Miało być lekko i przyjemnie, a jak na razie nic nie idzie jak z płatka. Ruszyła La Liga i jednocześnie prawdziwa lawina kłopotów Carlo Ancelottiego w Realu. 2:1 wymordowane z Betisem przy pomocy beznadziejnego Damiena Perquisa dało niby pewną nutkę optymizmu w Kastylii, ale na tym pozorne pozytywy się kończą. Hiszpańskie media co rusz bombardują fanów „Królewskich” przygnębiającymi treściami: poważną kontuzją Xabiego Alonso i fochami Ikera Casillasa.
Odpalamy dziś witrynę „Marki”, a tam po staremu – Real, Real, Real. Z tą różnicą, że każdy nagłówek mierzi wszystkich sympatyków klubu z Bernabeu, bo szambo wylało już po pierwszej kolejce. Chęci odejścia Casillasa zostały dzisiaj przykryte smutnym donosem, że na trzy miesiące wypada niezastąpiony Xabi Alonso. Hiszpan złamał piątą kość śródstopia i jak dobrze pójdzie – do gry wróci w grudniu. A nie musimy chyba dodawać, że jeśli Barca będzie szła dalej swoim rytmem, a „Królewscy” będą kopać się po czole, do tego czasu liga może być teoretycznie skończona.
Ból głowy Ancelottiego urósł do takiej rangi, że „Marca” zrobiła zestawienie 10 problemów, z którym musi się zmierzyć, wymieniając m.in. brak współpracy stoperów, bardzo wolne tempo gry, małą intensywność odbiorów piłki. Zespół zdaniem wygląda jakby był albo przetrenowany, albo jeszcze mentalnie nie powrócił z odległych wyjazdów na sparingi do Stanów.
Wyjazd to zresztą słowo-klucz w kontekście Casillasa, który ponoć dłużej na Bernabeu już nie wytrzyma. Telewizja „La Sexta”, słynąca zresztą z dużej wiarygodności, poinformowała, że los bramkarza jest już przesądzony i kapitan odejdzie. „Pytanie – teraz czy w zimowym okienku?” – głośno zastanawia się Jose Luis Sanchez, dziennikarz mylący się rzadko i rozpisujący się o problemie na Twitterze.
Co na to Ancelotti? Zdaniem anonimowych źródeł kręcących się wokół klubu – jest zaskoczony. Ale czy to właściwe dobre słowo? Włoch robi na razie dobrą minę do złej gry, ale uśmiech mu rzednie. Z każdą minutą coraz bardziej, bo wkrótce nadejdą pierwsze faksy z ofertami za Casillasa. A ten ma ponoć napierać na jak najszybszą zmianę klimatów.
Przyznajemy – widzieliśmy już w tym klubie szopki wszelkiej maści. Legendarne lamenty Anelki sprzed ponad dekady, kiedy obsmarowywał wszystkich kolegów w mediach. Bójki na treningach, m.in z udziałem Gravesena prowokującego innych kolegów lub płacze Robinho połączone z pragnieniem transferu. Wszystko to jednak działo się w momentach, kiedy zespół był pod wielką presją i toczył decydujące boje na wszystkich frontach. A dziś – bum, atmosfera siadła już po pierwszej kolejce. Ancelottiemu nie zazdrościmy, bo nagle przeprowadzka do Hiszpanii urosła do najtrudniejszego wyzwania w karierze.

