– Śmieszna sprawa i śmieszne zachowanie. Dziwię się temu adwokatowi, że zajmuje się takimi głupotami. Po raz pierwszy spotykam się z takim przypadkiem, żeby ktoś w taki sposób formułował swoje frustracje. Niestety, inaczej tego nazwać nie można – mówi Mateusz Borek, komentator sportowy, o najnowszej walce o własną reputację Mariana Kelemena i Dalibora Stevanovicia.
– Jakiś czas temu stawałem w obronie Bożydara Iwanowa, kiedy kilku lokalnych pismaków po jednym – na ponad trzydzieści – przyzwoitym meczu Stevanovicia tłumaczyło mu jego słowa. Stevanović się wtedy mocno uzewnętrznił, wypytywał czy on w ogóle kiedyś grał w piłkę. Ja sobie nie wyobrażam sytuacji, żeby w swoich latach Piotrek Świerczewski pojechał z jakimś komentatorem francuskim, a dziś Kuba Błaszczykowski – z niemieckim. Momentalnie zostaliby zdemolowani. My mamy jednak inne media. Podzielone. Nie ma tutaj dziennikarskiej lojalności i spójności. Odnoszę wrażenie, że zapominamy, o kim my w ogóle mówimy. A mówimy o przeciętnym zawodniku z Bałkanów, który nie potrafił się załapać w przeciętnym ukraińskim zespole, a który parę lat temu trochę pokopał w przeciętnym holenderskim klubie. Przyjechał do Śląska, mając to szczęście, że jest to klub, którego nie stać na lepszych piłkarzy, a na fajną młodzież musi jeszcze trochę poczekać.
A Kelemen?
Jemu się dziwię, i to bardzo. Rozmawialiśmy kilkukrotnie i wydawało mi się, że jest normalny, rozsądny, nauczony rywalizacji. Miał najpierw świetny okres w Śląsku, potem już trochę gorszy, kiedy stracił miejsce w składzie. W życiu bym się po nim nie spodziewał, że sformułuje tego typu pretensje. Nie chce mi się wierzyć, że on to wymyślił. Ktoś go musiał do tego namówić, może podpuścić. Wydaje mi się, że skończyły się, na szczęście, czasy komuny w Polsce i skończyło się też dziennikarstwo kontrolowane. Wierzę, że to tylko wygłup tych dwóch panów i się z tego wycofają. Bo ja nie widzę dla nich żadnego logicznego wytłumaczenia.
Oryginalny sposób walczenia o swoje dobre imię, to trzeba przyznać.
Mam kilku kolegów, którzy grali po dziesięć lat za granicą – oni nie czytali gazet, a jak czytali, to się w nos śmiali. Wydaje mi się, że w polskich mediach dopiero kilka lat temu nastąpiła edukacja pozycji. Ponad dekadę temu dobry był tylko ten, który zdobył bramkę albo ten, który zaliczył ostatnie podanie. Od defensywnego pomocnika nie oczekuje się już piętnastu bramek, tylko rozumie specyfikę jego roli na boisku. Jeśli piłkarz jest dobry, to gra w kilku klubach i u kilku trenerów. A jeśli jest słaby, to co chwila zmienia miejsce. I tak by można tę sprawę spuentować.
Media to jedno, a filmik instruktażowy, w którym przeanalizowano i wskazano błędy Kelemena przy golach – to drugie. Absurd.
Jeśli trener chciał przygotować taki materiał, miał do tego prawo. Ale myślę, że Kelemen ani nie jest taki słaby, jak w tamtym materiale, ani taki dobry, jak ja zmontowałbym jego interwencje i wyszedłby drugi Casillas. Przyzwoity, solidny bramkarz, który miał dobrą formę w Śląsku, a potem tę formę zgubił i wpuścił kilka głupich bramek. Jest na tyle doświadczonym człowiekiem, że powinien się poważnie zastanowić nad tym, co właśnie zrobił. Niech przeprosi, wycofa sprawę i weźmie do roboty, jak ma ochotę pograć jeszcze w Polsce. Jeśli nie, niech spakuje torbę i znajdzie klub za granicą, skoro jest tak dobry. A na Stevanovicia to szkoda mi czasu.
Już wczoraj część środowiska dziennikarskiego zareagowała na Twitterze hasłem: „Oświadczam, ze Kelemen i Stevanović to perfekcyjni piłkarze i nigdy, przenigdy nie będę tego kwestionował”. Pan się do tego włącza?
My za dużo rozmawiamy o kimś takim, jak Stevanović. Szkoda czasu, naprawdę. Bo o kim my naprawdę mówimy? Piłkarzem to był Boniek i paru innych Polaków. A to jest, nie wiem, jakiś słoweński kandydat na zawodnika.
Może powinniśmy ubezpieczyć się na wypadek procesów od krytykowania piłkarzy?
(śmiech) Tak się zastanawiam przy tym temacie, czy to kolejny lipcowy dzień, czy może jednak prima aprilis. Nie wygłupiajmy się. Patrzę optymistycznie na świat i nie zamierzam teraz specjalnie biczować czy piętnować tej dwójki. Wygłupili się i liczę, że się zastanowią, co zrobili. Ja im życzę, żeby zaczęli grać w piłkę, zwłaszcza Stevanović. Widać, że chłopak ma problemy – za dużo dyskutuje i wypłakuje się znajomym dziennikarzom, a za słabo w piłkę gra.