Jak to się robi w Czechach? Rozdział drugi

redakcja

Autor:redakcja

21 sierpnia 2013, 15:36 • 4 min czytania

W sezonie 2011/2012 Viktoria Pilzno awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Przed rokiem odpadła z Ligi Europy na etapie 1/8 finału. Wyeliminowała m.in. Napoli, wygrała z Atletico Madryt. Dziś po awans do najważniejszych klubowych rozgrywkach na kontynencie znów idzie jak po swoje. Nie ma drugiej drużyny, która w ostatnich latach zrobiłaby w Europie równie dużo hałasu. Jednorazowo APOEL, ale kiedy ten właśnie zaczyna się sypać – i kadrowo, i finansowo, w Czechach ciągle wszystko się zgadza.
Chciałoby się zapytać: jak oni to robią?

Jak to się robi w Czechach? Rozdział drugi
Reklama

Jak to możliwe, że:

a) po tak spektakularnych sukcesach nie wyprzedali połowy drużyny?
b) utrzymali najważniejszych piłkarzy, mimo że wciąż płacą im stosunkowo niewielkie pieniądze?
c) zarobili kupę kasy, a i tak wydają ją jakby mieli węża w kieszeni?
d) radzą sobie w Europie opierając skład praktycznie na samych Czechach?

Reklama

Po największych sukcesach Viktorii w poprzednim sezonie, pisaliśmy tak: Budżet? Do niedawna około 100 milionów czeskich koron, czyli po naszemu 15-16 milionów złotych. Viktoria, odnosząc pierwsze sukcesy, dysponowała chudszą kasą niż pogrążona w kryzysie finansowym Wisła. Chudszą niż Zagłębie. Nie mówiąc nawet o Lechu albo Legii. Czescy dziennikarze, z którymi na ten temat rozmawiamy, twierdzą, że ubiegły sezon, w którym Viktorii udało się awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, zapewnił szacunkowe zyski na poziomie 280 milionów koron. To trzykrotność rocznego budżetu, jakim do tej pory dysponowali w Pilznie. Paradoksalnie jednak, ten na obecny sezon wcale nie zmienił się diametralnie. Prezes Adolf Ł Ã¡dek do znudzenia powtarza frazy o trudnych czasach i konieczności rozsądnego gospodarowania.

Większość z tych słów do dziś jest aktualna. Według oficjalnych danych UEFA, Pilzno za ostatnie gry w Lidze Mistrzów zarobiło 10 milionów euro. Rok później kasa znów spektakularnie popłynęła szerokim strumieniem. Jeszcze na początku, kiedy wyciągnięto im ze składu kilku ważnych piłkarzy, m.in. Jiracka, Czesi ruszyli na łowy. W pierwszym sezonie wydali 1,5 miliona euro. W drugim o bańkę więcej. Ale nie kupowali masowo. Wydawali konkretne kwoty (600, 800 tysięcy) na konkretnych piłkarzy. Dziś, jeśli obecną kadrę porównać z tą, która szalała w Europie w minionych rozgrywkach, dojdziemy do wniosku, że utrzymano praktycznie cały fundament zespołu, a na dodatek jeszcze go rozsądnie wzmocniono.

Zobaczmy tylko wyjściową jedenastkę na wczorajszy mecz z Mariborem:
– bramkarz ten sam, co sezon wcześniej,
– niezmieniona linia obrony,
– pomoc złożona z dotychczasowych filarów, wzmocniona dwoma piłkarzami,
– nowy napastnik.

Do eliminacji Ligi Mistrzów Viktoria przystępowała jako zespół rozstawiony ze współczynnikiem 28.745, niższym tylko od Steauy Bukareszt, Celticu Glasgow i BATE Borysów (współczynnik sprzed roku: 14.070). Poradziła sobie z Zeljeznicarem Sarajewo, później łatwo z Nomme Kalju z Estonii, a wczoraj u siebie ze słoweńskim Mariborem. Zagrała pięć meczów, wszystkie wygrała, zaraz znów zapuka do grupy.

Przed rokiem zawstydzała Napoli, pokonała Atletico, ale o dziwo nikt z niej nie uciekał. Ł»aden czeski Bereszyński nie flirtował z Benficą, żaden tamtejszy Jędrzejczyk nie trafił do Rosji. Prawie wszyscy ważni piłkarze zostali na swoim miejscu. Kilku wypożyczono, żeby mogli ogrywać się w innych czeskich klubach. Znów chciałoby się zapytać – jak to, do cholery, możliwe? A jednak. Możliwe.

Ostatnie wzmocnienia też wyglądają na robione z głową, bez wielkiego ryzyka czy dany zawodnik wkomponuje się w zespół albo czy odpali wchodząc do ligi, w której wcześniej nie występował. Przyszedł Tomas Horava, pomocnik kupiony za 750 tysięcy euro z Sigmy Ołomuniec – grał w niej przez kilka poprzednich sezonów, uznany ligowiec. Z Augsburga wrócił Milan Petrzela – piłkarz, który zna specyfikę klubu, bo w końcu odchodził z niego kilkanaście miesięcy wcześniej. No i na koniec do ataku dorzucono Tomasa Wagnera. 23-latka, również z rodzimej ligi. Jego zresztą za 800 tysięcy kupiono już wcześniej. W ostatnim sezonie ogrywał się w Pribram, teraz wskoczył do składu Viktorii i w 10 meczach zdobył 5 bramek.

Sumując, Pilzno miało wczoraj w składzie 10 Czechów i Słowaka. Na ławce siedziało 5 kolejnych Czechów i 2 Słowaków. Ł»adnych wynalazków z dalekich krajów? No patrzcie. Ok, można powiedzieć, że w losowaniu pomogło im szczęście, że nikogo wielkiego jeszcze nie ograli w tym roku. A jednak to wszystko ciągle trzyma się kupy. I wynik się zgadza – tak w lidze, jak i w europejskich pucharach.

Najnowsze

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama