W niemieckiej piłce, tak jak i w polskiej, właściwie plaża. Kto miał kupić, ten już kupił. Kto miał sprzedać, ten też raczej sprzedał. Nic, tylko wyczekiwać inauguracji ligi, choć do startu jeszcze miesiąc. Niemcy wyczekują jej jednak w tradycyjny już dla siebie sposób – z podgryzającymi się przedstawicielami Borussii Dortmund i Bayernu Monachium. Jak piłkarze starają się jeszcze trzymać język za zębami, tak pozostali dbają o to, by nie było zbyt nudno.
– Nie znam ich. Nie potrafię nawet wymówić ich nazwisk – mówi na temat ostatnich transferów BVB Karl-Heinz Rummenigge. Czy ich zna? Zna, to oczywiste. Czy potrafi wymówić ich nazwiska? Pewnie potrafi, bo choć nie najłatwiejsze, to i też niewybitnie skomplikowane. Na wszelki wypadek „Bild” publikuje jeszcze… w wersji audio wymowę nazwisk nowych gwiazd Bundesligi, w tym właśnie Mchitariana i Aubameyanga. Ale w tym wszystkim chodzi przecież zupełnie o coś innego. O pokaz siły.
– My mamy łuk i strzały. Jeśli dokładnie przymierzymy, to trafimy. Bawarczycy mają bazookę, więc szanse, że to oni trafią, są znacznie większe. Ale jednak, Robin Hood potrafił dopiąć celu – błyskotliwie porównuje Juergen Klopp. Trudno oprzeć się bowiem wrażeniu, że Bayern od kilku miesięcy staje twarzą w twarz z Borussią i pręży muskuły. W Dortmundzie mają Goetzego? Spoko, bierzemy (Klopp: „Każda drużyna na świecie odczułaby jego odejście”). Lewandowski? No tak, chętnie, przyda się. I do tego trener z najwyższej półki światowej, już nie z Dortmundu – Pep Guardiola.
I krótki wniosek z trzech powyższych nazwisk. Przez najbliższy rok Klopp będzie prowadził i dawał jak największe możliwości rozwoju Lewandowskiego ze świadomością, że ten za rok będzie już u Guardioli. Niezbyt przekonujące, jeśli mowa tu o dwóch finalistach Ligi Mistrzów i zespołach rywalizujących ze sobą na zbliżonym poziomie.
Na dziś Bayern zachowuje się tak, jakby mógł mieć każdego piłkarza na świecie. I niewykluczone, że faktycznie mógłby…
Rummenigge o Neymarze: – Pamiętam, jak siedzieliśmy w Zurychu i pogoda była naprawdę paskudna. Powiedziałem Pepowi, żeby wyjrzał przez okno. Spytał, dlaczego. Odpowiedziałem: „Wyobraź sobie Brazylijczyka, który przylatuje z ojczyzny, gdzie jest 30 stopni Celsjusza, do nas, kiedy jest siedem kresek na minusie”. Nie mówi po niemiecku, a niemiecka kultura też jest specyficzna. To może być zbyt trudne dla młodego chłopaka. Dlatego od początku się zgadzaliśmy co do transferu Mario.
Rummenigge coraz odważniej zaczął też zaglądać w szeregi BVB. Mówi o piłkarzach Borussii, którzy jeżdżą Ferrari, mimo ważnej umowy klubu z Oplem, co znaczyłoby „odłożenie łuku i strzał na bok”. Zaczepia też Watzke w kwestii Lewandowskiego, przekonując, że dortmundczycy jako klub potrzebują oferty na papierze, żeby poinformować akcjonariuszy o planowanym transferze. – Niestety, tą wypowiedzią tylko pokazuje, że nie jest ekspertem w dziedzinie prawa giełdowego – prostuje Watzke. I tak w kółko.
Czekamy na ciąg dalszy…
