Król ligi, dwukrotnie koronowany, wraca na swoje poletko. Jedyne, na którym czuł się dobrze

redakcja

Autor:redakcja

23 lipca 2013, 09:48 • 4 min czytania

Paweł Brożek po 2,5-letniej przerwie znów zagra w Ekstraklasie. Jeśli tylko przejdzie testy medyczne – a zakładamy, że nie jest z nim jednak tak tragicznie – w ciągu kilkudziesięciu godzin podpisze wszystkie dokumentu. I Brożek, i Wisła wykonują ruch, jak się dziś wydaje, dosyć naturalny. On nie ma klubu, ona nie ma napastnika. Nawzajem są sobie potrzebni jak dawno nie byli. Na naszych oczach kończy się jeden z najbardziej nieudanych wojaży zagranicznych, jakie w ostatnich latach widziała polska liga. Czy to wśród tych nieudanych numer jeden, tu jeszcze można by dyskutować, ale na pewno ścisła czołówka wśród tych super-rozczarowujących. Najskuteczniejszy snajper Ekstraklasy dwóch sezonów, strzelec 86 goli wraca jako ten, który nie poradził sobie w żadnym klubie, do którego trafił. A był w trzech przez 2,5 sezonu. Niezłych, nieprzypadkowych, ale czy to powinno stanowić alibi dla piłkarza, który kiedyś trafiał seriami? Nawet jeśli tylko u nas, na tym prowincjonalnym podwórku? Nie powinno.
Powrót do biednej Wisły, która dziś nie jest hegemonem ani piłkarskim, ani finansowym (Brożkowi też nie dała wiele i on na to przystał) może oznaczać tylko jedno. No, góra dwie sprawy – albo w poważnej piłce nikt już dzisiaj Brożka nie chce, albo on sam dość już ma tej rozczarowującej tułaczki. Obie opcje słabe.

Król ligi, dwukrotnie koronowany, wraca na swoje poletko. Jedyne, na którym czuł się dobrze
Reklama

W swojej przygodzie z zagranicą Paweł zdobył 5 ligowych goli. Sam liczył pewnie, że tyle będzie strzelał w rundzie, a nie w pięciu, więc niech jeszcze raz, na podsumowanie, przemówią statystyki:

Trabzonspor – 19 meczów i 3 gole
Celtic Glasgow – 3 mecze i 0 goli
Recreativo Huelva – 18 meczów i 2 gole

Reklama

Od kiedy wyjechał z Polski, przegrywał rywalizację wszędzie, gdzie tylko się pojawił. Najpierw z niezawodnym Burakiem Yilmazem. Później z rozstrzelanym duetem Anthony Stokes – Gary Hooper, a na koniec z 21-latkiem wyciągniętym z rezerw Huelvy – Chulim. Zresztą, nie tylko z tą odkrytą nagle rewelacją, bo przecież Recreativo w wielu meczach grało ofensywną trójką, a Brożek mimo to z każdym tygodniem częściej siadał na ławce albo na trybunach. Ten ostatni okres zdecydowanie przelewa czarę goryczy. Można nie poradzić sobie w grającym w Lidze Mistrzów tureckim potentacie. Nie powąchać murawy mając za rywala gościa, który pakuje gole raz za razem i za chwilę odchodzi do Galatasaray. Nie przebić się pędzącym po mistrzostwo z prędkością TGV Celticu. Ale aż tak zawieść w hiszpańskim średniaku? Średniaku z DRUGIEJ LIGI. To już oczywisty sygnał – nie tylko dla Brożka, ale głównie dla innych „interesantów”. Nie poradził sobie w Huelvie, to i zatrudnienie w wielu innych miejscach wiąże się z ryzykiem. Znowu może nie dać rady.

Pewnie trener go nie lubiłâ€¦

A może mógł wyjechać wcześniej? Tak jak Ł»urawski, który do dziś nieraz się zastanawia, co by było gdyby do Celticu trafił rundę, dwie, trzy wcześniej. Cała piłka to gdybanie „co by było…”. Nie ma sensu. Może w przypadku Brożka to prostu nie ten rozmiar kapelusza? Bez względu na czas i porę. Może.

Wiele już widzieliśmy tych „dużych” powrotów, ale ten najświeższy trudno porównywać z którymkolwiek. Wraca napastnik w ciągle niezłym wieku, mający przed sobą kilka sezonów grania. Ł»aden to come back w stylu Ł»urawskiego. Bardziej Murawskiego… Ale też nie taki. Ślusarskiego? Nie ten format zawodnika, nie te kluby, nie te dokonania w Polsce. Aż ciężko znaleźć odpowiedni punkt odniesienia. Jedno co pewne – Brożek wyjeżdżał z kraju ze statusem absolutnej gwiazdy. Z tak mocną pozycją, że choćby za granicą przez dwa lata zbierał porzeczki, a nie kopał w piłkę, przychodziłby do Wisły jako ten, który znów ma strzelać gole.

Kibice oczekują Pawła Brożka, jakiego kojarzą z Ekstraklasy. Choć i w niej, nie zapominajmy, miał przecież różne twarze. Pamiętamy go z tych starych, wczesnych czasów jako dostarczyciela rozczarowań, który nie może się wstrzelić, trafia raz na kilka dogodnych sytuacji. No ale jednak bardziej wspominamy jako Brożka – egzekutora. Krnąbrnego, często naburmuszonego, machającego rękami, kiedy nie dostaje piłek. Ale przy tym kata przeciwników. Zdobywcę wielu goli. I wielu ważnych goli. Często w trudnych momentach i z nietypowych pozycji – jak tu poniżej, kiedy Wiśle długo nic nie chciało wpaść w meczu ze słabą Polonią Bytom. Na trzy dni przed wyjazdowym spotkaniem z Barceloną w eliminacjach Ligi Mistrzów…

Czasem też nonszalancko, jak prawdziwy, pewny siebie król tej ligi. Tuż przed mistrzostwem Wisły w sezonie 2007/2008, kiedy upokarzał Grzegorza Kurdziela w jego jedynym występie w Ekstraklasie.

Lubimy takie powroty, dodające choć chwilowego kolorytu naszej smutnej zwykle lidze. Oby w tej drugiej odsłonie to inni nie musieli na Brożka machać ręką (bo że on jeszcze nieraz będzie machał, to mamy jak w banku). Oby równie często – z korzyścią dla całej Ekstraklasy, nie tylko dla Wisły – on sam rozkładał ręce w geście triumfu, jak kiedyś miał w zwyczaju po każdym strzelonym golu.

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama