Nie będziemy wiecznie czekać na certyfikat

redakcja

Autor:redakcja

20 sierpnia 2013, 20:15 • 8 min czytania

– Brakuje im odwagi, a ryzykują swoim wizerunkiem i rozwojem swojego zawodnika. My też sporo straciliśmy, a ja sam wychodzę w prasie na głupka. Wszyscy wiedzą, że przyleciałem do Warszawy wyłącznie po to, by uzyskać certyfikat i znowu nie ma efektu. W „Marce”, najpopularniejszym dzienniku hiszpańskim, pojawia się artykuł o sprawie Pawłowskiego i Malaga może nie wyglądać na profesjonalny klub. Jeśli to się nie zmieni, zwołamy ostrą konferencję prasową, na której wytłumaczymy, co się tu działo i jak przebiegają transfery w Polsce – opowiada Joaquin Jofre. Prawnik i jeden z dyrektorów Malagi, który przyleciał do Polski po certyfikat Bartłomieja Pawłowskiego. I na razie go nie uzyskał…
Na czym stoicie z „caso Pawłowski”, jak to określiła hiszpańska prasa?
Dogadaliśmy się w sprawie wypożyczenia zawodnika z Widzewa z opcją pierwokupu. Wydawało się, że wszystko jest ustalone, kiedy doszły nas słuchy, że mogą pojawić się problemy ze strony Jagiellonii. Początkowo rację przyznano Widzewowi i wszystko wskazywało, że zawodnik będzie mógł grać w Maladze, ale pojawił się problem.

Reklama

Którego wciąż nie rozwiązaliście.
Niestety. Brakuje nam certyfikatu Pawłowskiego, a PZPN nie chce go wydać, bo decyzja na korzyść Widzewa nie była definitywna i Jagiellonia mogła się odwołać. Prawo polskie stoi tu w sprzeczności z prawem FIFA, UEFA, federacji hiszpańskiej, włoskiej, niemieckiej i tak dalej. Czternaście dni oczekiwania na ostateczną decyzję to w futbolu bardzo długi czas. Zdecydowanie za długi. I może wyhamować wiele spraw. Gdybym np. chciał ściągnąć zawodnika z Legii Warszawa 30. sierpnia – bo w tym dniu przeprowadza się najwięcej transferów – to nie mógłbym tego zrobić, bo mógłby pojawić się jakiś problem. Taka jest rzeczywistość, a nas najbardziej martwi, że nie możemy pozwolić naszemu pracownikowi, by wykonał swoją pracę. Okres adaptacji 20-letniego chłopca sam w sobie jest ciężki, a teraz jeszcze się wydłuża. Straciliśmy go już z pierwszego meczu, teraz – jak pewnie wiesz – czeka nas kolejny bardzo ważny, z Barceloną i chcielibyśmy, by Pawłowski mógł zagrać.

Ale wszystko wskazuje, że nie zagra.
Nie wiemy. Polskiej federacji powinno zależeć, żeby 20-letni talent pokazywał się w takich meczach i rozwijał w silnej lidze. Wtedy przecież mógłby trafić do dorosłej reprezentacji, a nie U-21. PZPN powinien to zrozumieć, przekazać certyfikat Maladze i dojść do porozumienia z Jagiellonią. Ale przede wszystkim – podkreślam – wysłać nam „transfer”, bo nie możemy sobie pozwolić na zatrudnianie 20-latka, który nie może pracować. My spełniliśmy wszelkie warunki, które należało spełnić – dogadaliśmy się z Widzewem, z zawodnikiem i podpisaliśmy kontrakt. Sytuacja jest bardzo, bardzo dziwna. Rozmawialiśmy na ten temat z naszą federacją, a także z UEFA i jest to sprawa wyjątkowa, bez precedensu. PZPN powinien jednak zrozumieć, że to wielki problem dla polskiej piłki.

Reklama

To fakt, że kiepski wizerunek idzie w świat.
Dokładnie. Jeśli jakikolwiek hiszpański klub będzie chciał ściągnąć zawodnika z Polski, to dwa razy się zastanowi. A gdyby ten transfer opiewał na sumę 40 milionów euro? Też by to wstrzymywano? Też doszłoby do wojny domowej między dwoma klubami?

U nas taka sytuacja też zdarzyła się po raz pierwszy, ale oczywiście rozumiem twój punkt widzenia.
Domyślam się. Wasz futbol rozwija się w bardzo szybkim tempie, ale prawo federacji cały czas jest daleko za normalnym prawem w futbolu. Wszystko wskazuje, że wielu zawodników będzie w najbliższych latach wyjeżdżało z Polski do najsilniejszych lig, więc po co tak psuć wizerunek?

Najlepszym wyjściem z punktu widzenia Malagi byłoby zostawić pieniądze PZPN-owi i nakłonić, by to oni zdecydowali, komu się one należą.
Taki mieliśmy plan, ale PZPN i tak nie dał nam certyfikatu. Powtarzają, że decyzja ligi nie jest wiążąca i Jagiellonia ma 14 dni na odwołanie.

Możecie anulować transfer?
Możemy.

Rozważacie to?
Rozważamy wszystko, przecież nie możemy wiecznie czekać. Ale nie chcemy, by ta sytuacja tak się zakończyła. Mimo wszystko jesteśmy optymistami. W zeszłym tygodniu przyleciałem po certyfikat po raz pierwszy, wczoraj znowu, ale ciężko sprawić, by dwa kluby, których nie łączą dobre relacje, nagle się dogadały.

Każdy chce wyjść na mądrzejszego.
Dokładnie. Wszystkim zależy na pieniądzach, a 300 tysięcy euro za zawodnika, który zagrał w 20 meczach, to – moim osobistym zdaniem – dobra kwota. Dlatego zupełnie nie rozumiemy, że oba kluby ryzykują stracenie wszystkiego, by do końca walczyć o swoje. Pawłowskiemu kończy się kontrakt z Jagiellonią i w styczniu może podpisać umowę z Malagą za zero euro.

To też rozważacie?
Chcemy myśleć tylko o tym, jak załatwić certyfikat, ale kluby muszą być świadome, że nie będziemy czekać tak długo. W Hiszpanii już się ośmieszyliśmy, a to przecież nie nasza wina, że takie macie prawo, a Jagiellonia walczy o pieniądze. Wszyscy nam to mówią – UEFA oraz federacja hiszpańska – i nikt tego nie rozumie.

Z kim dokładnie dziś się spotkałeś w tej sprawie?
Z PZPN-em i Widzewem, bo nikogo z Jagiellonii nie było.

I nie ma żadnego porozumienia.
Ł»adnego, bo PZPN nie odważy się wysłać certyfikatu, dopóki Jagiellonia nie odpuści. A my dłużej czekać nie będziemy. Jagiellonia prosi o więcej, więcej i więcej, my pieniądze już wyłożyliśmy i nie powinny nas interesować wewnętrzne walki.

Jesteś rozczarowany postępowaniem PZPN-u?
Mogliby zrobić więcej.

Ale skoro mówisz, że dłużej czekać nie będziemy, a dziś jest 20. sierpnia, to…
Jutro liczę na kolejne spotkanie.

Z trzema instytucjami.
Tak, ale nie jest to łatwe, bo Jagiellonia gra na zwłokę. Dzwoniłem teraz do Bońka, ale nie odebrał. Będę próbował dalej, żeby wyznaczył Jagiellonii jakiś końcowy termin. Limit, którego nie mogą przekroczyć. Bo nie chcę stąd wyjeżdżać bez certyfikatu.

Ale możliwe, że wyjedziesz, nie oszukujmy się.
Do 28. sierpnia na pewno nie będę czekał. Ani nawet do… czwartku. W niedzielę gramy z Barceloną i muszę wracać. Jak można 20-latkowi, który niedawno miał plakat Messiego w pokoju, tak bardzo utrudniać życie?! Największym poszkodowanym w sprawie jest Pawłowski, a następnie polski futbol ze względu na ten wizerunek.

Jagiellonii nie interesuje wizerunek polskiej piłki, tylko jej własny interes. Chce wycisnąć ze sprawy maksimum dla siebie.
Interesują ich tylko pieniądze, a może nie mają do nich prawa?

Jeszcze niedawno wydawało się, że kluby dogadały się na 50 procent, ale Jagiellonia znów zagrała na zwłokę, więc Widzew wycofał się z wcześniejszych ustaleń.
Dokładnie. Bo Jagiellonia liczyła, że liga przyzna jej rację i dlatego – moim zdaniem – nie podpisali porozumienia w sobotę. A Widzew stwierdził: „skoro nie podpisaliście i przegraliście sprawę, to nie wracamy do wcześniejszych warunków”.

Postępowanie Widzewa w sprawie cię nie dziwi?
Widzew ma więcej racji, bo i tak chciał się podzielić z Jagiellonią. Sporo się w tej sytuacji nauczyłem i moim zdaniem Jagiellonia nie ma racji. Nawet jeśli dostałaby tysiąc euro, to powinna to zaakceptować i podziękować. Nie rozumiem, dlaczego domagają się więcej. Chcą być inteligentniejsi, a mogą stracić wszystko.

Jeśli wrócisz w czwartek do Hiszpanii bez certyfikatu, to…
Nie mam takiego planu.

Musisz to brać pod uwagę.
Chcę być optymistą, ale…

… ale nie masz powodów do optymizmu.
Ale jeśli nie dostanę certyfikatu, to zawodnik będzie musiał wrócić do Polski.

Ściągnęlibyście Pawłowskiego, gdybyście wiedzieli, że ta sprawa tak się potoczy?
Nie. I nie ściągnęłaby go ani Malaga, ani Chelsea, ani żaden inny klub. Ł»aden! Nikt nie zdecydowałby się wyrzucić pieniędzy w powietrze. Nie rozumiemy postępowania Jagiellonii, ani dlaczego PZPN nie zdecyduje się na krok do przodu. Brakuje im odwagi, a ryzykują swoim wizerunkiem i rozwojem swojego zawodnika. My też sporo straciliśmy, a ja sam wychodzę w prasie na głupka. Wszyscy wiedzą, że przyleciałem do Warszawy wyłącznie po to, by uzyskać certyfikat i znowu nie ma efektu. W „Marce”, najpopularniejszym dzienniku hiszpańskim, pojawia się artykuł o sprawie Pawłowskiego i Malaga może nie wyglądać na profesjonalny klub. Jeśli to się nie zmieni, zwołamy ostrą konferencję prasową, na której wytłumaczymy, co się tu działo i dlaczego Joaquin Jofre nie ponosi żadnej winy. Nie chcę tego robić, powiedziałem to dziś w PZPN-ie, ale cały świat może się dowiedzieć, jak przebiegają transfery z Polski.

Czekamy zatem do jutra.
Liczę, że skontaktuję się z Bońkiem jeszcze dziś wieczorem, ale może być ciężko.

To najtrudniejszy przypadek w twojej karierze?
Tak, bo prawo sportowe w Hiszpanii jest zdecydowanie bardziej klarowne. Kontaktowaliśmy się nawet z Juanem de Dios Crespo, znanym prawnikiem sportowym i on sam nie wie, co zrobić. Trzeba przekonać albo Jagiellonię, albo PZPN. To absurd, że sami nie ponosimy żadnej winy, a musimy walczyć o ten certyfikat.

Gdybyś występował w imieniu Jagiellonii, to jak byś postąpił?
Zaakceptowałbym wcześniejsze warunki, zarobił pieniądze i pozwolił na wysłanie certyfikatu. Tym bardziej, że kwota, jaka by do nich wpłynęła, byłaby – z tego, co wiem – bardzo ważna dla ich budżetu. Nie rozumiem tego. Nie wiem, jak mogą dalej naciskać, wiedząc, że świat piłki jest tak mały. Na nieszczęście dla Jagiellonii wszyscy się znamy i jeśli za rok będę miał do wyboru dwóch zawodników – jednego z Jagiellonii, jednego z Maroka – to wybiorę drugiego, bo wiem, że nie będzie problemów. Jeśli Sevilla zapyta mnie o piłkarza Jagiellonii, powiem wprost: „nie kupuj go, bo możesz mieć kłopoty”. Tracą nie tylko zawodnika, ale też przyszłość.

Nie mogliście jakoś zapobiec całej tej aferze?
Nie, bo z dokumentów PZPN-u wynikało, że prawa do zawodnika ma Widzew. Rozumiem, że każdy broni swoich interesów, ale w końcu trzeba się jakoś dogadać. Jak już wspomniałem – mimo wszystko jestem optymistą i liczę, że ktoś, zamiast stale prosić o więcej, wykaże się zdrowym rozsądkiem i życzliwością w stosunku do samego Pawłowskiego. W przeciwnym razie stracą wszyscy. Boniek mówi, że rozumie pozycję zawodnika, jest nią bardzo zmartwiony, ale powinien w końcu wysłać certyfikat bez strachu, że Jagiellonia będzie płakać i walić w jego drzwi. Boi się, że klub pójdzie do sądu, a nie powinien, bo racja jest po jego stronie.

Na koniec – możesz oficjalnie powiedzieć, że nie czekacie do 28. sierpnia?
Nie chcemy czekać do 28. sierpnia. Mam nadzieję, że jutro położę się spać w Maladze ze świadomością, że certyfikat Pawłowskiego jest już w Hiszpanii.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama