Jakaś epoka na pewno dobiega końca. O Koronie Ojrzyńskiego napisaliśmy wszystko, co tylko można było w jakikolwiek sposób zamknąć w słowach. Napisaliśmy o tym, że zwolnienie jest dość niesprawiedliwe, napisaliśmy o tym, że piłkarsko ta drużyna już od dawna nie zachwyca, że wyniki faktycznie nie są wcale jakieś wspaniałe, że te piękne hasła o walce, bitwie i wojnie nie do końca współgrają z pozycją w tabeli i bilansem meczów wyjazdowych. Napisaliśmy o tym, że Ojrzyński to nadal trener z półki „przyzwoici”, a nie „skreśleni na starcie”, że zmiana poczciwej, rodzimej wersji Rambo na technicznego Hiszpana to zawracanie kijem Wisły, że długofalowa wizja budowy składu to jakaś piramidalna bzdura, skoro solidnego rzemieślnika wykuwającego taśmowo tasaki podmienia się nagle na artystę, który specjalizuje się w wytapianiu metalowych posążków.
Nie napisaliśmy jednak, że odejście Ojrzyńskiego to w pewnym sensie koniec „bandy świrów”, a jednocześnie zlikwidowanie sektora buforowego oddzielającego „chuliganów” – piłkarzy Korony – od eleganckiego prezesa w okularach, Tomasza Chojnowskiego. Ten jeden, krótki filmik potwierdza oba zjawiska.
Wyobraźcie sobie, że ten Hiszpan wchodzi uśmiechnięty do szatni i wysłuchuje śpiewów bandy świrów i chuliganów. Facet, który rozpoczyna wizytę w szatni od prośby o respekt dla dyrekcji klubu. Którego Kuzera mierzy wzrokiem, jakby właśnie miał zamiar wpakować mu się sankami w nogi. Nie uprzedzamy się w żadnym wypadku do gościa, ale jego obecność w szatni, razem z tłumaczem, tuż obok Chojnowskiego, który błądzi wzrokiem po całym pomieszczeniu, byleby nie spojrzeć w oczy żadnemu z zawodników – to wygląda dość groteskowo.
Nie twierdzimy, że piłkarze będą do niego uprzedzeni, nie twierdzimy, że zaczną zachowywać się nieprofesjonalnie, jak swego czasu wiślacy pod Probierzem. Ale chemii już nie ma. Albo raczej – teraz to dopiero jest chemia, a konkretnie solidny kwas na linii piłkarze-działacze. Wyobraźcie sobie na moment, że Chojnowski wkracza do jednego, zamkniętego pomieszczenia z Kuzerą i Korzymem, albo każdym z nich osobno. Albo że dostaje dziesięć minut sam na sam w ciasnej windzie z Małkowskim. Czy on w ogóle odważyłby się spotkać z którymś z tych świrów w cztery oczy? Nie wiemy jakie były stosunki Ojrzyńskiego z działaczami, po jego wywiadzie w którym wspomniał o „machlojach, które wyjdą na jaw” wnioskujemy, że nie były najlepsze. Ale nie wchodzili sobie w drogę. Piłkarze i trener razem, działacze gdzieś w Holandii, załatwiając kolejnego inwestora-sponsora.
Teraz jest inaczej. Teraz prezes wjeżdża do szatni i szuka wzrokiem wyjścia. Podobnie zresztą pewnie byłoby z Kobylańskim, który po zwolnieniu Ojrzyńskiego, obsypał trenera taką ilością komplementów, jakiej „Ojrzyna” nie słyszał chyba nawet od zakochanych w nim kibiców.
To że w Kielcach trwa wojna nie jest już zresztą żadną tajemnicą. Wprawne oko wyłapuje, jak z oficjalnych fanpage’ów facebookowych znikają kolejne wulgarne komentarze dotyczące prezesa. Jak przemilcza się odejście asystentów solidarnych z Ojrzyńskim. Jak maskuje się rzeczywistość, która dla włodarzy Korony jest wyjątkowo brutalna. Banda świrów rozsławiła ich w całej Polsce, to właśnie wariacki styl odróżniał ich od szaro-burej ligowej średniej, to właśnie odpalone zachowanie, nagrywane przez cały czas kamerą Korona TV zapewniło wiele czołówek w ogólnopolskich portalach. Ale ta sama banda świrów jest gotowa rozsypać klub, rozedrzeć szaty i wywrócić do góry nogami cały aktualny porządek. To widać nawet na tym powyższym filmiku, przyjrzyjcie się dokładnie.
Nowy trener myśli, że ma do czynienia z nieco brutalnie grającymi chłopakami, których trzeba trochę poprzestawiać, by z boiskowych wandali stali się zrównoważoną drużyną. Niestety, tłumacze chyba nie uświadomili go, że brutalny styl gry wiąże się w Kielcach z unikalnym stylem życia. Chojnowski o tym wie, dlatego jego gałki oczne podczas wizyty w szatni przypominają chorągiewki podczas huraganu.
Nasze rozwiązanie? Ściągnąć ultra-charyzmatycznego Pawelca, niech wrzeszczy do kamer: „Kolektyw dżentelmenów! Społecznicy! Koroniarze!”. Bo „banda świrów” chyba przechodzi do historii…
JAKUB OLKIEWICZ