Po co w ogóle napisaliście o Radku Kałużnym?

redakcja

Autor:redakcja

12 sierpnia 2013, 01:48 • 6 min czytania

Co w tym złego, że Radosław Kałużny pracuje w magazynie DHL w Anglii? – pyta wielu czytelników. I mają rację – nic w tym złego. Czy wstyd? Absolutnie nie, żaden wstyd. O co więc chodzi? Czy byłej gwieździe reprezentacji Polski należy współczuć? Tak, należy. Robota, która dla jednych jest szczytem marzeń, dla innych smutną koniecznością albo po prostu codzienną orką, do której nie przywiązują wielkiej wagi, dla jeszcze innych oznacza bolesny upadek. I właśnie w tej ostatniej grupie jest Kałużny. Nie ma sensu porównywać go z przeciętnym Polakiem, nie ma sensu mówić „a mój kolega też pracuje w magazynie, płaci regularnie czynsz i ma się dobrze”.
Jeśli zobaczycie za rok Jana Kulczyka jak na stacji Orlenu sprzedaje hot-dogi, to nie wzruszycie ramionami i nie stwierdzicie: – Phi, toż to najnormalniejszy zawód na świecie, a Kulczyk człowiek jak każdy inny…

Po co w ogóle napisaliście o Radku Kałużnym?
Reklama

Niepotrzebnie wiele osób porównuje się z Kałużnym. Myślą – skoro jemu ktoś współczuje, a ja mam pracę podobną, to czy jestem osobą godną politowania? Najwyraźniej Weszło tak uważa! Nie, to błąd, wielki błąd. To, skąd startujesz, ma wielkie znaczenie dla oceny tego, gdzie kończysz. A Radek start miał wymarzony – świetnie rozwijająca się kariera piłkarska, powszechne uznanie, sława, wielkie pieniądze zarabiane w Niemczech. Pamiętamy, jak kiedyś przyjechał na zgrupowanie reprezentacji cały obwieszony jakąś dziwną biżuterią, a jeden z dziennikarzy zamieścił w gazecie tekst zatytułowany: „Przyjechał Maharadża”. Człowiek trafiał na pierwsze strony gazet, mógł pozwolić sobie na dosłownie wszystko, a dziś w zapomnieniu na angielskim zadupiu ładuje paczki do ciężarówek. To nie jest zwykła historia, to nie jest zwykłe piłkarskie życie po życiu. Wy wszyscy, którzy mówicie, że ma pracę jak każdy inny, że jaki jest sens w ogóle poświęcać temu uwagę, zamieńcie nazwisko Kałużny na Lewandowski, rok 2013 na 2023 i wyobraźcie sobie identyczną fotkę.

فatwo przyszło, łatwo poszło – tak ktoś napisał o pieniądzach 41-krotnego reprezentanta kraju. Racja. Kałużny miał swój los w swoich rękach, miał możliwości, by ustawić nie tylko siebie, ale następne pięć pokoleń. Jeśli to spieprzył – a spieprzył – to na własne życzenie, z głupoty czy nierozwagi. Akurat w tym zakresie wszyscy się zgadzają, nikt go nie usprawiedliwia. Kłótnie pojawiają się dopiero w momencie, gdy ktoś – np. my – mówi, że warto byłoby mu pomóc. Są tacy, którzy protestują: a niby dlaczego, przecież nikt mu nie kazał roztrwonić oszczędności! Nie, nikt nie kazał. Ale czasami ludzie popełniają błędy, ładują się w tarapaty, z których nie potrafią wyjść, wpadają w spiralę zdarzeń, której nie są w stanie przerwać. Po jakimś czasie można postawić na nich krzyżyk, a można powiedzieć: spróbuj znowu, bo kiedyś byłeś dla nas kimś.

Reklama

Są tacy, którzy mówią: – Odczepcie się od Radka, ma pracę, nie prosi o litość, jest masa ludzi, którzy bardziej potrzebują pomocy! Tak, oczywiście, jest masa ludzi, którzy bardziej potrzebują pomocy. Jeśli więc potrzebujesz takiej pomocy, drogi czytelniku, zwróć się o nią do ludzi, dla których kiedyś coś znaczyłeś. Istnieje jednak ryzyko, że takich osób jest bardzo niewiele (a świat jest niesprawiedliwy i nie traktuje wszystkich równo). Natomiast Kałużny był na ustach całej Polski i chyba nie ma nic złego, by dzisiaj środowisko piłkarskie – z którego się wywodzi – w jakikolwiek sposób mu pomogło. Dziennikarze pomogli komentatorowi, który stracił nogę, a byli piłkarze (albo kibice) mogą przecież pomóc byłemu piłkarzowi, który gdzieś zatracił sam siebie. Możesz też, drogi czytelniku, wybrać i zamiast Radkowi pomóc tym faktycznie najbardziej potrzebującym, ale przeczucie nam podpowiada, że wcale tego nie zrobisz, że wyszukujesz inne możliwości pomocy, by w efekcie nie pomóc nikomu… Oczywiście możemy wszyscy udawać, że Kałużny wyjechał w angielskie nigdzie, bo o tym marzył, możemy się oszukiwać, że tam mu dobrze, możemy się wzajemnie przekonywać, że przecież krzywda mu się nie dzieje, pracuje normalnie i codziennie rano z uśmiechem kupuje bułki. Obyśmy za kilka miesięcy nie przeczytali, że… Nieważne.

Radosław Kałużny niebywale nam zaimponował. Musi być człowiekiem twardym i dumnym. Nie próbował grać swoim nazwiskiem, nie prosił się o nic, nie pukał od drzwi do drzwi. Zakasał rękawy i jak prawdziwy facet bez szemrania wziął się za uczciwą robotę. Wśród zawodników, którzy po ostatnim gwizdku pracują tylko nad odkorkowaniem kolejnego wina, on akurat najzwyczajniej w świecie poszedł do pracy. To tak wiele i tak niewiele zarazem. Mężczyzna z krwi i kości.

Jednak o ile praktycznie każdy może pracować w magazynie (przy całym szacunku dla magazynierów), o tyle nie każdy grał w piłkę jak Kałużny i widział tyle, co Kałużny, nie każdy słuchał hymnu 41 razy stojąc na murawie. Po prostu nie chce nam się wierzyć, by polska piłka nie mogła zaoferować posady, w której Radek mógłby się realizować lepiej, z większym pożytkiem tak dla pracownika, jak i pracodawcy. Rzecz jasna, jest też możliwość, że pracownik fizyczny (jakim jest piłkarz) może po karierze tylko pracować fizycznie (jako magazynier), ale każdy tak spektakularny przypadek dobrze byłoby naprawdę zweryfikować.

* * *

Po co to w ogóle publikowaliście! Jesteście hienami! – to też częsty zarzut. Po co? Chyba można mówić o przynajmniej dwóch powodach.

Po pierwsze – ten serwis czyta kilkaset tysięcy osób, z różnych środowisk, o różnych możliwościach. Być może dzięki jednemu materiałowi Radosław Kałużny otrzyma propozycję, której bez owego tekstu i zdjęcia by nie otrzymał. Jeśli żadnej propozycji nie chce i nie oczekuje – to ją odrzuci, koniec pieśni. Może jednak zgłosi się ktoś, kto powie: – Radek, myślę, że świetnie realizowałbyś się w tym i w tym… Może zgłosi się wydawnictwo X, które zaproponuje: – Skoro już mieszkasz w Anglii, przysyłaj dla nas stamtąd korespondencje. Ostatnio w „Przeglądzie Sportowym” zmieniono podpisy pod artykułami – zamiast „dziennikarz” każdego autora zaczęto podpisywać „ekspert”. Tak sobie pomyśleliśmy, że gdyby tak podpisać Kałużnego, to w końcu przestałoby to razić.

Po drugie – zdjęcia Kałużnego to najlepsza możliwa przestroga dla zawodników, którzy skończą karierę za rok, za dwa, czy za lat dziesięć. To nie kolejny tekst o tym, że jak wynika z badań bliżej niezidentyfikowani piłkarze tracą pieniądze i w efekcie mają nawarstwiające się problemy. To udokumentowana historia konkretnego reprezentanta Polski, z przeszłością w Bayerze Leverkusen. Jeszcze jeden mocny apel do zawodników: bądźcie rozsądni, nie przejadajcie każdej wypłaty, inwestujcie nie w torebki, ale np. w ziemię. Kupujcie rzeczy, których nie wyrzucicie do śmieci za dwa miesiące. Bo – naprawdę – nie ma takich pieniędzy, których nie dałoby się zmarnotrawić. „Mnie to nie dotyczy” – najczęściej powtarzane przez idiotów hasło.

* * *

I coś dla najmłodszych czytelników…

Najnowsze

Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama