Krzysztof Paluszek: – Minimalizujemy ryzyko, pomyłki nas zbyt wiele kosztują

redakcja

Autor:redakcja

21 lipca 2013, 01:22 • 5 min czytania

– Nie było konkretnych rozmów o celach, żadnego stawiania ultimatum. Uważam, że takie postawienie sprawy jest skuteczniejsze, bo nie poddajemy zawodników dodatkowej presji. Gramy na trzech frontach, na każdym można coś fajnego osiągnąć – mówi Krzysztof Paluszek. Z dyrektorem sportowym Śląska Wrocław rozmawiamy o nowych transferach, skautingu, wynikach losowania Ligi Europy, Kowalczyku i Stevanoviciu.
Wiele zebrał pan pochwał po czwartkowym meczu? Część kierowano przecież też do pana.
Pochwały to się należą drużynie, choć wiemy, że to był nieco słabszy przeciwnik. Zespół jest dobrze przygotowany, dobrani przez nas zawodnicy pokazali się z niezłej strony, ale nad wzmocnieniami pracowaliśmy wspólnie.

Krzysztof Paluszek: – Minimalizujemy ryzyko, pomyłki nas zbyt wiele kosztują
Reklama

I od nowych piłkarzy zaczniemy. Mówił pan, że obserwowaliście ich pół roku.
Od roku uważnie oglądaliśmy Hołotę, on dawno został w naszym kluczu dobrany. Byliśmy na meczu Zagłębia z Polonią, wtedy zapadła ostateczna decyzja do jego przydatności. Dudu nie musieliśmy oglądać, pamiętaliśmy go z polskiej ligi. Trzeba było jedynie go przypomnieć trenerowi Levemu, pokazać kilka meczów. Szybko go zaakceptował, widział u niego tę jakość. Temat Plaku istniał od zimy, dwukrotnie widzieliśmy go w Albanii, a znał go i rekomendował też trener. On był w dobrym zespole, grał w europejskich pucharach, ale szukał nowych wyzwań. Przyjechał na mecz do Wrocławia, zobaczył kibiców i miasto, że to nie jest żadna prowincja.

Marco Paixao. Najlepsze na koniec?
(śmiech) Oby! Organizujemy od kilku lat zgrupowania na Cyprze i zawsze jest to dobra okazja, żeby obejrzeć wszelkie możliwe mecze w okolicy. Widzieliśmy tamtejsze mecze ligowe, reprezentacje seniorskie i młodzieżowe, do tego kilka sparingów z udziałem czeskich i polskich drużyn. Tam wypatrzyliśmy Paixao i jak zdobył kilka bramek, oglądał go w akcji trener Klepak, nasz szef skautingu.

Reklama

Mimo wszystko, ten skauting to chyba wciąż lepiony na kolanie?
Możliwości mamy takie, a nie inne, i trzeba o tym pamiętać. Mamy kilka osób w Europie, które z nami współpracują, ale trudno to nazwać rozbudowaną siecią skautingu. Nie mamy takich ludzi, jak Legia czy Lech. To jest projekt, który tworzymy od trzech lat, rozwijamy kontakty, oglądamy mecze, ale mamy też dostęp do kilku programów internetowych. Wszelkie ostateczne decyzje podejmujemy dopiero po zobaczeniu kandydata na żywo. Staramy się zminimalizować ryzyko błędu. Pomyłki są dla nas zbyt kosztowne.

Club Brugge to dla Śląska dobry rywal? Piłkarsko nie jest to niska półka, a i marketingowo szału nie ma.
Z rywali z naszej grupy, na których mogliśmy trafić, to nie jest źle. Naszym kibicom będzie łatwo wybrać się do Belgii – na pewno łatwiej, niż do Odessy, Izraela czy Turcji. My też wolimy jechać bliżej, przy systemie czwartek-niedziela organizacja nie będzie problemem. Hotele, stadiony, całe zaplecze nie będą niewiadomą.

A sam rywal? Na wyciągnięcie ręki czy bardziej 60:40 na korzyść Belgów?
Na wyciągnięcie ręki, to raczej nie. Piłka belgijska poszła do przodu – widać to w rankingu FIFA, widać po reprezentacji i występach w europejskich pucharach. I nie mówię tylko o Anderlechcie. Belgowie postawili kilka lat temu na młodzież i efekty są widoczne. Brugge będzie faworytem, ale nie rezygnujemy.

O co ten Śląsk ma w tym sezonie grać?
Nie było konkretnych rozmów o celach, żadnego stawiania ultimatum. Uważam, że takie postawienie sprawy jest skuteczniejsze, bo nie poddajemy zawodników dodatkowej presji. Gramy na trzech frontach, na każdym można coś fajnego osiągnąć. Ja chcę widzieć postęp zespołu i ładną piłkę, która przyciągnie kibiców na stadion. Chcemy grać ofensywnie, szukamy takich piłkarzy, trener też preferuje taki styl.

Stanislav Levy mówił, że przydałyby się jeszcze wzmocnienia.
Trener chciałby jeszcze jednego obrońcę. Sama kontuzja Rafała Grodzickiego tego nie zmienia, nad nowym stoperem zastanawialiśmy się już wcześniej. Obecnie sprawdzamy Flavio Paixao, brata bliźniaka Marco, który może grać na bokach pomocy i jako wysunięty napastnik. Ostatnio grał w Iranie, w 57 meczach zdobył 20 goli. Sprawa jest zaawansowana, czekamy na akceptację warunków finansowych. Liczę, że będzie stanowił o sile Śląska.

Braliście pod uwagę piłkarzy z nazwiskiem, z dużym CV?
Dla trenera Levego jest jedno podstawowe kryterium – piłkarz musi być w ciągłej grze. Nie chcemy zawodnika, który przez osiem, dziesięć miesięcy miał przerwę od piłki. Nie mamy warunków, żeby kogoś takiego odbudować. Potrzebujemy piłkarza gotowego do gry od zaraz. Inna sprawa to finanse. To nie są w Śląsku czasy takie, jak dwa lata temu. Przestrzegamy pewnych reguł finansowych przy pensjach dla zawodników i prowizjach menedżerskich. Musimy być ostrożni.

Śni się panu Marcin Kowalczyk po nocach?
Dlaczego miałby się śnić?

Mówiąc w skrócie – nie tak to ze strony Śląska miało wyglądać.
Wydaje nam się, że byliśmy zabezpieczeni w kwestii podpisania nowej umowy. Marcin, jak do nas przychodził na początku, stawiał sprawę uczciwie – że jeśli się nie sprawdzi, to po jednej rundzie sam odejdzie i poszuka gorszego klubu. Dostał szansę, sprawdził się na nowej pozycji, a teraz… czekamy na decyzję FIFA, komu przyzna rację. Drużynę budujemy bez niego. Z piłkarzami, którzy w Śląsku chcą grać.

Marian Kelemen i Dalibor Stevanović w ostatnim czasie znacząco się wygłupili. Rozmawiał pan z nimi na ten temat?
Nie, to ich prywatna sprawa. Klub nie zabiera głosu w tej kwestii. Oni czują się pokrzywdzeni, nic nam do tego.

Dyrektor sportowy miałby teraz prawo skrytykować tę dwójkę czy lepiej dwa razy się zastanowić, zanim coś się powie?
Nasz punkt widzenia jest inny. Rozumiem, że Stevanovicia postrzegacie przez pryzmat jednego, drugiego błędu…

…Raczej całej rundy, całego sezonu.
Nie jest tak tragicznie. Stevanović to piłkarz, który w Śląsku wykonuje czarną robotę. Tego nie widać, kiedy zawodnik odbiera piłkę, oddaje ją do najbliższego zawodnika. Każdy ma w zespole inną rolę – Sebastian Mila ma asystować i dogrywać napastnikom, a Dalibor czyścić wszystko za jego plecami. Pokazaliście, że w jakichś sytuacjach nie zdążył, nie pobiegł i to były jego błędy. Jednak cała ta krytyka jest przesadzona.

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama