Musimy wam się przyznać, że popełniliśmy duży błąd, przewidując, że w meczu Cracovii z Piastem czeka nas piach, nuda i wyklinanie kolejnych pozorantów. Błąd, bo trudno było przypuszczać że krakowska tiki-taka made by Stawowy zakłada granie… z wyłączeniem defensywy. Dziś na stadionie przy Kałuży obejrzeliśmy prawdziwy, radosny futbol i aż nie możemy się doczekać kolejnych meczów, bo znów powinno być wesoło. A mówiąc już w pełni serio: kto nie wbije Cracovii gola w tej rundzie, ten frajer. Bo Cracovia sama się o to prosi i wystawia na strzał praktycznie przez cały mecz.
Do tej pory obiekt „Pasów” jeszcze z czasów Ekstraklasy kojarzył nam się z notorycznymi wpierdolami i kompletną bezradnością – zarówno w ataku, jak i w obronie. Dziś faktycznie mamy tam hiszpańskie granie, nawet na wzór tiki-taki, ale też ciągłe kontry rywali. W ataku wygląda to jeszcze dość zgrabnie, bo Cracovia w końcu postawiła na kilku ciekawych grajków (Steblecki, Danielewicz, Bernhardt), ale główny problem polega na tym, że drużyna Stawowego stosuje pewien dziwny wariant „futbolu totalnego”. Jak atakujemy, to wszyscy, jak bronimy, to… nikt. Piłkarze Piasta, mimo że byli wypruci po wycieczce do Azerbejdżanu, po prostu nie mogli nie skorzystać z prezentów, jakie sprawiali Ł»ytko czy Kosanović.
Ale problemem były nie tylko kontry. Nawet przy stałych fragmentach czy ataku pozycyjnym przeciwnika, Cracovia całkowicie się gubiła. Każde wstrzelenie piłki w jej pole karne śmierdzi dziś golem, a jeśli przy tym przeciwnik dysponuje Podgórskim, który potrafi wrzucić na nos, to mecz powinien się kończyć prawdziwą demolką. Kilka ciepłych słów należy zatem poświęcić Damianowi Zbozieniowi, który w jedenastce rywala zaprezentował dziś spokój godny najlepszych snajperów i dziś to on – ex-aequo z Michałem Kucharczykiem – jest liderem w klasyfikacji strzelców.
Świetny początek sezonu zaliczył też Vojo Ubiparip, który w dwóch ostatnich meczach strzelił dwa gole i obserwując jego grę, można odnieść wrażenie, że wskoczył w korki po Tonewie. Serb, dzięki bombie w Chorzowie (fatalne ustawienie Kamińskiego!), wyrównał swój dorobek strzelecki z poprzedniego sezonu, a dziś robi wszystko, by Lech ostatecznie z niego nie zrezygnował. Dziś starał się niestety tylko on, bo pozostali zawodnicy Lecha nie muszą nawet schodzić pod prysznic ani na rozbieganie. Tak bezpłciowego „Kolejorza” nie widzieliśmy już od dawna, ale na tym też polega podstawowa różnica między Legią a Lechem. Pierwsi mają szeroką kadrę, drudzy… Hmmm… Średnio szeroką. Mariusz Rumak nie zdecydował się na taką rotację, jak ostatnio Urban, więc jego podopieczni uznali, że skoro nabiegali się w Finlandii, to w Chorzowie wygraną można „wystać”. Za ten minimalizm zostali ukarani, a mało brakowało, by nie wywieźli z Cichej ani jednego punktu.
„Mecz błędów niewymuszonych” – trudno o lepsze określenie nudnawego starcia, które obejrzeliśmy dziś wieczorem, a jedyną osobą, której się ono podobało, był debiutujący w roi komentatora Kamil Kosowski. Sam Łukasz Trałka przyznał, że Lech nie grał dziś w piłkę.
Mecz zupełnie bez historii obejrzeliśmy za to w Kielcach. Przez pierwsze 45 minut koroniarze niemiłosiernie tłamsili rywala, a przez drugie… nikt już nie miał na nic siły, bo – to już truizm – od graczy Ekstraklasy nie można wymagać pełnego poświęcenia, gdy świeci słońce. To znaczy – nie od wszystkich. Gdyby dostali szansę, zarówno Marian, jak i Dalibor daliby z siebie wszystko od pierwszej do stu dwudziestej minuty, a potem jeszcze strzelili wszystkie karne. Niestety z niejasnych przyczyn nie grali.
Równie brudna, jak kampania nienawiści trenera Levy’ego wobec dwóch asów, których bezlitośnie pozostawił na ławce narażając jednocześnie na szwank ich reputację, była także plebiscytowa zabawa Canalu. Telewidzowie wybrali dwóch asów, ale moderator dyskusji na fanpage’u na Facebooku zarządził nie wiedzieć czemu, że w konkursie mogą brać udział tylko piłkarze przebywający na murawie. No to lud się wkurzył i wybrał im Jacka Kiełba, co jest już – a to dopiero pierwsza kolejka – kolejnym dowodem na to, że cały ten facebookowy plebiscyt zupełnie nie ma sensu. W piątek wygrał Sarki, choć nie pokazał zupełnie nic (powinien wygrać Głowacki lub Stolarski), a wczoraj Goulon chyba tylko dlatego, że wyróżniał się gabarytami (powinien wygrać Pazdan). Dziś stoperzy znów zostali przeoczeni, a przecież choćby Kokoszka grał bezbłędnie. Kiełb. „Not sure if trolling or just stupid”.
Korona Kielce – Śląsk Wrocław 0:0
Korona: Małkowski 5 – Golański 5, Malarczyk 6, Stano 6, Lisowski 5 – Sobolewski 5, Jovanović 6, Lenartowski 6 (79. Zawistowski), Janota 3 (63. Sierpina 5), Kiełb 5 – Gołębiewski 4 (75. Kuzera).
Śląsk: Gikiewicz 5 – Socha 4 (46. Ostrowski 5), Pawelec 6, Kokoszka 7, Spahić 4 (83. Patejuk) – Sobota 4, Hołota 5, Kaźmierczak 5, Mila 4, Plaku 6 – Paixao 3 (73. Dudu 5).
Cracovia – Piast Gliwice 2:3
(Danielewicz 14, Kosanović 80 – Jurado 26, Zbozień 58, 65)
Asysty: Cicman, Podgórski, Nowak
Kluczowe podania: Steblecki, Lazdins, Podgórski, Bernhardt
Cracovia: Pilarz 5 – Kuś 5, Ł»ytko 2, Kosanović 3, Marciniak 4 – Bernhardt 6, Dąbrowski 4, Danielewicz 6, Straus 5 (71. Ntibazonkiza 4), Steblecki 6 (68. Nowak 5) – Boljević 4 (68. Dudzic 4).
Piast: Szumski 5 – Zbozień 8, Horvath 4, Polak 3, Król 4 – Cicman 6 (86. Klepczyński), Martinez 2 (57. Matras 5), Lazdins 6, Jurado 6 (69. Murawski 5), Podgórski 6 – Docekal 4.
Ruch Chorzów – Lech Poznań 1:1
Malinowski 83 – Ubiparip 17)
Kluczowe podania: Hamalainen
Ruch: Kamiński 4 – Gieraga 5, Szyndrowski 6, Stawarczyk 5, Dziwniel 4 – Zieńczuk 5, Malinowski 6, Babiarz 6, Starzyński 3 (71. Jankowski 4), Janoszka 4 (71. Włodyka, 85. Kuświk) – Sultes 4.
Lech: Kotorowski 5 – Możdżeń 5, Kamiński 5, Arboleda 4, Wołąkiewicz 5 – Lovrencsics 4 (73. Pawłowski 4), Trałka 4, Drewniak 4, Hamalainen 4, Ubiparip 6 – Teodorczyk 2 (62. Ślusarski 4).