Kisiel zagotowany? Basen gotowy? Start! Justyna Kowalczyk pojechała – w nieco niezdecydowanym, ale mimo wszystko czytelnym stylu na swoim blogu – po Agnieszce Radwańskiej. Za co? Za jajco. Za rzekome cycki. Sprawa jest znana, pisaliśmy o tym. Nie ma się czym emocjonować, nie?
No więc: dla sympatycznej Justyny jest. Uwaga, diss ściele się gęsto:
„A propos… Cudnie przeglądać się w oczach Mężczyzny. Tego Mężczyzny. Dziwnie w oczach połowy populacji. Po co? Dla kasy? Nie moja bajka…”
Droga Justyno, ja Ci powiem, po co Agnieszka Radwańska zrobiła sobie zdjęcia, na których widać kawałek jej tyłka, pół brzucha i plecy.
Bo może.
Kropka. Bo taką miała aktualnie ochotę. Bo nikt jej nie zabroni, bo prawdopodobnie choć nie ma gdzieś tego, co powiedzą ludzie, to nie wyobraża (lub nie wyobrażała – do zeszłego tygodnia) sobie, że ktoś ją może za te dwie fotki atakować. I co ma teraz Radwańska zrobić? Powiedzieć, że u niej przynajmniej nigdy nie wykryto dopingu albo że życzy Justynce, żeby ktoś się kiedyś odezwał i do niej? Tego chce Kowalczyk, wchodząc z buciorami w nie swoje życie?
Wiecie, jaka jest główna różnica między nią a Radwańską? Z perspektywy światowej Kowalczyk jest wyjątkowa w sporcie, o którym nie mówi się w większości telewizji. Radwańska jest zaś gwiazdą zasięgu prawie globalnego, która zarobiła w karierze, jeśli dobrze gdzieś ostatnio przeczytałem, ponad trzydzieści milionów złotych.
Wiecie, co ja bym zrobił, gdybym zarobił trzydzieści milionów złotych? Ja bym nie wiedział – bo melanż wypaliłby mi dziury w mózgu, a zza parawanu damskich majtek ledwo widziałbym kręcących jamajskie skręty kolegów. DZIEŁƒ W DZIEŁƒ.
Wiecie, co zrobiła Radwańska? Na chwilę chciała poczuć się jak obiekt pożądania. Tak to widzę. Normalna, kobieca akcja, kibicuję.
A wiecie, co by zrobiła Kowalczyk, gdyby zarobiła takie pieniądze?
***
Całość do przeczytania na…
