Kiedy większość po totalnie spieprzonej i tragicznie wykonanej robocie zostaje w najlepszym wypadku mocno postawiona do pionu, oni dostali wakacje. Kiedy wielu trenerów po żałosnych występach organizuje mordercze treningi o świcie, on uznał, że przez dwa najbliższe dni nie chce widzieć swoich podopiecznych na oczy. – Gdy chodzi o HSV, nic nie jest niemożliwe – komentuje „Bild”. Niemiecka prasa właśnie się zastanawia, co Thorsten Fink chciał osiągnąć, dając piłkarzom dwa dni wolnego po jednej z największych kompromitacji w historii klubu.
Cała sytuacja jest o tyle zabawna (przykra?), że na słowa trenera, iż nie ma ochoty widzieć się ze swoimi zawodnikami w najbliższych kilkudziesięciu godzinach, nie wszyscy zareagowali w odpowiedni sposób. A już na pewno nie w taki, jakiego oczekiwał Fink…
Najwięcej zainteresowania wzbudził ten na powyższym zdjęciu, Dennis Aogo. Otóż po tym, jak Fink dał odetchnąć trochę podopiecznym, by oczyścili swoje głowy, on wybrał się na Majorkę. Ot, takie krótkie wakacje z żoną. – Kiedy o tym usłyszałem, mocno się wkurzyłem. Jestem zły na jego zachowanie. To nie powinno mieć miejsca – denerwuje się trener HSV. A sam zainteresowany bezradnie rozkłada ręce i dopytuje, w czym problem. Przecież nie zrobił nic złego, nie poleciał tam się bawić i imprezować. No więc o co tyle szumu?
Cały szum bierze się stąd, że hamburczycy mają właśnie za sobą prawdziwą kompromitację. Porażka 1:5 przed własną publicznością zdarzyła się im po raz trzeci, blisko czterdzieści lat temu przegrali 0:5. Tym, co drużyna zaprezentowała w drugiej połowie z Hoffenheim, prezes klubu był po prostu załamany. Twierdzi, że to przez mentalność piłkarzy. Postawę defensywy trener nazywa „bardzo, bardzo, bardzo złą” – opartą na najprostszych błędach, wykazanych w każdym podręczniku. Oliwy do ognia dolewają też media, np. dziennikarze „Bilda” aż dziesięciu zawodnikom przyznali najniższą możliwą notę. A gdyby tylko mogli, to najchętniej w ogóle by ich nie sklasyfikowali.
Władze klubu od ostatniej decyzji Finka, póki co zrozumiałej tylko dla niego, się odcinają. – On jest najbliżej zespołu i wie, co dla niego najlepsze. To jego rozliczamy z wyników – powtarzają. Oliver Kreuzer, dyrektor sportowy HSV, zapewnia, że w sprawy drużyny też się nie wtrąca. Raz jednak już zainterweniował: wezwał Aogo do natychmiastowego powrotu…
