Temat nowego szkoleniowca Bayernu przewija się od kilku miesięcy, a właściwie można powiedzieć, że zaczął się w ten sam dzień, w którym “Gwiazdę Południa” przejął Jupp Heynckes. Nic więc dziwnego, że w mediach pojawiło się wiele nazwisk potencjalnych trenerów, lecz głównych faworytów do objęcia tej posady było dwóch – Thomas Tuchel i Julian Nagelsmann. Ostatecznie padło jednak na Niko Kovača, co może być pewnym zaskoczeniem.
Bez wątpienia chorwacki trener nie był opcją numer jeden dla Bayernu. Ba, nie był nawet planem B. Klub z Bawarii zgłosił się po niego, gdy przegrał bój o Tuchela z PSG, a także przyjął do świadomości, że Nagelsmann jest nie do ruszenia z Hoffenheim do 2019 roku. Mistrz Niemiec był więc zmuszony poszukać innego rozwiązania, dlatego sięgnął po obecnego trener Eintrachtu Frankfurt. Tutaj zadanie było ułatwione, bo Kovač w kontrakcie miał wpisaną niewielką klauzulę wykupu (2,2 miliony euro), jeśli zgłosi się po niego jeden z trzech wybranych klubów. Jedną z tych drużyn był właśnie Bayern Monachium, który wczoraj przekręcił do szkoleniowca, a ten długo się nie zastanawiał i posadę przyjął.
– Bardzo się cieszymy, że możemy powitać Niko jako nowego trenera Bayernu. On w przeszłości grał w naszej drużynie i doskonale zna charakter, struktury oraz DNA klubu. Jesteśmy przekonani, że będzie właściwym wyborem dla przyszłości zespołu – powiedział dyrektor sportowy ekipy z Monachium, Hasan Salihamidzić.
Co prawda o Chorwacie mówiło się już od kilku dni, ale trudno było przewidzieć, że Bayern załatwi wszystko w tak ekspresowym tempie. W końcu jeszcze w poprzednim tygodniu Kovač mówił, że nikt z monachijskiego klubu nie kontaktował się z nim. Na dodatek niemieckie media pisały, że “Die Bayern” nowego szkoleniowca zatrudni pod koniec kwietnia albo na początku maja. Tymczasem wszystko poszło znacznie szybciej, co najbardziej nie spodobało się drużynie z Frankfurtu, która cały czas walczy o miejsce w przyszłorocznej Lidze Mistrzów.
– Informacje do mediów na pewno nie wypłynęły z naszego otoczenia. To bardzo irytująca sprawa. Dla mnie Bayern zachował się nieprofesjonalnie i bez szacunku względem nas. Na tym poziomie nie spotkałem się jeszcze z takimi praktykami. W tej chwili potrzebujemy pełnej koncentracji na naszym celu. Powinni w tej sprawie najpierw zadzwonić do nas, a nie rozmawiać za plecami. To kolejny pokaz braku szacunku – powiedział dyrektor sportowy Eintrachtu, Fredi Bobić.
No dobra, ale dlaczego władze Bayernu postawiły na tego konia? Co prawda nie był pierwszym wyborem, ale spełniał wszystkie oczekiwania. Przede wszystkim doskonale włada językiem niemieckim, a także zna filozofię klubu, ponieważ występował w nim w latach 2001-2003. Poza tym jego praca w Eintrachcie nie mogła przejść niezauważona. Warto przypomnieć, że Niko klub z Frankfurtu objął pod koniec sezonu 2015/2016 i uratował go od spadku. Rok później było jeszcze lepiej, bo “Orły” bez problemu utrzymały się w lidze, a także doszły do finału Pucharu Niemiec, w którym przegrały 1:2 z Borussią Dortmund. Oczywiście wynik ten uznany został za duży sukces, a kibice pokochali nowego szkoleniowca. Najlepsze nadeszło jednak w obecnie trwającym sezonie, bo Eintracht nadal ma spore szanse na zapewnienie sobie miejsca w przyszłorocznej Lidze Mistrzów.
Do Monachium wraz z 46-latkiem przeniesie się jego brat Robert, który będzie pełnił funkcję asystenta. Obaj panowie podpisali trzyletnie kontrakty, które wejdą w życie po zakończeniu obecnego sezonu. Cóż, po raz kolejny Bayern pozostał wierny swojej filozofii.
– Uważam, że przy kryteriach, jakie sobie Bayern sam narzucił, postawił na nie najgorszego konia, co nie znaczy, że dobrego. Jestem sceptycznie nastawiony. Bayern wpędził się sam w sytuację, w której nie było dobrych kandydatów. Po pierwsze, zawęzili grono tylko do trenerów niemieckojęzycznych, po drugie, przekonując zbyt długo Heynckesa do pozostania, stracili szansę na Tuchela, który był jedynym dostępnym Niemcem z odpowiednim doświadczeniem na Bayern. Kovač pewnie jest w stanie wygrać Bundesligę, ale wątpię, że da radę w Europie. To nie jest ta liga, co Conte, Mourinho, Guardiola, Klopp, Simeone itp. Jedyna nadzieja, to, że się będzie bardzo szybko uczył – powiedział nam Michał Trela z Przeglądu Sportowego.
Fot. newspix.pl