjątkiem, bo w większości drużyn taka sytuacja ma miejsce.
Micael: Ja jeszcze miałem rok kontraktu z Olhanense, ale kiedy pojawiła się propozycja z Zawiszy, zdecydowałem się na wyjazd. Chciałem też poznać jakąś nową ligę i od kiedy przyjechałem do Bydgoszczy, jestem bardzo zadowolony.

Twój transfer, Andre, szczególnie mnie zaskakuje, bo jeszcze dwa lata temu uchodziłeś za jedną z największych nadziei wśród obrońców z Portugalii.
Micael: To prawda, ale taki jest futbol. Pojawiło się kilka opcji, ale najbardziej konkretny był Zawisza.
Luis: Ja sporo słyszałem o zainteresowaniu kilku drużyn europejskich i brazylijskich, ale też brakowało konkretów.
Vasco: A ja miałem możliwość pozostania na Cyprze. To normalne, że po takim sezonie, w którym zostałem królem strzelców, ktoś musiał się po mnie zgłosić, ale nie akceptowałem żadnych ofert, bo czekałem na coś lepszego.

Reklama

Warto jeszcze wyjeżdżać do Portugalii lub na Cypr, by tam kontynuować karierę?
Vasco: Zależy. Do większych drużyn warto, ale do przeciętnych lub słabych już nie, bo albo płacą mało, albo w ogóle.
Luis: W Gil Vicente akurat płacili regularnie, z dnia na dzień. Podziwiam ich nawet za to, że jakoś wytrzymali w tym kryzysie.
Micael: A w Olhanense zdarzały się problemy w poprzednim sezonie, ale szybko udawało się je rozwiązywać.
Vasco: Polska jest dla nas świetnym rozwiązaniem, bo życie jest tu dużo tańsze niż w innych częściach Europy. Zdecydowanie!
Micael: Portugalia jest w kryzysie, ale żyje się w niej trochę drożej niż tutaj.
Vasco: A Cypr jest jeszcze droższy.

W obu tych krajach wytworzyła się elita klubów, która tak odjechała reszcie, że rozgrywki są mocno przewidywalne.
Vasco: APOEL, Omonia, ewentualnie AEL – te trzy kluby biją się o mistrzostwo, ale tutaj chyba jest podobnie, nie?

Tak, Legia, Lech i Śląsk, a swoją drogąâ€¦ Andre, gdyby młody polski piłkarz dostał ofertę z Olhanense, to doradzałbyś wyjazd?
Micael: Mimo kryzysu wciąż mamy silną ligę…
Vasco: Zależy, co zawodnik chce osiągnąć.
Micael: Dokładnie. Portugalia ma ten plus, że ogląda ją wielu skautów i można się szybko pokazać.

Wy, Luis i Andre, musieliście jednak stracić nadzieję, że zwrócicie uwagę większego klubu.
Micael: Nie. Ł»adnej nadziei nie straciłem, po prostu potrzebowałem nowych wyzwań. Kto wie, czy nie wrócę jeszcze do Portugalii, by zagrać w silnym klubie.

Na tle wielkiej trójki podobno prezentowałeś się bardzo dobrze. Skoro wtedy cię nie wzięli…
Micael: To, że wtedy brakowało konkretów, nie znaczy, że tak samo będzie w przyszłości. Na razie Zawisza zaskoczył mnie pod każdym względem, mimo że wcześniej nic nie wiedziałem o tym klubie.
Luis: Nie możesz wygasić w sobie takich marzeń…
Vasco: Mnie w wieku 34 lat chciał ściągnąć Śląsk, a sam mówiłeś, że to duży klub. Negocjowaliśmy, dogadaliśmy się i byłem już jedną nogą w Śląsku, ale ostatecznie wzięli Paixao.

I na razie nie żałują.
Vasco: Wszystko podsumujemy pod koniec sezonu, ale fakt – to bardzo dobry piłkarz. Mnie natomiast brakuje jeszcze dużo do optymalnej formy. Każda drużyna zalicza kilka tygodni przygotowań, a ja… osiem treningów (rozmawialiśmy w poprzednim tygodniu – przyp. TĆ). Jeśli ktoś podpisał kontrakt teraz, to trzeba dać mu czas, żeby doszedł do formy.
Luis: Pełna zgoda. Tym bardziej, że – widziałem kilka meczów w telewizji – ta liga jest bardzo kontaktowa. Ale to normalne. Minie trochę czasu i się zaadaptuję.
Vasco: Będzie nam jednak o tyle łatwiej, że Zawisza i chyba w ogóle polska liga wyglądają na świetnie zorganizowane. Dużo lepiej niż Cypr. Nie da się porównać z Polską.

W Polsce zastanawiamy się, czy nasz futbol nie powinien pójść drogą cypryjskiego. Czyli kontraktowania lekko podstarzałych gwiazd, a oprócz tego stawiania na tanią młodzież.
Vasco: Tego typu piłkarze sprawiają, że liga jest chętniej oglądana i popularniejsza. Na Cyprze wszyscy np. mówili wyłącznie o Savio. Liczył się tylko on. Wielu zawodników, słysząc, że piłkarz takiej klasy trafił na wyspę, zaczęło się zastanawiać nad transferem. To największy plus stawiania na wielkie nazwiska. Potem pojawiło się wielu Hiszpanów, Holendrów, Brazylijczyków… 90 procent drużyn ściągało tego typu piłkarzy.

To już druga strona medalu, kiedy się przesadza.
Vasco: No widzisz, a w Portugalii dzieje się to samo. Niektóre kluby w ogóle nie wystawiają Portugalczyków. Nie podoba mi się to. Wy nie macie jakichś ograniczeń dla obcokrajowców?

Nie.
Vasco: Tak mi się wydawało, bo zauważyłem, że te proporcje są zrównoważone. Ale możesz wystawić dziesięciu obcokrajowców?

Możesz.
Vasco: Nie wiedziałem.

Ale gdyby tak postępowano, to błyskawicznie rozpoczęłaby się debata o marnowaniu szkolenia i pewnie niektórzy zaczęliby z tym walczyć.
Vasco: No tak, bo zanim my przyjechaliśmy do Zawiszy, to nie było tu wielu obcokrajowców. Przy wystawianiu jedenastki będzie pewnie nas trzech-czterech, a na Cyprze było odwrotnie. Trzech Cypryjczyków i reszta z zagranicy.

Strasznie szybko ten kryzys zaczął niszczyć ich piłkę. Dwa-trzy lata temu cypryjska liga wyglądała zdecydowanie lepiej. Portugalski futbol zresztą też cierpi.
Vasco: Czy ja wiem… Ten zjazd trwa już parę lat.
Micael: Ja w Portugalii zacząłem to odczuwać jakieś dwa lata temu.
Luis: Ja tak samo. Kiedy przyjechałem do Portugalii, wiele rzeczy wydawało mi się tanich. Minął rok-dwa i wszystko zaczęło drożeć, a pensje spadać. Myślałem nawet o powrocie do Brazylii, bo ledwo starczało mi na opłacenie mieszkania. W Polsce będę mógł się w końcu odbić.
Vasco: W Portugalii ludzie przyzwyczaili się, że mają wszystko – ulgi, renty i emerytury – a nie muszą robić nic. A teraz? Sam widzisz…

Na dziewiątą do pracy, o dziesiątej pierwsza kawka, o trzynastej przerwa na obiad, o piętnastej druga kawka, o szesnastej powrót do domu.
Vasco: Na Cyprze jest pięćdziesiąt razy gorzej! Niektórzy z moich kolegów klubowych pracowali od dziewiątej do pierwszej, a w międzyczasie, o dziesiątej, mieli trening. Mnie – mimo że przez siedem miesięcy nie dostawałem pensji – udało się przeżyć, bo już wcześniej trochę odłożyłem, ale kilku Afrykańczyków głodowało. Niby powinni zarabiać kilkaset euro miesięcznie, a nie mieli na jedzenie!

Grając w przeciętnym klubie portugalskim albo cypryjskim można coś odłożyć?
Vasco: Jeśli jesteś stamtąd, da się, bo możesz mieszkać u rodziców i liczyć na ich pomoc. Gorzej, jeśli przyszedłeś z zagranicy. Wtedy możesz liczyć tylko na siebie. Ten problem mają ci młodzi, 20-letni Afrykańczycy, którzy przylatują bez rodziny i dostają niskie kontrakty. Wiesz, ile razy chodziłem po jedzenie dla nich do supermarketu? Wiele! Najwyższa liga, a utalentowani piłkarze całymi dniami jedli ryż.

To dość przykre, że drużyna z takiej ligi, APOEL był o klasę lepsza od mistrza Polski.
Vasco: Tam grał Maor Melikson, nie?

Tak.
Vasco: Mój kolega z Hapoelu Beer-Szewa! Bardzo mi pomógł w normalnych, życiowych sprawach.

Melikson też się wybił dość późno, podobnie jak ty.
Vasco: Jako młody zawodnik grywał w wielkich klubach, a potem miał okres dwóch-trzech lat, kiedy występował w słabszych. Na pewno mógł więcej osiągnąć, bo to świetny piłkarz. Ma technikę, szybkość, strzał, ale w Beer-Szewie brakowało mu trochę regularności. A jeśli chodzi o mnie – dość późno zacząłem grać w piłkę, w wieku 18 lat. Wcześniej nie miałem żadnego klubu, kopałem tylko w szkole lub z kolegami, natomiast grając na mojej pozycji, jedna z najważniejszych rzeczy to doświadczenie. Napastnik żyje głównie z tego, a mnie tej bazy brakowało.
Luis: Im jesteś starszy, tym lepiej wiesz, jak się zachować w polu karnym.
Vasco: Dokładnie. Ale z drugiej strony, dziś czuję się fizycznie zdecydowanie lepiej niż wtedy, kiedy miałem 29 lat, a jeśli chodzi o doświadczenie, to już w ogóle nie ma porównania.

Wiele osób, jak już wcześniej rozmawialiśmy, wątpiło w twój transfer, bo raczej nie ściąga się tu obcokrajowców w wieku 34 lat.
Vasco: Powiedziałem, że będę się bronił liczbami… i co? Już strzelam. A przecież nie zrobię cudów, bo brakuje mi przygotowania do sezonu. Nikt nie może ode mnie wymagać, żebym bez odpowiedniej liczby treningów grał na sto procent. Wszyscy zaliczają sześciotygodniowe obozy z siedmioma-ośmioma sparingami, a ja?
Luis: Dokładnie. Ja też nie złapię od razu rytmu!
Vasco: Twoje nogi muszą poczuć te wszystkie minuty z meczów, a mnie tego jeszcze brakuje. Osiem dni treningów nie wystarczy.

Ale mimo takiej wiedzy trener dał ci zagrać praktycznie od razu, już w drugim meczu.
Vasco: I mam nadzieję, że dalej będzie mi ufał, mimo że daleko mi do stuprocentowej formy. Przy okazji – jak oceniacie Paixao?

Wygląda na gościa, który się sprawdzi. Ale też ma o tyle łatwiej, że jego poprzednicy albo olewali sprawę, albo byli beznadziejni. Śląsk w końcu musiał ściągnąć jakiegoś poważnego napastnika, bo poprzedni poszedł do Omonii Nikozja, co w sumie najlepiej świadczy o kryzysie, jaki panuje na Cyprze.
Vasco: (śmiech) Do Omonii?!

Tak. فukasz Gikiewicz.
Vasco: To już wiem, dlaczego Portugalczycy stamtąd chcieli, żebym do nich przyszedł (śmiech). „Ten Polak nie potrafi dwa razy podbić piłki!”.

A o Pinto i Dossie co sądzisz?
Vasco: Mam stuprocentowe przekonanie, że obaj się sprawdzą.

Faktycznie byli takimi gwiazdami na Cyprze?
Vasco: Dossa był, bez wątpliwości. Natomiast Helio nie jest zawodnikiem, który gwarantuje wiele goli czy asyst, ale wykonuje porządną pracę w środku pola. Świetnie panuje nad piłką i bardzo, bardzo rzadko ją traci. A Dossa dla mnie był najlepszym stoperem na Cyprze. Niesamowicie agresywny, przy tym silny, wygrywa większość główek.

Ale musi grać ze stoperem, który lepiej czyta grę.
Vasco: Nie wiem, dla mnie był bezdyskusyjnie najlepszy. I popatrz… Rozmawiamy o piłkarzu, który w Portugalii grał jedynie w trzecioligowym Imortal.
Micael: Poważnie?
Vasco: Tak, stamtąd poszedł do drugiej ligi na Cyprze, zagrał tam rok, potem sprzedali go do AEL-u i nikt nie miał do niego przekonania. A dziś? Koń!

Helio załatwił mu ten Cypr, nie?
Vasco: Bo jest mężem jego siostry. Ale widziałem, że Dossa nie zawsze gra w pierwszym składzie Legii. O co tu chodzi?

Stosują dużą rotację i prawie każdy siada na ławce.
Vasco: I to jest dobre?

Można dyskutować.
Vasco: Mam wątpliwości. Przy takiej rotacji ciężko się zgrać z zespołem. Gdybym grał raz z Pawłem w ataku, raz z Masłowskim, raz z Wahanem, to też brakowałoby nam takiej rutyny.

A jeśli masz pięciu stoperów na podobnym poziomie?
Vasco: To wybierz dwóch.

Nie tak łatwo.
Vasco: Wiem, ale gdybym był trenerem, to tak bym postąpił. I jeśli jeden ze stoperów popełni błędy w dwóch kolejnych meczach, wstawiam kolejnego.

A trzeci i czwarty się zbuntują.
Vasco: Jesteśmy profesjonalistami i każdy ma być gotowy do gry, ale też by usiąść na ławce.

Jasne, ale przykładowo Raymond Domenech, którego książka właśnie wychodzi w Polsce, też niby pracował z profesjonalistami, wielkimi gwiazdami, ale jak któregoś przesunął na ławkę, to sypało się wszystko. A to wszystko działo się podczas mundialu!
Vasco: Konflikty i dyskusje zawsze będą, ale czy rotacja na pewno je powstrzyma? Raz grasz, raz nie… Może w Legii to daje pożądany efekt, ale mnie szczerze by to nie zadowalało. Grać powinien ten, kto na to zasługuje, a nie ten, który czeka w kolejce. Dossa też na pewno prezentowałby się lepiej, gdyby dobrze znał swojego partnera z obrony. Bo powtarzam – to świetny piłkarz!

O obcokrajowcach, którzy przychodzą do Polski, mówi się, że muszą mieć jakąś ukrytą wadę, skoro nie grają w silniejszych ligach. Patrząc na Luisa i Andre, ciężko się do czegokolwiek przyczepić – są dość młodzi, występowali w Portugalii, cieszyli się niezłą opinią.
Luis: Nikt nie jest perfekcyjny. Dopiero przekonacie się, jakie mam zalety i wady.
Micael: Jestem pracowity… Ale szczerze, nie lubię opisywać swojej osoby. Niech robią to inni.
Luis: Ja jestem szybki, mogę grać na obu skrzydłach albo w ataku…

To prawda, że byłeś piątym najszybszym piłkarzem w lidze portugalskiej?
Luis: Tak, to prawda.
Vasco: Piąty, serio?
Luis: Tak.
Micael: Jak to zmierzyli?
Luis: Widocznie mają jakieś urządzenia. Nie wiem. Może zrobili jakieś analizy telewizyjne. Ale wtedy byłem w świetnej formie, przygotowany do sezonu… Teraz do Zawiszy trafiłem dość późno.
Vasco: A mnie niedawno koledzy pokazali artykuł „Vasconcelos pod lupą”, gdzie pisali, że w sumie strzeliłem gola, ale nie zrobiłem nic wyjątkowego.

Artykuł od nas.
Vasco: To zróbcie taką analizę, jak będę w stuprocentowej formie. Na razie za wcześnie na takie oceny.

Zrobimy, ale na razie muszę cię zapytać o twojego byłego szkoleniowca z Benfiki, bo bez tego ten wywiad nie ma prawa się odbyć
Vasco: Z lepszym trenerem nie mogłem pracować, bo nikt nie jest ponad Mourinho (śmiech). Nie miałem z nim stałego kontaktu, bo wtedy grałem w rezerwach, ale czasem zapraszał nas na treningi i traktował jak członków pierwszego składu. To jeden z jego najmocniejszych punktów – utrzymywanie świetnych relacji z zespołem i wyciąganie maksimum z każdego piłkarza. Dzięki temu wszyscy skoczyliby za nim w ogień, a kiedy odchodzą do innych klubów już nie wracają na taki poziom. Jego metody treningowe na pewno się rozwinęły, ale podstawa została taka sama. I zupełnie mnie nie zaskakuje, że osiągnął tak wiele z Porto. Już w Benfice szło mu bardzo dobrze, mimo że w klubie bardzo brakowało stabilności. Trafił w bardzo trudnym momencie, ustabilizował grę drużyny, a odszedł po zwycięstwie 3:0 w derbach ze Sportingiem. Drużyna wyglądała zdecydowanie lepiej niż przed jego przyjściem, bo zmienił się prezes. Kiedy poszedł do Porto, założyłem się z kolegą, że Mourinho wyeliminuje Manchester United i wygrałem!

W Realu jednak tak dobrze mu nie poszło i odszedł w fatalnej atmosferze.
Vasco: Nie wiem, czy tam zależało od niego tak wiele jak w poprzednich klubach. Tworzyły się wewnętrzne wojny – najpierw z Valdano, potem z Casillasem. Widocznie nie pozwolili Mourinho na wprowadzenie jego zasad i wszystko zaczęło się sypać.

Szczerze – kiedy grałeś w Benfice, czułeś, że masz szansę się przebić czy wiedziałeś, że jesteś za słaby?
Vasco: Wiedziałem, że będzie ciężko. Tak naprawdę od trzech lat grałem w piłkę.

To jak w ogóle trafiłeś do Benfiki?
Vasco: Zagrałem jeden sezon w juniorach, ale bardziej dla żartów. Potem, już jako senior, nie miałem klubu. Znalazłem jednak coś w piątej lidze, następnie przeszedłem do trzeciej. Tam poszło mi dobrze, dostałem zaproszenie na testy w rezerwach Benfiki, strzeliłem sporo goli, sprawdziłem się i zostałem. A przecież, kiedy miałem 18 lat i nie mogłem znaleźć klubu, mało brakowało i rzuciłbym piłkę.

Co musiałoby się stać, żebyś zadebiutował w Benfice? Ilu napastników musiałoby odnieść kontuzję?
Vasco: Każdy! Wszyscy musieliby się rozsypać (śmiech).

Ale pewnie łatwo ci było o znalezienie kolejnego klubu, skoro mimo wszystko odchodziłeś z Benfiki.
Vasco: Zupełnie nie, wręcz przeciwnie. Z tamtej kadry rezerw gra jeszcze z dwóch-trzech kolegów. Bramkarz Moreira i Bruno Aguiar, którzy dziś są w Omonii… Pozostali próbowali sił w drugiej-trzeciej lidze, ale nie przebili się i pokończyli kariery.
Micael: Teraz trochę się to zmieniło. Np. Vitoria Guimaraes dawała szansę wielu zawodnikom z rezerw, ale była też do tego zmuszona.
Vasco: W Sportingu był taki Vargas, który w juniorach prawie zawsze zostawał królem strzelców, potem oddali go do Academiki i tak stopniowo zjeżdżałâ€¦
Luis: A ja w Santo Andre z bardziej znanych zetknąłem się tylko z Marcelinho Carioką, ale on już kończył karierę.

A tobą interesował się kiedyś jakiś poważniejszy klub, skoro uchodziłeś za czołowego piłkarza Gil Vicente?
Luis: Może i tak, ale w Portugalii jest wielu świetnych skrzydłowych. Nie tak łatwo o transfer.
Vasco: Pytałeś, czy doradzalibyśmy polskiemu piłkarzowi transfer do Olhanense… Jeśli poszedłby tam dla pieniędzy – nie. Ale jeżeli chciałby się pokazać całej Europie, to jak najbardziej. Przeanalizuj transfery z największych lig w Europie i jak wielu piłkarzy odchodzi z Portugalii do Niemiec, Hiszpanii czy Włoch.

To dlaczego Andre, skoro uchodził za nadzieję, trafił do Zawiszy, a nie do Włoch?
Vasco: Bo widocznie było kilku innych Andre.

Nie mówię o transferze do Juventusu, ale np. do Catanii.
Vasco: W taki sposób przebił się Neto z Nacionalu. Najpierw kupiła go Siena, potem Zenit i dziś gra w reprezentacji. Wcześniej Portugalczycy wyjeżdżali tylko z wielkich klubów, ale teraz to się zmienia. Z mniejszych też można się wybić.

A ty, Andre, trafiłeś do Zawiszy…
Micael: I bardzo się z tego cieszę.
Luis: Może stąd też się wybijemy do Włoch lub Francji? Zawisza był najlepszym wyborem. Idziemy po schodach do góry, a nie w dół.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA


Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama