Reklama

Czy leci z nami pilot?

redakcja

Autor:redakcja

15 kwietnia 2018, 08:42 • 9 min czytania 86 komentarzy

Jacek Magiera miał być trenerem na lata, został trenerem do końca lata. Legia miała odmłodzić skład, po czym ściągnęła m.in. emeryta do rywalizacji z 23-latkiem. Legia miała skończyć z awanturniczą polityką transferową, po czym wymieniła pół drużyny. Legia miała stawiać na młodych, po czym na ławce zostawiała przez pół roku nawet swój największy diamencik. Legia Warszawa Dariusza Mioduskiego miała być zaplanowanym w najdrobniejszych szczegółach projektem, w którym ład korporacyjny objąłby nawet szeregowych pracowników działu biletowego. Dziś już wiemy, że rzeczywistość ma coraz mniej wspólnego z planami.

Czy leci z nami pilot?

Właściwie można wziąć do ręki dowolny wywiad z Dariuszem Mioduskim i od ręki wyłapać przynajmniej kilka zdań, którym następnie zaprzeczyły działania warszawskiego klubu. Nie chodzi już nawet o takie pierdoły jak “nie zwolnię Jacka Magiery, nawet gdy nie wejdzie do fazy grupowej Ligi Europy” (BŁAHOSTKI WYŁAPALIŚMY W TYM MIEJSCU), a bardziej o kwestie – wydawałoby się – fundamentalne. Chcemy budować skład na teraz, czy na lata? Stawiać na młodych Polaków? Chorwatów w średnim wieku? Brazylijczyków po trzydziestce?

Jaka miała być Legia Mioduskiego? Przejrzeliśmy jego wypowiedzi z połowy 2017 roku, naszym zdaniem kręcił się wobec czterech punktów.

LEGIA NIE BĘDZIE DZIAŁAĆ POD WPŁYWEM IMPULSU, NIE BĘDZIE ROBIĆ REWOLUCJI, BĘDZIE OTACZAĆ SIĘ FACHOWCAMI

– Uważam, że każdym obszarem działalności organizacji powinny zajmować się osoby, które najlepiej się do tego nadają – Dariusz Mioduski, Forbes, kwiecień 2017.

Reklama

– Mamy trenera, który jest z tym klubem tak mocno związany i tak dogłębnie rozumie filozofię, którą próbujemy wdrożyć, zgadza się z nią, że mam nadzieję, że to trener na lata – Dariusz Mioduski, Przegląd Sportowy, maj 2017.

– Nie chcę niczego zmieniać na tym stanowisku i sądzę, że on też nie planuje żadnych zmian i zostanie dłużej – Dariusz Mioduski o Michale Żewłakowie, Przegląd Sportowy, maj 2017.

– Nie będziemy posiadać stanowiska o nazwie „dyrektor sportowy”. W klubach to szef całego sportu, człowiek, który tym zarządza. Michał nie pełnił takiej funkcji, był odpowiedzialny głównie za transfery. Dziś nie potrzebujemy człowieka na tej funkcji. Teraz będzie to dyrektor techniczny, Będzie to koordynator z umiejętnościami menedżerskimi, który będzie współpracował ze wszystkimi. I z zespołem, i z trenerem, i ze mną. Będzie nim Ivan Kepcija, prawa ręka Romeo – Dariusz Mioduski na konferencji prasowej po zatrudnieniu chorwackiego sztabu szkoleniowego.

***

To był od początku sztandar, pod którym stał Dariusz Mioduski. Kreował się w mediach na chłodnego technokratę, opozycję – pieszczotliwie nazywanego przez niego “Bogusiem” – Leśnodorskiego, chłopaka szczerego, ale z gorącą głową i brakiem cierpliwości do poważnego biznesu. Jak w reklamowym tandemie, Leśny miał być sercem, Miodek rozumem. Po zmianie władzy decyzje ad hoc miały zastąpić takie podejmowane z dużym wyprzedzeniem, po miesiącach analizy, po ważeniu wszystkich argumentów. Ścieżki miały być pieczołowicie wytyczane, a następnie cała gromadka miała się poruszać bez zbaczania z obranej trasy. Koniec z intuicją, która kierowała działaniami Leśnego i spółki. Czas na rzetelne cyfry, Excele, audyty i tak dalej.

Co z tego zostało? Cofnijmy się może do zwolnienia Jacka Magiery, gdy po raz pierwszy usłyszeliśmy tak wyraźne przyznanie się do impulsywnego działania.

Reklama

– To prawda, trzy dni temu myślałem, że Jacek zostanie, że uda nam się przełamać niemoc, którą było czuć i widać. (…) Romeo nie jest osobą znikąd. Nie ma wielkiego dorobku trenerskiego z pierwszymi drużynami, ale to młody człowiek, ma dopiero 44 lata. Pomysł pojawił się w niedzielę, w poniedziałek było spotkanie, a we wtorek wieczorem wszystko było dograne.

Nie robimy rewolucji, podchodzimy na chłodno, czekamy z ocenami, dajemy kredyt zaufania. A potem puff. W trzy dni Magiera zostaje zwolniony, w kolejne trzy dni od zera rusza pomysł, by lejce powierzyć wieloletniemu specjaliście do spraw młodzieży w Dinamie Zagrzeb. Już pal licho, że samym zatrudnieniem Jozaka Mioduski sprzeniewierzył się wizji zatrudniania w każdym dziale sprawdzonych fachowców. Gorzej, że razem z tym przeprowadził rewolucję, którą postrzegał jako tak szkodliwą w futbolu. Chorwat ściągnął ze sobą całą świtę, czego najlepszym dowodem utworzenie nowego stanowiska dla Ivana Kepciji, prawej ręki Romeo. O, to kolejny kwiatek. To Jozak był kreowany jako fachowiec na lata, Kepcija miał być jego pomocnikiem. Dziś Jozak może się rejestrować w urzędzie pracy, podczas gdy Kepcija to gwarant stabilności w kwestii budowy drużyny.

Trudno nie zadać pytania – może dało się ten cały chorwacki tabor umieścić na stanowiskach nieco rozsądniej? Może wystarczyło decyzję przemyśleć nie między niedzielą a wtorkiem, a chociaż do piątku?

LEGIA NIE BĘDZIE SZALEĆ Z TRANSFERAMI

– Konkurowanie transferami jest dla nas drogą donikąd – Dariusz Mioduski, Rzeczpospolita, luty 2017.

– Musimy przede wszystkim inwestować w szkolenie, infrastrukturę, a nie np. atrakcyjne medialnie transfery – Dariusz Mioduski, Wprost, sierpień 2016.

– Nie będziemy działać na zasadzie: „Szalejmy, może się uda”. Będziemy kupować dobrych piłkarzy – Dariusz Mioduski, Przegląd Sportowy, maj 2017.

***

Czy naprawdę trzeba tutaj jakichś szerszych komentarzy? Dariusz Mioduski w okresie konfliktu właścicielskiego zapewniał, że awanturnicza polityka transferowa do niczego nie prowadzi, że “to trzeba usiąść na spokojnie”, że nie ma sensu ryzykować ze ściąganiem piłkarzy, bo przecież zawsze jakiś transfer może nie wypalić, a poza tym na miejscu jest zapewne trzech młodzieżowców, których można by wstawić w miejsce zagranicznego gwiazdorka.

Przekaz był bardzo spójny – nie możemy sobie pozwolić na kupno kolejnych Necidów. Nie możemy pozwolić, by do klubu trafiali zawodnicy, co do których nie ma pełnego przekonania. Nie można pozwolić na kupowanie CV. Nie można wreszcie stworzyć sytuacji, w której człowiek numer 1 w klubie nie ma pełnej kontroli nad transferami. Co dzieje się rok później? Legia nie tylko ściąga dziesięciu piłkarzy, ale robi to w sposób… spektakularny. Już na początku przygotowań taśma transferów, właściwie jeden za drugim. Po chwili głośne nazwisko, jakby to określił Mioduski z 2016 roku – atrakcyjny medialny transfer. Jakby mu przytaknął Mioduski z 2017 roku – coś na zasadzie “szalejmy, może się uda”. Tak, w ten sposób trafił do klubu Eduardo da Silva. Więcej, Mioduski zapewniał, że przy tego typu transakcjach trzeba mieć ponadczasowe profile piłkarzy, że to ich trzeba dopasowywać do klubu, nie odwrotnie. I co?

Pstro. Praktycznie połowa piłkarskiego zaciągu to po prostu bliżsi lub dalsi znajomi wcześniejszego gabinetowego zaciągu. Początkowo nawet my się na to nabraliśmy – przyszli chorwaccy magicy i tylko dzięki swojej chorwackiej magii ściągnęli kilku interesujących zawodników z Bałkanów oraz bezdyskusyjnie jedno z większych zagranicznych nazwisk w historii ligi.  Ale Mioduski zapewniał, że się przecież na to nabierać nie będzie.

Długofalową wizję zrównoważonego rozwoju zmięto w kuleczkę i wyrzucono do kosza. Nic dziwnego, stół musiał być pusty, za moment zagościło na nim kilkanaście kontraktów do podpisania.

LEGIA ZADBA O ROZWÓJ MŁODYCH

– Ten temat jest bliski mojemu sercu, bo najlepsze kluby muszą mieć dobry system szkolenia jako jeden ze swoich fundamentów. Co roku powinniśmy mieć dwóch-trzech młodych chłopaków, którzy wzmocnią pierwszą drużynę – Dariusz Mioduski, PAP, marzec 2017.

– Nawet największe kluby europejskie rozumieją, że nie można opierać się wyłącznie na transferach. Że potrzebny jest dopływ świeżej krwi, budowanie drużyny, w której zawsze grają wychowankowie – Dariusz Mioduski, Rzeczpospolita, luty 2017.

***

Nie chcemy się pastwić, więc założymy, że tutaj Mioduski wciąż może wyjść z twarzą. Akademia Legii pod względem infrastrukturalnym rodzi się w bólach, walka trwa w mieście i pod miastem, każde pozwolenie na budowę to pot, krew i łzy. Domyślamy się, że robi tu dużo, byle warszawski klub zyskał odpowiedni ośrodek już za parę lat i właśnie za parę lat przyjdzie czas na oceny. Sęk w tym, że Mioduski, przejmując klub, zdawał się całą wizję szkolenia i sposobu, w jaki się na nim zarabia, trzymać w małym palcu. Opowiadał ochoczo o piłkarzach rozwijających się w silnej Ekstraklasie, o Legii, która gwarantuje im doświadczenie m.in w Lidze Mistrzów, o podbijaniu ceny, sprzedawaniu z zyskiem.

Potem zaś okazało się, że problemem są jakiekolwiek minuty dla bodaj największego talentu warszawskiej akademii, Sebastiana Szymańskiego. Podczas gdy Lech taśmowo promował swoich zawodników, podbijając ich ceny, Szymański siedział w boksie – od października do połowy lutego zagrał 113 minut. Reszta legijnej młodzieży? Gdzie tam. Wiadomo, Legia gra o mistrzostwo, margines błędu jest niewielki, ale przecież było wiele meczów, w których można było dać choć liznąć murawy w końcówce młodszym piłkarzom. Jak jednak osiągnąć ten cel, gdy do gry rwie się też Eduardo, gdy do gry rwą się wszyscy piłkarze z Bałkanów, gdy do gry rwie się stara polska gwardia. W Pro Junior System wszystkie punkty nabił im Szymański.

Inna sprawa, że budowa akademii też idzie jak krew z nosa, ale tu trzeba poczekać z ocenami dłużej, Sulejówek był świetnym przykładem, że nie wszystko zależy od klubu.

LEGIA BĘDZIE OSTROŻNIEJ WYDAWAŁA PIENIĄDZE

 To, co mi się nie podoba, nie jest kwestią samych zawodników. Zobaczymy, mam nadzieję, że Necid odpali, może potrzebuje czasu, niczego nie przesądzajmy. Problem w tym, że jeśli rzeczywiście odpali, to co nam to da? Okej, może dzięki temu wygramy jeden czy drugi mecz. Z punktu widzenia budowy klubu, nie jest jednak realną wartością, bo jest u nas na wypożyczeniu, a koszty jego utrzymania są bardzo wysokie – Dariusz Mioduski, First Eleven, luty 2017.

–  Fakty są takie, że tych pieniędzy nie ma. W efekcie zabawę zaczynamy od początku, z pustą kasą, a w dodatku musimy jeszcze udźwignąć koszty związane np. z odprawami osób, które odeszły z klubu na warunkach, mówiąc delikatnie, nierynkowych – Dariusz Mioduski, Forbes, kwiecień 2017.

***

Legia miała nie tylko skończyć z awanturniczą polityką transferową, ale również uważniej oglądać złotówki. Mioduski krytykował ściąganie piłkarzy, których nie da się następnie spieniężyć – wytykał, że im starszy zawodnik, tym mniejsze szanse, że Warszawa zarobi na jego sprzedaży. Krytykowane przez niego transakcje pokroju kupna Artura Jędrzejczyka miały zastąpić przyszłościowe ruchy, jak wyciągnięcie z Lizbony 21-letniego Hildeberto. I tutaj jednak okazało się, że konsekwencja nie jest najlepszą stroną sternika Legii. Z bałkańsko-francuskiego zaciągu tylko Philipps ma poniżej 25 lat. Najbardziej rozbawiła nas jednak sytuacja z Mauricio, którego wymyślono na szybko jako następcę Dąbrowskiego. Ten sam Mioduski, który krytykował wydawanie odpraw i ściąganie piłkarzy na wypożyczenia, w ostatnich dniach okienka transferowego musiał spłacić przedwczesne rozwiązanie kontraktu z Dąbrowskim oraz wypożyczenie gościa, który jak dotąd zagrał 30 minut z Lechią Gdańsk. Napiszecie, że to pierdoła, ale naszym zdaniem to jest po prostu podsumowanie Legii Warszawa w ostatnich 12 miesiącach. Na konferencjach okrągłe hasła, bon moty, szermierka słowna i mocne plany. W rzeczywistości zaprzeczanie zapowiedziom tak regularne, jak ligowe porażki.

Stołeczny klub jest obecnie bez trenera, z rekordową w ostatnich latach liczbą ligowych porażek na koncie, z dyrektorem sportowym, który miał być stałym partnerem właśnie zwolnionego szkoleniowca oraz całą armią nowych, niezgranych piłkarzy, których ściągnął sobie tenże zwolniony trener. Innymi słowy – jest dokładnym przeciwieństwem Legii z wizji Mioduskiego. Zasadne jest więc pytanie… Czy leci z nami pilot?

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

86 komentarzy

Loading...