Nie ma tematu powrotu Brożka, Helio Pinto wspomina Wisłę, Glik robi furorę

redakcja

Autor:redakcja

16 lipca 2013, 09:07 • 10 min czytania

Zapraszamy na wtorkowy przegląd. Tym razem szukamy ciekawych materiałów w sześciu tytułach prasowych.

Nie ma tematu powrotu Brożka, Helio Pinto wspomina Wisłę, Glik robi furorę
Reklama

FAKT

Kamil Glik robi furorę w Torino.

Reklama

– W Torino bardzo mnie doceniają. Sympatię da się odczuć na mieście, już nawet nie robi to na mnie takiego wrażenia. Cieszę się z tego co mam. Już w poprzednim sezonie czułem się mocny. Teraz może być tylko lepiej – powiedział Faktowi Glik. Kilka dni temu w dzienniku „Tuttosport” ukazał się duży artykuł o Gliku pt. „Nowy lider Torino”. W Italii wysoko oceniają jego umiejętności podkreślając, że w ostatnim czasie bardzo dojrzał pod względem piłkarskim. – To jeden z najpewniejszych punktów zespołu i postać nie do ruszenia – piszą. Właśnie dlatego Glik jest jednym z faworytów do przejęcia kapitańskiej opaski po Angelo Ogbonnie (25 l.), który odszedł do Juventusu. – Dla obcokrajowca to jest niesamowita sprawa. Na pewno zostanę minimum wicekapitanem. O opaskę powalczę z Danilo D’Ambrosio. On ma dłuższy staż więc w praktyce powinien dostać ją on. Z drugiej strony kończy mu się kontrakt i zapowiedział, że za rok odchodzi. Wszystko wyjaśni się na trwającym obozie – wyjaśnił stoper.

Frankowski: Nie martwię się o Wisłę.

Wisła w ostatnich latach ugruntowała sobie mocną pozycję w polskiej piłce, dlatego teraz za bardzo bym się o nią nie martwił. Czasami duże środki finansowe nie są konieczne do osiągnięcia sukcesu. Popatrzmy na Jagiellonię sprzed kilku lat, czy na ostatni sezon w wykonaniu Piasta. Często podstawą jest sumienna praca i dobra organizacja i wsparcie ze strony kibiców. Trener Franciszek Smuda wraca do Wisły pełen zapału. Z pewnością ma coś do udowodnienia kibicom i ekspertom. Zgodził się na pracę w określonych warunkach, ale na pewno jego celem jest walka o jak najwyższe miejsce. On ma mocny charakter i mnóstwo wigoru. Drużyna przechodzi przebudowę, w ostatnim czasie odeszła plejada zawodników, dlatego porażki mogą się przytrafiać. Sądzę jednak, że szkoleniowiec może wypracować z chłopakami ciekawy styl gry. W ostatnim czasie na testach w Wiśle pojawiło się kilku zawodników o wątpliwej jakości. Nie zapominajmy o jednej kwestii: Za czasów prezesa Cupiała przez klub przewinęło się kilkuset zawodników, a wpadki można policzyć na palcach jednej ręki. Czasami agencje menedżerskie działają bardzo sprytnie, potrafią zrobić znakomity PR przeciętnemu piłkarzowi.

GAZETA WYBORCZA

Rozmówka z Wojciechem Stawowym.

Testy w Cracovii rozpoczął Yago Fernandez…
– To doświadczony piłkarz i po jego grze było widać, że potrafi się ustawić i czytać grę. Miał jednak dwa miesiące przerwy w regularnych zajęciach i grze. Chcemy, by jeszcze dwa razy z nami trenował, czyli z oceną poczekać do środy.

On jest przekonany, że przyjechał od razu podpisać kontrakt.
– To słowa zawodnika, a ja wiem coś innego. Ja nie będę za tym, by podpisać umowę z kimś, kogo nie znam. Nie możemy brać nieznanych czy takich, którzy długo nie grali w piłkę, bo potem pełną odpowiedzialność bierze trener. Dlatego jeśli się zdecyduję na tego piłkarza, to dopiero w środę.

Yago nie trenuje od początku maja. Jak szybko mógłby wrócić do formy?
– To jest sprawa indywidualna. Jeden piłkarz potrzebuje trzech tygodni, inny sześciu.

Paradoks Śląska – im gorzej w klubie, tym lepiej na boisku.

Solorz od półtora roku nie przekazuje pieniędzy na klub. Czeka, aż miasto odda mu około 20 mln zł, jakie zainwestował w prace przygotowawcze pod galerię handlową, z której zyski miały trafiać do Śląska. Galeria ostatecznie nie powstała, a miasto uważa, że nie jest stroną w tym sporze. Niedawno rzecznik prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza wydał oświadczenie, w którym inwestycje z budową galerii określił „ewidentną fuszerką Polsatu”. Nieoficjalnie wiadomo, że sformułowanie to doprowadziło do wściekłości miliardera i praktycznie zamroziło i tak lodowate stosunki między właścicielami klubu. W takiej sytuacji Śląsk funkcjonuje dzięki przelewom z miasta oraz pożyczkom udzielanym przez miejskie spółki. W tym roku 4 miliony klubowi pożyczyło Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. Miastu od wielu miesięcy spółka piłkarska zalega z oddaniem 12 mln zł. W pewnym momencie doszło do paradoksu i władze Wrocławia oddały sprawę do sądu, który nakazał zwrot długu. W efekcie Śląsk mógł nie otrzymać licencji na nowy sezon i rzecznik Wrocławia natychmiast informował, że miasto za wszelką cenę nie będzie odzyskiwać zaległych milionów. Bo mogłoby się to zakończyć upadkiem spółki. Śląsk ma też około 3,5 mln zaległości wobec zawodników. Nie zapłacił im jeszcze za mistrzostwo Polski z 2012 r., brąz z tego sezonu oraz niektóre premie za wygrane mecze ligowe. Dlatego latem realizowano koncepcję pozbywania się piłkarzy, którzy bardzo dużo zarabiali – od 40 do 60 tys. zł – a niewiele dawali drużynie.

SPORT

Piast Gliwice testuje napastnika, który był wart 3,5 miliona euro.

Piast Gliwice testuje Johna Collinsa, napastnika, któremu szansę debiutu w reprezentacji Holandii dał sam Marco van Basten. 28-letni napastnik pochodzi z Liberii, ale legitymuje się holenderskim paszportem. Pierwszym profesjonalnym klubem Collinsa było Twente Enschede. W sezonach 2002/03 oraz 2003/04 napastnik strzelił dla holenderskiego klubu 11 bramek, co zapewniło mu transfer do angielskiego Fulham. Londyńczycy zapłacili za niego 3,5 miliona euro. Collins grał w Fulham do 2007 roku. Potem reprezentował na Wyspach Leicester City oraz Watford. W ostatnich latach napastnik nigdzie nie może zagrzać miejsca. Grał m.in. w Azerbejdżanie (FK Qabala), Iranie (Mes Sarcheshmeh) czy Stanach Zjednoczonych (Chicago Fire).

Kikut i Niedzielan ciągle na liście płac Ruchu.

Na liście płac Ruchu Chorzów nadal figurują Andrzej Niedzielan i Marcin Kikut. Niedzielan i Kikut, czyli doświadczony napastnik i obrońca, nie mają szans na grę w niebieskich barwach. Byli reprezentanci Polski wciąż jednak mają ważne kontrakty z Ruchem. Działacze klubu z Cichej liczą, że rozwiążą umowy przed czasem za porozumieniem stron. Na razie jednak nic takiego się nie stało. Niedzielan zapowiada na łamach „Sportu” , że we wtorek spotka się z prezesem Dariuszem Smagorowiczem, żeby porozmawiać na ten temat.

DZIENNIK POLSKI

Wisła Kraków na kilka dni przed ligą. Raczej nie ma tematu Brożka.

– Nie ma co ukrywać, że nie mamy w tym momencie napastnika i trzeba zrobić wszystko, żebyśmy takiego piłkarza mieli – stwierdził po sobotnim sparingu z Ruchem Chorzów trener Wisły Franciszek Smuda. „Franz” potwierdził tylko to, o czym wiadomo od dawna. „Biała Gwiazda” potrzebuje skutecznego snajpera i to natychmiast. W przeciwnym razie problem, z którym Wisła zmagała się już w poprzednim sezonie, czyli fatalna skuteczność, będzie się tylko pogłębiał. W tej chwili sytuacja wygląda w ten sposób, że w kadrze jest Rafał Boguski, który nie jest nawet klasycznym napastnikiem. Wkrótce umowę powinien podpisać Jose Romo, ale Wenezuelczyk to raczej melodia przyszłości. Potrzebny jest zatem jeszcze jeden transfer, który rozwiąże kluczowy w tym momencie dla Wisły problem. Słaby w wykonaniu drużyny sparing z Ruchem miał ten plus, że przekonał ponoć właściciela Wisły, Bogusława Cupiała, że sprowadzenie napastnika jest w tym momencie koniecznością. Nie jest też tak, że Wisła teraz będzie szukała na szybko kandydatów. Tacy są już wyselekcjonowani, a trzeba tylko podjąć decyzję i wydać pieniądze. Z naszych informacji wynika, że kandydatami do gry w ataku Wisły są zawodnicy z ligi portugalskiej oraz Węgier. Nie ma natomiast w tym momencie przekonania przy ul. Reymonta do zatrudnienia Pawła Brożka, który ciągle pozostaje bez klubu. To akurat może dziwić, bo wydaje się najprostszym i najbardziej naturalnym rozwiązaniem. Przekonani są o tym zresztą sami zawodnicy Wisły.

SUPER EXPRESS

Bramkarka reprezentacji Polski w piłce kobiet – Katarzyna Kiedrzynek zagra w PSG.

Jak wyglądała twoja droga do Paris Saint-Germain?
– Propozycję z PSG miałam już rok temu, ale z kilku powodów do transferu nie doszło. W tym roku w maju, byłam tam na kilkudniowych testach. Na początku było ciężko, bo miałam dość męczącą podróż samochodem, ale widocznie coś zaiskrzyło, skoro Francuzi zdecydowali się mnie sprowadzić.

Kontrakt podpisany?
– Nie, ale jest już gotowy i znam wszystkie szczegóły. W Paryżu będę prawdopodobnie od 18 lipca, może uda się nieco wcześniej, i wtedy złożę podpis. Na razie nie chcę jednak mówić o detalach.

Jak się w ogóle czujesz zamieniając polską, półamatorską ligę, na giganta europejskiej, nie tylko kobiecej piłki.
– Całkiem normalnie (śmiech). Trudno mi odpowiedzieć, bo emocje są ogromne, zresztą chyba widać po mnie tę euforię. Zapewne całkowity spokój zapanuje jak już tam pojadę, podpiszę kontrakt i zacznę zajęcia w klubie.

Afera z Maciejem Szczęsnym trwa w najlepsze.

Wygląda na to, że seksafera z Maciejem Szczęsnym (48 l.) w roli głównej nie ucichnie tak szybko. Okazuje się, że były bramkarz zarzucił Amelii M. (30 l.)… kradzież portfela. Co się wydarzyło w nocy z 8 na 9 lipca w mieszkaniu Szczęsnego w podwarszawskich Markach? Tej nocy sportowiec spotkał się ze swoją wieloletnią znajomą. Para miała uprawiać seks. Jednak w chwili uniesienia Maciej Szczęsny (48 l.) miał niewybrednie wyzwać kochankę i ją uderzyć. Na miejsce wezwano policję, a Amelia M. (30 l.) oskarżyła byłego bramkarza o gwałt. Sprawą zajęła się prokuratura. Jak udało się nam ustalić, podczas interwencji policji Szczęsny miał powiedzieć, że kochanka… ukradła mu portfel. Mężczyzna był wtedy pod wpływem alkoholu. On miał 0,4 promila, a ona 1,8 promila. To samo miał potwierdzić dzień później. – Sprawdzamy dokładnie wszystkie wątki tej sprawy. Jednym z nich jest kradzież, jakiej miałaby dopuścić się jedna z osób. W tej chwili nie ma jednak mowy o zarzutach dla kogokolwiek – tłumaczy Artur Orłowski, prokurator rejonowy z Wołomina.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Marek Koźmiński o Polakach w Serie A.

Dawniej Polacy też nie byli drodzy, ale do Włoch nie trafiali. Za pana czasów w Serie A grał na dobre tylko pan, byli jeszcze Dariusz Adamczuk i Piotr Czachowski, ale nie zrobili kariery. Dlaczego tak trudno wówczas było trafić do Serie A?
– To proste, nie było nas w Unii Europejskiej. Dawniej we Włoszech w jednym klubie mogło grać trzech obcokrajowców, potem weszło prawo Bosmana i zniesiono limity dla piłkarzy z UE, ale dla zawodników z innych krajów obowiązywały ścisłe ograniczenia. Klub mógł kupić tylko jednego takiego piłkarza rocznie.

W Niemczech też obowiązywały przez lata limity obcokrajowców, a jednak grało tam wielu Polaków.
– Ale dla Niemców Polska była naturalnym rynkiem. Dla Włochów nie. Oni interesowali się głównie piłkarzami z byłej Jugosławii czy Rumunii. Inną przyczyną zmiany takiego stanu rzeczy jest osłabienie Serie A. Dawniej była to najmocniejsza liga Europy, no przynajmniej liga numer dwa w Europie. Grało w niej pięć-sześć bardzo silnych klubów. Teraz tak nie jest. We Włoszech nie inwestują szejkowie ani rosyjscy biznesmeni. Serie A przeżywa wielki kryzys finansowy. A popatrzmy na Francję, jaki postęp dokonała tamtejsza liga dzięki pieniądzom PSG i Monaco. Pamiętam czasy, gdy paryżanie bronili się przed spadkiem, a Monaco grało w drugiej lidze. We Włoszech nie ma takich pieniędzy, więc nie ma takich gwiazd. Dlatego kluby chętniej sięgają po niedrogich z ich perspektywy Polaków.

Ljuboja w Pogoni? Wiceprezes zaprzecza.

Danijel Ljuboja zagra w przyszłym sezonie w Pogoni Szczecin? Serb odrzucił ofertę od drugoligowego Auxerre. Napastnik, który w latach 2011-13 grał w Legii Warszawa, otrzymał od Auxerre ofertę 250 tysięcy euro za sezon (czyli dwa razy mnie niż zarabiał w Legii), ale ją odrzucił. W Pogoni jego kontrakt ma opłacać główny sponsor klubu – Grupa Azoty.
Po sensacyjnej informacji udało nam się dodzwonić do wiceprezesa Pogoni Grzegorza Smolnego. Jeszcze nie zdążyliśmy zadać pytania, gdy odpowiedział: – Nieprawda. Dopytywaliśmy: – Ale czy chodzi o byłą gwiazdę Legii? – Powtarzam tylko: nieprawda. Do widzenia – tak wyglądała nasza krótka pogawędka z wiceszefem klubu.

Duży wywiad z Helio Pinto.

Pamięta pan cokolwiek z meczu z Wisłą? U nas obrósł nieco legendami, a dla pana to pewnie jedno z setek spotkań?
– Pamiętam tylko tyle, że ich zmiażdżyliśmy.

Ale przecież w pewnym momencie Wisła zdobyła bramkę i to ona była w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
– Szczerze? Ani przez chwilę nie czuliśmy, że możemy odpaść. Wiedzieliśmy, że w końcu strzelimy tyle goli, ile potrzebujemy. Trzy, cztery, wszystko jedno ile. Po 20 minutach nie mieli siły biegać. Tak się dzieje w Nikozji ze wszystkimi zespołami z północnej części Europy.

Patryk Małecki, strzelec gola dla Wisły z pierwszego meczu, powiedział, że nigdy nie grał na głośniejszym stadionie.
– Nie tylko on. Frank Lampard opowiadał w wywiadach, że czegoś takiego jeszcze nie przeżył.

Legia to inny zespół niż tamta Wisła. Jest już na poziomie fazy grupowej Ligi Mistrzów?
– Jestem tu dopiero dwa tygodnie. Wszystko zostanie zweryfikowane przez poważne mecze. Wtedy zobaczymy, na co nas stać. Technika i umiejętności są na odpowiednim poziomie. Ale wielkie mecze wygrywa się w równej mierze głową, podejściem mentalnym.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama