Grzegorz Mielcarski – srebrny medalista z Barcelony, czterokrotny mistrz Portugalii z Porto, a dzisiaj ekspert Canal+. Poprosiliśmy go, by wytypował najlepszą jedenastkę, z jaką przyszło mu grać za granicą. Od razu uprzedźmy kilka faktów – na ławce znaleźli się Mario Jardel i Oliver Neuville, więc jakby to powiedzieć… Trochę dużych nazwisk w zestawieniu się znalazło.
– W bramce naturalnie myślałem nad Vitorem Baią, ale chyba większe wrażenie robił na mnie Bogdan Stelea w Salamance. Wybitny reprezentant Rumunii, strasznie wielki chłop, który wyglądał między słupkami jak King Kong. Dla napastnika – najgorszy z możliwych, bo bez zawahania potrafił zdemolować na amen. Jednego gościa odwieźli kiedyś do szpitala, innym razem wszedł w chłopaka w rezerw i też szpital. Nie umiał cofnąć ręki, ale pod innymi względami zdecydowanie świetny. Bardziej gibki niż Baia.
– Dalej mamy obrońców, więc zacznę od Joao Pinto, wielkiego kapitana reprezentacji, kapitana też w Porto, kiedy Młynarczyk zdobywał Puchar Europy i Puchar Interkontynentalny. Zapamiętam go jako wielką osobowość i świetnego kumpla. Dzięki niemu szybciej poznałem portugalski. Widać było, że bardzo mu zależy, żebym zaaklimatyzował się w zespole. Siadał obok mnie na obozach i uczył mnie słówek. Obok niego w środku obrony postawię na innego kapitana, Jorge Costę (oddałby krew, żeby drużyna wygrywała) i Ricardo Carvalho, który za moich czasów był jeszcze młodym chłopakiem, ale miał się od kogo uczyć i dzisiaj nie muszę nikomu mówić, w jakich grał klubach, co osiągnął itd. Przejdę więc od razu do lewego obrońcy, Rui Jorge’a, który potrafił zakładać siatki nawet w meczach Ligi Mistrzów. Widział wszystko i spokojnie mógłby grać w pomocy. Gdyby miał lepszą szybkość, grałby w Realu albo w Manchesterze.
Kliknij aby przeczytać świetny wywiad z Grzegorzem Mielcarskim >>
– W drugiej linii zacznę od środkowych. Deco to zawodnik, który jak przychodziłem do Porto to dwa dni trenował, dwa odpoczywał. Miał problemy z mięśniami, dopiero co grał w jakimś przeciętniaku portugalskim. Ale potem zaczął się rozwijać. Chimeryczny na treningach i przeważnie niedbały, ale z tej niedbałości wychodziły genialne zagrania. Też nie muszę mówić, co potem osiągnął. Inny pomocnik – Vasillis Tsartas takich sukcesów nie ma, ale przyznam szczerze, że takiej lewej nogi chyba nie spotkałem. Graliśmy razem w AEK Ateny. Pamiętam mecz z Tottenhamem, gdzie ustawił piłkę na 25 metrze i stoi. W tym czasie podchodzi do mnie koleś i mówi „No dobra, mamy 1:1”. Tak spojrzałem, czekam, a za chwilę jak wycedził to pajęczynę ściągnął. W treningu non stop maltretował bramkarzy. Ale słabą głowę miał. Zarozumiały, nie potrafił dostosować się do zespołu. A dlaczego tak, a dlaczego nie, dlaczego nie do mnie – ciągle marudził.
Przed nimi, jako bardziej ofensywnego pomocnika dam Zlatko Zahovicia. Tak samo genialna lewa noga i tak samo mógł zrobić większą karierę, gdyby bardziej dokręcił śrubę. Brakowało mu samodyscypliny, dbania o siebie itd. Ale poza tym – kapitalny. Świetnie strzelał z dystansu, widział podania z tzw. siatą. Po jego lewej stronie dam do jedenastki Ljubinko Drulovicia. Faceta, który nogą wiązał krawaty. W pełnym biegu potrafił wrzucić piłkę zewnętrzną częścią stopy. Ktoś, kto nie grał w piłkę, niech spróbuje zrobić podobnie. W pełnym biegu! Albo nawet niech nie próbuje, bo od razu coś sobie zrobi. Drulo robił to z uśmiechem na ustach.
Z kolei na drugiej flance – Nuno Capucho. Kibice często na niego gwizdali. Jedno zagranie nieudane – gwizdy. Drugie – to samo. Ale za chwilę brał piłkę na siebie, wjeżdżał w kilku, strzelał gola, a potem podbiegał do kibiców i rozkładał ręce z pytaniem „i co?”. Podobało mi się to, że nigdy nie chował się od gry, zawsze chciał być przy piłce. Nie bał się krytyki.
No i na koniec atak. Nie wiem, na kogo się tu zdecydować, bo grałem i z Mario Jardelem w Porto, z Oliverem Neuvillem w Genewie, podobnie zresztą jak z Sonnym Andersonem. Ten ostatni miał metr skoku dosiężnego, w treningu wyglądał na kogoś, kto strzela jak najdalej od bramki, żeby jak najdłużej iść po piłkę, ale potem sam wygrywał mecze. Nie przypadkiem grał w Lyonie i w Barcelonie. Ostatecznie decyduję się więc na niego.




