Optymista powie, że oto oglądamy sezon, w którym trudno wskazać faworyta w walce o tytuł, a ekstraklasa nie jest ligą dwóch prędkości, w której lider odjeżdża reszcie stawki jak TGV towarowemu. Pesymista, że tą jedną prędkością jest prędkość cinquecento, w którym nie wchodzi bieg wyższy od drugiego. My zaś jesteśmy realistami. I śmiemy twierdzić, że czołówka ekstraklasy jest po prostu zajebiście słaba.
Lider z Poznania? Zbiera u siebie od rezerw Korony Kielce. Wicelider z Białegostoku? Zbiera u siebie od Górnika Zabrze. Powiedzieć, że nikt nie garnie się do ucieczki od peletonu, to nic nie powiedzieć.
Jasne, zrozumielibyśmy wpadkę Jagiellonii, gdyby ta w jasny sposób zaznaczyła, że to ona będzie grać o mistrza, a Górnik może atakować miejsce tuż za podium i albo skupić się na Pucharze Polski, albo liczyć na to, że jego zwycięzca zajmie miejsce na ligowym pudle. I gdyby w takich okolicznościach przegrała 0:1 po pechowo straconym golu. Bo bramka Igora Angulo taka właśnie była – strzał Hiszpana odbił się od nogi rezerwowego Rafała Grzyba, co kompletnie zmyliło stojącego w bramce Jagiellonii Mariusza Pawełka.
Ale nie – bo to Górnik strzelił drugiego gola po zagraniu Żurkowskiego do kończącego akcję „na chłodno”, po zatrzymaniu futbolówki i zwiedzeniu tym samym obrońców, Angulo. To Górnik zdobył też bramkę, która nie została uznana w pierwszej połowie dopiero po wideoweryfikacji, gdy okazało się, że asystujący Kurzawie Żurkowski faulował Ivana Runje.
Jaga odpowiedzieć potrafiła dopiero w 89. minucie, gdy z dystansu uderzył Karol Świderski. Uderzył idealnie, trafił w piłkę tak, że ta uciekała od rąk Tomasza Loski nim znalazła się w sieci. Ale wcześniej? Trudno powiedzieć, by stworzyła sobie klarowną, stuprocentową sytuację. Gdy Pospisil znalazł się z futbolówką na piętnastym metrze, ofiarnie blokował go Dani Suarez. Gdy dwa razy Frankowski próbował uderzeń lewą nogą po drugim słupku, minimalnie zbyt mocno się odchylił, przez co futbolówka wylądowała w trybunach. Gdy zaś Novikovas wyciągnął z bramki Loskę i obsłużył Świderskiego, Żurkowski ofiarnie zablokował jego uderzenie zza pola karnego.
Żurkowski, który znów musiał się podobać i o którym trzeba mówić jako o jednym z absolutnie najlepszych graczy na murawie. Raz jeszcze zaprezentował pełnię możliwości, raz jeszcze frustrował rywali doskonale zastawiając piłkę, ruszając raz za razem biegiem w kierunku ich bramki, uderzając też przepięknie, technicznie w pierwszej połowie, gdy Pawełek musiał przenosić piłkę nad bramką.
Cieszy też, że z kolei w Jadze najlepszy był zmiennik Świderski, a więc kolejny młody Polak, z którym wiązać można spore nadzieje. Walczył, starał się, był jakieś trzy razy bardziej wyrazisty niż Pospisil, którego zmienił w przerwie. Występ podsumował tylko bardzo ładnym uderzeniem, które jednak dać może mu tylko nieco satysfakcji – że nie zaprezentował się, jak większość kolegów z drużyny. Czyli, po raz kolejny z rzędu, mocno bez wyrazu.
[event_results 440549]