Aż przyjemnie wstać rano i spojrzeć sobie w tabelę Ekstraklasy. Górnik Zabrze, rekordzista pod względem liczby zwycięstw w tych prestiżowych rozgrywkach, znów na czele najwyższej polskiej ligi. Potem nadchodzi smutna konstatacja, że to dopiero czwarta kolejka, że punkty i tak potem podzieli się przez dwa, a poprzedni sezon dobitnie pokazał, że jesienne mecze to zaledwie przedsmak prawdziwej ligi, którą rozgrywa się (i wygrywa) przede wszystkim wiosną. Nawet jednak tak mała rzecz, jak dziesięć punktów po czterech meczach potrafi ucieszyć, tym bardziej, że jest niejako potwierdzeniem śmiałej tezy – z Nawałką nie zginiemy.
(…)
Nie ma co się podniecać pierwszym miejscem po czterech kolejkach, świetny start w ubiegłym sezonie zaliczył choćby nasz ostatni rywal, Widzew, a jak skończył widzieliśmy obserwując tabelę jesieni. Ale ta drużyna znów ma jakiś styl, znów ma jakieś atuty, silne ogniwa, walkę w oczach i umiejętność gry piłką. Nie ma co się łudzić, że zrobimy puchary z palcem w nosie, a następnie Zachara odbierze tytuł króla strzelców. Ale powinniśmy bez żadnego problemu skończyć w pierwszej ósemce, a potem znów sprzedać kogoś z pierwszej jedenastki, by domknąć budżet na kolejny sezon.
Aby przeczytać całość, kliknij TUTAJ.
Jeśli chcecie opublikować swój tekst w dziale „Blogi kibiców”, wyślijcie go mailem na [email protected].