Ł»enująco rozpoczął się ten sezon dla Zagłębia Lubin. Piłkarze Pavla Hapala/Adama Buczka zdobyli w trzech meczach ledwie jeden punkt, potwierdzając przy okazji wszystkie negatywne stereotypy, jakie ostatnio pojawiały się w kontekście klubu. Sanatorium, dom spokojnej starości, luksusowy przytułek – wszystkie z tych haseł, z kolejki na kolejkę, tylko zyskiwały na aktualności. Na razie niewiele też dała zmiana trenera, który co prawda zatrzymał Lecha, ale i tak marne to pocieszenie, bo JAKAKOLWIEK strata punktów z „Kolejorzem” naraża każdy klub na śmieszność.

W ostatniej kolejce rozczarował nas nieco tymczasowy (?) szkoleniowiec lubinian, Adam Buczek, który doskonale zna tamtejsza młodzież, ponoć zdolną, a mimo wszystko bał się zaryzykować (czy to w ogóle ryzyko?), poszedł linią nakreśloną przez Pavla Hapala i wystawił prawie to samo irytujące towarzystwo, które oglądaliśmy w dwóch poprzednich meczach. Znów z ławki w ogóle lub na krótko podnieśli się dynamiczny i robiący różnicę David Abwo, w miarę kreatywny Adrian Rakowski oraz dynamit Adrian Błąd. Na całym tym towarzystwie stosowano nieludzkie tortury, zmuszając ich do oglądania wśród rezerwowych popisów Jeża czy Bilka. Pozostaje tylko współczuć, bo przegrywać rywalizację z tymi delikwentami, a później patrzeć na ich plecy to mniej więcej taka sama przyjemność, jak odsłuchiwanie heavy-metalowego koncertu, gdy człowiekowi zamykają się powieki. Nie polecamy.
Teraz w osiemnastce meczowej na Podbeskidzie znów nie mamy zbyt wielu niespodzianek, ale mimo wszystko liczymy, że Buczek zastosuje jakąkolwiek, choćby minimalną rotację, a może też da szansę jedynemu debiutantowi, Piotrowi Azikiewiczowi? Mówią, że utalentowany, ale na debiut w Ekstraklasie wciąż musi czekać.
Zdecydowanie bardziej elastyczny od trenerów z Lubina wydaje się być Czesław Michniewicz. W poprzednich kolejkach, mimo wtop, dał zadebiutować choćby Kamilowi Kurowskiemu, Łukaszowi Ł»egleniowi lub Frankowi Adu Kwame i nie wyszedł na tym najgorzej, bo o ile ten pierwszy raczej zawodził, o tyle drugi strzelił gola z Górnikiem, a trzeci, Ghańczyk, był chyba najlepszym zawodnikiem Podbeskidzia na tle Legii. Czyli jednym z nielicznych, którzy nie łapaliby się z miejsca do jedenastki badziewiaków za poprzednią kolejkę.
Teraz w kadrze meczowej znalazł się – obok wracającego po kontuzji Damiana Chmiela – kolejny debiutant – Krzysztof Chrapek, który zdecydował się wznowić karierę po… prawie dwóch latach. Jeszcze kilka lat temu, gdy Podbeskidzie jeszcze tułało się po pierwszoligowych boiskach, ten chłopak uchodził za największy miejscowy talent, ale w Lechu nie zdołał się przebić. Karierę wyhamowało mu kilka poważnych kontuzji (zerwanie więzadeł krzyżowych i ścięgna Achillesa), a także… złamanie kręgów szyjnych w wypadku samochodowym. Teraz – bo inaczej tego nazwać nie można – los dał mu kolejną szansę i pomimo sporych zaległości treningowych, Chrapek ponoć nieźle wygląda na tle pozostałych napastników.
Zdaniem naszego bukmachera:

Kliknij aby się zarejestrować i obstawić zakład >>
Faworytem tego meczu jest Zagłębie (2.40), ale my skłanialibyśmy się ku innym ofertom. Np. – połowa z większą liczbą goli – druga (2.00) oraz – dwa zespoły strzelą gole (1.70). Sam wynik jest na tyle nieprzewidywalny, że chyba nie warto ryzykować…