Zostały niecałe dwa tygodnie do startu ekstraklasy. Dziesięć dni, w trakcie których możemy zalewać się w trupa, wylegiwać na leżakach albo ostatkiem sił ruszyć w nieznane. Na pewno są jednak tacy, którzy mają już dość, a że sezon ogórkowy nie przynosi niczego ciekawego, postanowiliśmy wyjść z inicjatywą. Siedem sposobów na przetrwanie ostatnich dni przed ligą. Siedem rzeczy, które w trakcie tego nudnego okresu są na wyciągnięcie ręki dla każdego z nas. Prezentujemy to wszystko w formie podpunktów plus gratis w środku tekstu dorzucamy kilka ciekawych skanów.
1. Spytać kumpli o Normana Whiteside’a
W sezonie ogórkowym nie ma meczów, więc są standardowe spotkania z kumplami przy piwie. Czy to jest wykwintna restauracja, pijalnia wódki, czy zwykły bruk nad Wisłą – po jakimś czasie wszystkie rozmowy wyglądają tak samo. Opowiada się te same anegdoty, śmieje z tych samych rzeczy, w końcu obgaduje się tych samych ludzi. Ostatnio postanowiliśmy to sobie trochę urozmaicić i do zwykłego pieprzenia przy piwie dołączyliśmy piłkarski quiz.
– Który były obrońca Górnika Zabrze grał w Wenezueli? – Jacek Grembocki – krzyczą wszyscy. – Który niemiecki obrońca grał w PSG i w Leverkusen? – Christian Woerns – odpowiada już tylko jedna osoba. Gdy w końcu pada pytanie o gościa z Belfastu, najmłodszego zawodnika w Manchesterze United od czasów Duncana Edwardsa, rozlega się krępująca cisza.
Jedna sekunda, druga…
– NORMAN WHITESIDE – krzyczy nieznajomy z trzeciego stolika od końca.
Piękne.
A my dochodzimy do wniosku, że nie jesteśmy jedynymi pieprzniętymi na punkcie piłki. Polecamy podobne quizy tym wszystkim, którzy mają dość zwykłego żłopania piwa.
2. Zainwestować w bilet PKP i obejrzeć Lyon w Szczecinie
Średnio nas kręcą wyprawy do Szczecina, bo zwykle to, co zaplanuje się na jeden dzień, nagle zaczyna rozciągać się na kilka. Jeśli jednak komuś się nudzi, ma dużo czasu i nie szkoda mu wydać 150 złotych na pociąg, to perspektywa obejrzenia towarzyskiego meczu z Lyonem wygląda całkiem ciekawie. Wiadomo, że na Twardowskiego tiki-taki raczej nie będzie, to nie jest Barcelona z Messim, Iniestą, Xavim i resztą, ale może to dobrze, bo zamiast 280 złotych jak w Gdańsku, bilety kosztują 40 złotych, a ulgowe nawet 20. Do Szczecina przylecą Yoann Gourcuff, Bafetimbi Gomis i Lisandro Lopez, czyli porządni piłkarze z porządnymi nazwiskami. Aha, mecz odbędzie się w środę o 18.30.
3. Odgrzebać gazety z Fryzjerem
Chodzenie latem do biblioteki nie jest do końca normalne – powiedzą jedni. Łażenie tam, żeby czytać archiwalne gazety – to już w ogóle totalny odchył. Możliwe, ale to przecież tylko jedna z propozycji. Odizolować się od tego, co tu i teraz. Zanurzyć się w przeszłości. Czasem wygrzebać prawdziwe perełki. Możecie to zrobić w domu, jeśli macie archiwa. Możecie skorzystać z biblioteki na Koszykowej albo z BUW-u, jeśli mieszkacie w Warszawie.
Nam po kilku minutach udało się trafić na Macieja Ł»urawskiego, który dziś otwiera kolejne butiki, a kiedyś łaził po mieście, jakby właśnie wybierał się na klasowe ognisko. Znaleźliśmy też m.in. Macieja Terleckiego przebranego za Russella Crowe, Ecika Janoszkę jak gra w piłkarzyki z kilkuletnim synem oraz – uwaga – Ryszarda Forbricha typującego mecze na łamach „Przeglądu Sportowego”. Po kolei:
4. Kupić czteropak i wyruszyć w sentymentalną podróż na Youtube
Mamy kumpla, który latem kładzie w toalecie skarby kibica i przez lato uczy się ich na pamięć. Podobno robią tak nawet niektórzy komentatorzy. Mamy też mnóstwo znajomych, którzy w okresie ogórkowym kupują na wieczór czteropak i za pomocą Youtube’a wracają pamięcią do bramek Leszka Pisza z Rosenborgiem albo Marka Citki z Atletico. Sami też mamy podobnie. Nieważne, czy po raz któryś oglądamy mecz Legia – Widzew z 97, czy włączamy skróty starych spotkań Premier League z obleśnymi koszulkami Norwich, faulem Keana na Haalandzie albo ciosem kung-fu Cantony. Chodzi o poczucie dawnych emocji, zobaczenia charyzmatycznych piłkarzy. Być może charyzmatyczni są tylko dlatego, że upłynęło tyle czasu. Może tak być. Najważniejsze, że wciąż wywołują ciarki, a to najlepszy argument, by tak jak napisaliśmy na początku – usiąść przed monitorem i wyruszyć w sentymentalną podróż.
5. Włączyć Sopcasta i zobaczyć na żywo reprezentację Haiti
Nikt tego nie transmituje i chyba nikogo to nie obchodzi. Ale jakby ktoś jeszcze nie wiedział – kilka dni temu rozpoczął się Złoty Puchar Concacaf. Turniej drużyn z Ameryki Północnej. Rozgrywki, które dwa lata temu przewinęły się kilka razy w mediach tylko dlatego, że ośmiu Meksykanów urządziło sobie małe bunga-bunga. Teraz nie dzieje się nic. Cisza. Nuda. Mecze rozgrywane są w nocy, a wspomniany Meksyk na starcie dostaje oklep od Panamy. Mimo to, jest to jedna z naszych propozycji. Włączyć Sopcasta i obejrzeć na żywo choćby raz reprezentację Haiti – drużynę ze zdewastowanego kraju, w którym brakuje miejsc do grania w piłkę, a która wyprzedza Polskę w rankingu FIFA. Na starcie przegrali z Hondurasem Osmana Chaveza, ale zapowiadają, że teraz się odkują. 69. miejsce w rankingu zobowiązuje.
6. Usiąść przed monitorem i odświeżać livescore’a.
Mieliśmy kiedyś kolegę, który rano chodził do bukmachera, a po południu mówił, że idzie oglądać mecze. – Gdzie je oglądasz? – W telegazecie – mówił i szedł do Biedronki po dużą pakę chipsów. Dzisiaj, gdy z głodu piłki robi się różne dziwne rzeczy, można postąpić podobnie. Odświeżać livescore’a, przełączać się na Sopcascie i podglądać eliminacje do europejskich pucharów. Ktoś powie: lekarza, przecież tam grają same anonimy! W porządku, nie mówimy, że to pomysł dla każdego. Ale może jest właśnie ktoś, kto nie wie, co ze sobą zrobić i z nudą włącza islandzki IBV Vestmannaeyjar, gdzie gra David James albo Honved Budapeszt, w którym kopie najmłodszy syn Roberto Manciniego. W czwartek jest też mecz Dynamo Mińsk, a tam Dmitryj Syczew w przodzie, a na ławce Robert Maaskant. Enjoy.
7. Uznać, że futbol to głupota i zająć się czymś poważnym.
Dosłownie. Dziesięć dni do startu ligi to ostatni czas, żeby złapać odpowiedni dystans. Wyłączyć się z myślenia o czerstwych tekstach Franka Smudy albo przepompowanym ego Rumaka. Zapomnieć, że większość piłkarzy tej ligi tupie nóżką do „Ona tańczy”, a połowa z nich w kwestiach kulturalnych została na etapie książki pt. „Księga Dżungli”. Dziesięć dni… Może naprawdę lepiej iść na spacer, wybrać się na koncert albo po prostu nie wstawać z leżaka. Na piłkarzy jeszcze zdążymy się napatrzeć.



