Smuda ostro o prezesie Legii, niesmak i zdziwienie w Sandecji, początki „Skorupa”

redakcja

Autor:redakcja

23 lipca 2013, 06:31 • 12 min czytania

Zapraszamy na wtorkowy przegląd prasy. W poszukiwaniu ciekawych materiałów zaglądamy dziś do siedmiu tytułów codziennych.

Smuda ostro o prezesie Legii, niesmak i zdziwienie w Sandecji, początki „Skorupa”
Reklama

FAKT

Frankowski: Spadek Wisły??? Szybciej puchary.

Reklama

Ciężko jest mi się przyzwyczaić do nowej Wisły Kraków. Grałem w tym klubie przez 7 lat i chyba tylko raz, może dwa razy zremisowaliśmy w lidze bezbramkowo u siebie. A teraz na start ligi 0:0 z Górnikiem choć to i tak może sukces, biorąc pod uwagę, że trzy ostatnie ligowe mecze Górnik w Krakowie wygrał. Problem Wisły to brak klasowego i zdrowego napastnika. Podobno klub rozmawia z Pawłem Brożkiem. Nie wiem, czy pomoże, ale dzisiejszej Wiśle na pewno przeszkadzać nie będzie. Słychać teraz nawet skrajne głosy wyjątkowo nieprzychylnych dziennikarzy, że Wisła jest pewniakiem do spadku. Nie wierzę w to. Po pierwsze, są w tej lidze drużyny słabsze kadrowo i finansowo. Widzew dostał pięć goli na Legii, mimo że klub z Warszawy grał niemal drugim składem. Ale nie tylko Widzew ma mniejszy potencjał. Gdyby nawet przydarzył się czarny scenariusz i Wisła w połowie sezonu byłaby w drugiej części stawki, jestem przekonany, że Bogusław Cupiał zareaguje i w lutym dokona szybkich roszad. Wisła i Jagiellonia powinny być drużynami środka tabeli. Miejsca 7-10. są realistycznym celem, a może nawet uda się znaleźć wyżej, bo nasza liga obfituje w różne niespodzianki.

Mikita – chłopak z Woli chce więcej goli.

Gol i dwie asysty – nieźle jak na debiut. Kilka tygodni temu o występie w pierwszej drużynie mógł pomarzyć. Teraz wdziera się do niej przebojem. Patryk Mikita (20 l.) po meczu z Widzewem: – To było wejście smoka, ale nie spoczywam na laurach. Teraz chcę zagrać w Lidze Mistrzów – powiedział Faktowi młody napastnik Legii. To realny cel, bo środowy rewanż z New Saints powinien być tylko formalnością. Na wyjeździe Legia wygrała 3:1. Trener Jan Urban po meczu z Widzewem prosił: – Tylko go nie zagłaskajcie. Mikita ma smykałkę do gry, dostanie swoje szanse, ale czeka go jeszcze dużo pracy – mówi o 20 – latku. Jak mało kto wie co mówi, bo do drużyny regularnie wprowadza młodych – ostatnio Daniela فukasika (22 l.) i Dominika Furmana (21 l.). Ten drugi znajduje w grze Mikity wiele pozytywów. – Napastnik jest rozliczany z bramek. Z Widzewem udało mu się trafić do siatki. Jest bardzo szybki. Dobrze trzyma się na nogach. Umie grać tyłem do bramki. Tak samo radzi sobie lewą i prawą nogą – ocenił „Furmi”. W maju na młodzieżowym turnieju w Holandii zachwycił prezesa Bogusława Leśnodorskiego (39 l.). Tak odstawał poziomem od innych, że nazwał go kosmitą. Mikita-kosmita, fajnie się rymuje, ale w szatni się nie przyjęło. Tam Patryk to poprostu „Miki”.

Afera narkotykowa: Marcin Cabaj zeznawał.

Przedstawiamy kolejne wątki w sprawie gangu narkotykowego. O udział w nim podejrzany jest piłkarz Maciej K, a zeznania złożył też golkiper Marcin Cabaj. Robi się coraz ciekawiej! Afera narkotykowa zatacza coraz szersze kręgi. Okazuje się, że to nie koniec piłkarskich wątków w temacie gangu rozprowadzającego narkotyki. W tej sprawie zatrzymano już Macieja K., króla strzelców I ligi. Jak dowiedział się Fakt, wcześniej zeznawał w niej także znany polski bramkarz. Chodzi o Marcina Cabaja (33 l.), który większość kariery był graczem Cracovii, a ostatni sezon spędził w Sandecji Nowy Sącz. W tych właśnie rejonach żniwo zbierała grupa przestępcza, w której według prokuratury miał działać król strzelców pierwszej ligi. Widać, że sprawa jest bardzo rozwojowa i może przynieść kolejne zaskakujące wieści. Cabaj nie chciał z nami rozmawiać na ten temat.

RZECZPOSPOLITA

Na szczęście trener już nie gra…

Molde, drugi rywal Legii w walce o Ligę Mistrzów, ma dwa razy mniejszy budżet od zespołu z Warszawy. W lidze norweskiej jest na dziesiątym miejscu. Zwycięstwo w dwumeczu z Molde pozwoli drużynie Jana Urbana zrealizować cel minimum, jakim jest awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Norwegowie są w pełni sezonu, mają doświadczony skład, ale nie trzeba przed nimi drżeć. Największą gwiazdą rywali Legii jest trener – legendarny napastnik Manchesteru United Ole Gunnar Solskjaer. – Obiecałem żonie, że po ostatnim meczu w karierze wrócę do normalnego życia, zostanę przykładnym mężem i ojcem, a cały wolny czas poświęcę rodzinie. Wytrwałem w tym postanowieniu jakieś 20 sekund – wspomina. Solskjaer dołączył do sztabu szkoleniowego Aleksa Fergusona, ale bardzo szybko poprosił o zgodę, by pracować na swoje nazwisko. Molde kibicował od dziecka, pochodzi z oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów Kristiansund, i kiedy otrzymał propozycję od szefów klubu, pomyślał, że to dobry moment, by wrócić w rodzinne strony. Odrzucił ofertę Rosenborga, stwierdził, że jest coś winny zespołowi, w którym przez półtora sezonu wypromował się do wielkiej kariery. Molde ma raptem 25 tysięcy mieszkańców, kiedy Solskjaer przychodził do klubu jako trener, zespół był dopiero jedenasty w tabeli. Kłopotem były też finanse, jednak trener uruchomił swoje znajomości i razem z dyrektorem Tarje Jacobsenem sprowadził do drużyny kilku dobrych piłkarzy.

GAZETA WYBORCZA

Prezes Legii: Mam w głowie kolejne transfery, ale nie zdradzę nazwisk.

Planujecie jeszcze jakieś transfery.
– Nie planujemy, ale może się przydarzyć.

Jakieś nazwiska?
– Mam w głowie, ale nie mogę powiedzieć. Z polskiej ligi też. I będzie to wyróżniający się gracz, bo do Legii inni nie przychodzą.

Remisowy mecz Lecha z Ruchem pan oglądał?
– Słuchałem, bo czytałem książkę.

To w odpowiedzi, że nikt w Poznaniu nie ogląda meczów Legii?
– Czytałem o Cantonie, słuchałem i zerkałem na mecz. Byłem zaskoczony tym, co mówił ekspert nc+, moim zdaniem odbiegało to od tego, co się działo na boisku. Kamil Kosowski debiutował w tej roli? Było słychać, ale wszystko przed nim. Lechowi kibicuję, żeby grał lepiej niż w niedzielę, choć jeden mecz o niczym nie świadczy. Byłem zdziwiony, że trener Mariusz Rumak wystawił ten sam skład, co w pucharach. Manuel Arboleda ledwo chodził pod koniec spotkania. Moim zdaniem nie ma szans, żeby grał co trzy dni dłużej niż przez kilka tygodni. Cały poznański zespół nie wyglądał najlepiej pod względem przygotowania fizycznego. Skoro dzielimy punkty po rundzie zasadniczej, to może sensowniej byłoby dawać szansę młodym zawodnikom?

Zbozień: Mam przeczucie, że z Karabachem będzie dogrywka.

Już zapowiedział pan chęć powtórzenia tego wyczynu. To zapowiedź ataku na koronę króla strzelców?
– To nie do końca tak (śmiech). Po prostu pytano mnie, czy liczę na kolejne bramki, i powiedziałem, że jak najbardziej. Na razie tylko wyrównałem swój rekord strzelecki z jednego sezonu. Jak dołożę do tego jeszcze przynajmniej jednego gola, to będę bardzo zadowolony.

Mecz w Krakowie pokazał, że latem w Piaście wiele się nie zmieniło. Wciąż gracie ofensywnie, świetnie wykonujecie stałe fragmenty gry i od czasu do czasu mylicie się w obronie.
– A czemu mielibyśmy coś zmieniać, skoro ostatnio osiągnęliśmy tak dobry wynik? Taki mamy styl gry i dopóki strzelamy o jednego gola więcej niż rywale, to jest dobrze. Wiadomo, że skoro gramy ofensywnie, to narażamy się na ataki rywali. Staramy się to poprawiać, ale nie zawsze wszystko jeszcze wychodzi. Kibicom z pewnością nasza gra się podoba, bo nie ma u nas żadnego murowania.

Podobno niewiele zabrakło, aby w tym meczu strzelał pan dla Cracovii?
– Wiadomo, że latem było trochę niejasności wokół mojej przyszłości. Wszystko dlatego, że nie było pewne, czy Piast dogada się z Legią Warszawa, z której byłem wypożyczony. Gdy tak się w końcu stało, to ja bez problemów dogadałem się z klubem. Proponowano mi dwuletni kontrakt, ale ja sam zaproponowałem trzyletnią umowę. Dobrze się czuję w Gliwicach, wiem, czego się spodziewać, no i – co najważniejsze – mogę się rozwijać, bo trenerzy na mnie stawiają.

SPORT

Telichowski: Zawsze gdzieś się znajdę i trafią mnie w tę dużą głowę.

W ostatniej akcji poniedziałkowego spotkania Telichowski zdobył bramkę uderzeniem głową po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Zapewnił tym samym Podbeskidziu remis w wyjazdowym spotkaniu w Gdańsku. Lewy obrońca zdradza na łamach „Sportu” kulisy rozmowy z sędzią spotkania, który chwilę przed jego golem uprzedził piłkarzy, że to będzie ostatnia akcja meczu. – Koledzy się śmieją, że zawsze gdzieś się znajdę i trafią mnie w tę dużą głowę. I w poniedziałek się udało. Dużo trenowaliśmy stałe fragmenty i cieszę się, że dały nam jeden punkt – mówi Telichowski.

DZIENNIK POLSKI

Piłkarze Sandecji o „wyczynie” Jakuba Nowaka.

– Szok. To nieprawdopodobna wręcz sytuacja – mówi kapitan Sandecji Paweł Nowak i dodaje: – Jestem wychowany w całkiem innych czasach. Może już nie nadążam za światem, ale dla mnie to jest nie do pomyślenia, że 21-letni chłopak mógł wpaść na to, żeby zaatakować trenera. Najbardziej doświadczeni gracze Sandecji nie potrafią wyjść ze zdziwienia, chociaż od zdarzenia minęły już cztery dni. – Wszyscy jesteśmy w ciężkim szoku. Do teraz ciężko mi uwierzyć w to, że 21-latek mógł bez powodu podnieść rękę na starszą od siebie osobę, a co dopiero na swojego przełożonego. Kuba miał swój temperament, ale nie obnosił się z tym – opowiada Cabaj. – Zawsze sobie powtarzamy, że w drużynie powinno być jak w rodzinie. Różnie się żyje czasem z prezesami, ale z trenerami zawsze piłkarze starają się znaleźć wspólny język, a tu? Brak słów. Trener nie stracił autorytetu, a wręcz przeciwnie. Różnych się miało już trenerów, ale przez myśl mi nie przeszło, żeby chociaż publicznie go skrytykować, a co dopiero zrobić coś takiego – mówi Paweł Nowak. W przerwie letniej trener Hajdo dał mu wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu, ale szło mu to opornie. Hajdo pozwolił mu więc przygotowywać się do sezonu z I zespołem, ale oznajmił mu, że w kadrze drużyny na rundę jesienną się nie znajdzie. Teraz nie ma nawet szans na kontynuowanie kariery na szczeblu zawodowym. Z Sandecją wiąże go jeszcze roczna umowa i klub będzie chciał na ten okres zawiesić go w prawach zawodnika. Do tego nie uniknie kary finansowej, a sprawa zostanie przekazana do Komisji Dyscyplinarnej PZPN.

SUPER EXPRESS

Jeszcze jeden tekst o pobiciu trenera Hajdy.

Do awantury doszło przed porannym treningiem. Trener Hajdo po wejściu do szatni po kolei witał się z zawodnikami. Kiedy wyciągnął rękę do Nowaka, ten… uderzył go w twarz. Hajdo upadł na ziemię, a Nowak w szale złości doskoczył do niego i kopnął leżącego w żebra. Krewkiego „górala”, od którego ponoć było czuć alkohol, odciągnęli koledzy z drużyny. – Zgarnąłem go za grzbiet i razem z chłopakami wyciągnęliśmy z szatni. Samego zdarzenia nie widziałem, bo u nas w szatni jest taka ścianka, która dzieli ją na pół. Włączyłem się, kiedy usłyszałem krzyki. Kuba to fajny chłopak. Nie wiem, co w niego wstąpiło?! To skandaliczne zachowanie, jeszcze nigdy z czymś takim się nie spotkałem – opowiada „Super Expressowi” bramkarz Marcin Cabaj (33 l.). – Kuba to góralska krew, gorący temperament, ale musi studzić emocje. Tym bardziej że trener Hajdo stawiał na młodych, dawał im grać – dodaje Cabaj. Poszkodowany Mirosław Hajdo nie chciał rozmawiać o całej awanturze. – Najpierw o wszystkim opowiem prezesowi – wyjaśnił „Super Expressowi”.

I znów Damian Zbozień.

Po meczu z Cracovią jak zwykle relaksowałeś się, grając na gitarze?
– Tak, to moje wielkie hobby. Staram się jednak grać jak z nut także na boisku.

A po zakończeniu sezonu zagrasz „We are the champions”?
– (śmiech). Tej piosenki jeszcze nie umiem, ale jeśli będzie trzeba, szybko nauczę się nut. Oby był powód, by ją zagrać.

Niedawno mówiłeś, że zdecydowanie wolisz grać na mrozie albo w deszczu. To jak udało ci się zagrać tak dobrze przy upalnej pogodzie?
– Może dlatego, że jestem już bardziej doświadczony, ale zdania nie zmieniam: najbardziej odpowiada mi angielska pogoda. Szybciej się wtedy regeneruję. Czekam więc na jesień.

W czwartek gracie rewanż z azerskim Karabachem w II rundzie eliminacji do Ligi Europy. Wierzysz w awans po porażce 1:2 na wyjeździe?
– Oczywiście. Azerski futbol jest u nas niedoceniany, tymczasem Karabach to bardzo dobry zespół. To nie są przypadkowi goście, większość z nich przyszła do klubu po wielką kasę. Zresztą w Azerbejdżanie wszędzie widać te pieniądze, stolica – Baku, jest pełna przepychu. A co do meczu: musimy wykorzystać ich słabsze strony, głównie nie najlepszą obronę.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Jerzy Engel i Cezary Kucharski oceniają ligę po 1. kolejce.

Oczarował panów start ligi?
Engel: Zależy, kto czego oczekuje. Jeżeli ktoś chciał fajerwerków, nawet w wykonaniu drużyn, które nie zrobiły transferów, mógł być zawiedziony. A przecież tak egzystuje większość drużyn w Polsce. Jest duża bieda, która nie pozwala na skonstruowanie budżetu umożliwiającego stworzenie nowego zespołu. Oceniajmy realnie. Dwa, trzy zespoły z ligi pokażą dobry futbol, a reszta będzie grała o przetrwanie.
Kucharski: Najbardziej bałem się o frekwencję. Niesłusznie. Mimo okresu wakacyjnego na stadiony przyszło wielu kibiców.

فatwo zauważalny jest kryzys napastników. W pierwszej kolejce strzelili 4 z 16 goli, a trenerzy Wisły, Cracovii, Zawiszy i Ruch nawet nie wystawili w swoich składach napastników. Co się dzieje?
Kucharski: Na całym świecie jest problem z piłkarzami na tej pozycji. W Polsce dobrych zostało niewielu. Sam byłem szkolony w systemie gry z dwoma napastnikami. Od kilku lat jest trend, że ma być jeden. Może młodzi ciągle się tego uczą.
Engel: Najszybciej naszą ligę opuszczają napastnicy. Demjan się pokazał i już go nie ma. Milik i Stępiński to samo, też wyjechali. Takie ubytki trudno tak od razu załatać dobrej klasy piłkarzem, z dnia na dzień się tego nie zrobi.

Smuda o Leśnodorskim: Jakiś nowicjusz, co on pajacuje…

Prezes Bogusław Leśnodorski stwierdził, że Smudy nigdy by nie zatrudnił, bo Legia to poważny klub.
– Nie znam tego człowieka, jakiś nowicjusz chyba. Co on pajacuje, dobry Boże. Jak grałem w Lidze Mistrzów, to on pod szafę z nocnikiem wjeżdżał. Ale życzę mu, żeby Legia awansowała do Ligi Mistrzów, bo to polski klub. Po co mu te uszczypliwości? Smuda ma skórę grubą jak aligator i takie ukłucia komara go nie ruszają. Leśniodroski , czy jak mu tam, facet piłkę zobaczył pół roku temu i udaje nie wiadomo kogo. Myślę, że on widział piłkę z pociągu Intercity albo nie, nie.! On ją widział przez chwilę z TLK, bo on wolniej jedzie od Intercity.

Dostaje się panu od Euro.
– Tak, dostaje. Ostatnio reporterzy pewnej stacji mówili, mi, że podczas Euro to kadra grała na tyle, ile może, a dziśâ€¦

A dziś?
– Dziś to mnie proszę nie pytać, bo to nie ja prowadzę.

Srodzy nauczyciele Skorupskiego w Romie.

– Robi wrażenie. فukasz ma dopiero 22 lata, a już jest bardzo mocny – mówi o naszym bramkarzu Bogdan Lobont, doświadczony, 35-letni golkiper, który w nadchodzącym sezonie ma być pewniakiem Romy. Zmienić to może finalizowany transfer Morgana De Sanctisa z Napoli. Rozmowy w tej sprawie ciągną się od paru tygodni. Kością niezgody są prawa do wizerunku piłkarza oraz postawa Aurelio De Laurentiisa, właściciela klubu z Neapolu. Nie chce on puścić De Sanctisa do czasu, aż znajdzie dla niego następcę – a ma nim być Pepe Reina z Liverpoolu lub Julio Cesar z Queens Park Rangers. Gdy De Laurentiis w końcu zgodzi się na transfer, Skorupski może stać się w najlepszym razie trzecim bramkarzem Romy. Choć pewności nie ma… Przed sparingiem z Bursasporem (1:1), który zamykał zgrupowanie w Riscone, w rzymskich mediach było wielkie poruszenie. „Skorupski pierwszym bramkarzem!” – donoszono. Niestety, tylko przez chwilę. Stało się tak, bo Garcia faktycznie wpisał nazwisko polskiego piłkarza do podstawowego składu. Od pierwszej minuty w bój posłał jednak Lobonta. Skorupski szansę dostał w drugiej połowie, wraz z kilkoma innymi młodszymi zawodnikami. Nie miał więc wsparcia od obrońców Nicolasa Burdisso, Federico Balzarettiego, Vasilisa Torosidisa i Leandro Castana.

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama