Kolejna odsłona serialu: kto będzie bardziej cwany?

redakcja

Autor:redakcja

19 sierpnia 2013, 16:58 • 3 min czytania

Na naszych oczach rozgrywa się transfer tak skomplikowany, że najbardziej tęgie głowy nie wiedzą, co z nim począć. Przy okazji, trafiło na siebie dwóch wybitnych ligowych cwaniaków – Sylwester Cacek i Cezary Kulesza. Co dalej z Bartłomiejem Pawłowskim? Najkrótsza możliwa odpowiedź może brzmieć tylko w jeden sposób: nie wiadomo. Czy zawodnik zagra w najbliższej kolejce ligi hiszpańskiej, przeciwko Barcelonie? Jest to bardzo, bardzo wątpliwe, niemal niemożliwe. Póki co wszystko przebiega w cyklu: pierwsza instancja dla Widzewa, druga instancja dla Jagiellonii, pierwsza instancja dla Widzewa (dzisiaj), druga instancja dla…
Tą drugą będzie Najwyższa Komisja Odwoławcza, do której zapewne teraz zgłosi się białostocki klub.

Kolejna odsłona serialu: kto będzie bardziej cwany?
Reklama

Jako że w sporze żaden z klubów nie ma pełnej racji i nie ma wszystkich argumentów po swojej stronie, pojawiają się różne interpretacje. Z jednej strony to zupełnie niepoważne, że różne komórki tego samego związku wydają zupełnie sprzeczne ze sobą opinie, z drugiej strony jest to praktyka znana nam doskonale ze „zwykłych” sądów. I chociaż to głupio wygląda, to przecież na tym jednak polega niezależność kolejnych instancji, by nie musiały się sugerować poprzednimi werdyktami.

Dzisiejszy dzień był bardzo ciekawy. Pomiędzy Cezarym Kuleszą, prezesem Jagiellonii, i Sylwestrem Cackiem, właścicielem Widzewa, doszło do porozumienia: kluby podzielą się kwotą transferową po równo (zarówno tą za wypożyczenie, jak i tą za ewentualny późniejszy transfer definitywny), a Komisja Ligi rozpatrzy, z którego klubu zostanie przeprowadzony transfer. Przy okazji zmieniono warunki umowy z Malagą:

Reklama

– 300 000 euro za roczne wypożyczenie (tak jak było)
– 800 000 euro po roku za transfer definitywny (zamiast 700 000 euro)
– wykasowanie klauzuli o 250 000 euro bonusu po 10 golach ligowych
– skasowanie klauzuli o meczu towarzyskim w Polsce, ale zaproszenie Widzewa na Malaga Cup

Wszystko miało ręce i nogi, Widzew w poniedziałek wysłał do Jagiellonii umowę zawierającą nowe ustalenia. Jednak Jagiellonia od rana zwlekała z podpisaniem umowy, ponieważ była przekonana, że Komisja Ligi przyzna jej rację. Całe to „dogadywanie się” jest więc lekko śmieszne, ponieważ i tak jedna ze stron chce co chwilę być bardziej cwana od drugiej. „Jaga” liczyła na korzystną decyzję i się przeliczyła, teraz z kolei Widzew czuje się mocniejszy i już tak bardzo dzielić się pieniędzmi – zgodnie z ustaleniami z rana – nie chce. Opór Jagiellonii ma drugie dno – kiedy sprowadzała Pawłowskiego z Opalenicy, zapewniła tamtejszemu klubowi 20 procent z następnego transferu. I chciałaby, aby owe 20 procent również podlegało podziałowi między „Jagę” i Widzewa (w przeciwnym razie z 550 000 euro dla każdej ze stron, zrobiłoby się 550 000 euro dla Widzewa, 330 000 euro dla Jagiellonii i 220 000 euro dla Opalenicy), z kolei Widzew – całkiem słusznie – nie chce o tym słyszeć.

Kolejny punkt zapalny pomiędzy Widzewem i Jagiellonią: każdy z klubów chciałby, aby to od niego wytransferować Pawłowskiego do Malagi. Pojawia się bowiem wątpliwość, do której drużyny zawodnik miałby wrócić w czerwcu, gdyby Malaga nie zdecydowała się go wykupić definitywnie (trzeba zakładać taką ewentualność). Obie strony boją się też czegoś takiego: np. wypożyczają Pawłowskiego z Widzewa/Jagiellonii do Malagi, Malaga go nie wykupuje, zawodnik wraca do Widzewa/Jagiellonii, a Widzew/Jagiellonia dwa miesiące później… sprzedaje go do Malagi, ale już z pominięciem „działki” dla drugiego polskiego klubu. Kluczowy w tym wszystkim jest brak zaufania.

W gruncie rzeczy, nie jest wykluczone, że transfer wisi na włosku. PZPN nie ma prawa wysłać certyfikatu, dopóki prawa do zawodnika zgłasza „trzeci” klub (w tym wypadku Jagiellonia). Jagiellonia z kolei ma aż 14 dni na odwołanie do Najwyższej Komisji Odwoławczej. Nie trzeba być biegłym matematykiem, by się zorientować, że w ciągu tych 14 dni zamknie się okno transferowe. I co wtedy? Gdyby NKO przyznała rację Jagiellonii (czego absolutnie nie należy wykluczać), wówczas Malaga musiałaby dokonać „nowego” transferu – z Białegostoku. A po zamknięciu okna chyba już tego zrobić nie będzie mogła. Słowo „chyba” jest istotne, bo na tej sprawie sporo osób już połamało sobie zęby.

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama