Nie lubimy szafować takimi hasłami jak: Iksiński kłamie! Igrekowski manipuluje faktami! Nie, takie działa wytaczamy tylko gdy mamy absolutną, stuprocentową pewność, że dany delikwent prawdę ma tam gdzie fakty. Na pewno nie w ustach. Dlatego też nie napiszemy, że Radović kłamie, nie posuniemy się do zarzutu, że sympatyczny legijny pomocnik łże w żywe oczy. Skłaniamy się raczej ku sformułowaniu – swobodnie operuje faktami, liczbami i wypowiedziami.
Jak zawsze w okresie przygotowawczym, Miro udziela bowiem rytualnie wywiadów towarzyszących okienku transferowemu. Scenariusz jest zawsze identyczny – dla polskich mediów Radović prezentuje wersję z miłością do Legii i pragnieniem zakończenia kariery w tym klubie, dla serbskich, wariant z wieczną tęsknotą za Partizanem i pragnieniem zakończenia kariery w tamtym klubie. Dwa szybkie cytaty.
2 lipca 2013, legia.net:
– Wcześniej miałem oferty i nie wyjechałem. Teraz były tylko telefony z Turcji ale nie byłem zainteresowany podjęciem rozmów. Dobrze się czuję w Warszawie, moja rodzina również. Jeśli wszystkim nam jest dobrze, to nie ma powodów aby to zmieniać. Ale jak już wspomniałem, mam jeszcze przez rok ważną umowę i zobaczymy jak to się wszystko potoczy. Nie mam z tym problemu, chętnie zostanę w Legii na zawsze.
– Wszyscy wiedzą, że jeśli będzie temat nowego kontraktu z Legią, to raczej nie będzie problemu byśmy się szybko dogadali.
5 lipca 2013, serbski „Blic”
– Powiedziałem sobie, że nadszedł czas na nowe wyzwania. Wierzę, że jestem teraz w najlepszym wieku dla piłkarza, jednak z drugiej strony kocham Legię i jeśli nie odejdę do końca sierpnia, nic wielkiego się nie stanie. Po prostu dalej będę starał się dać jej jak najwięcej.
– Mam oferty z innych klubów.
– Każdy, kto mnie zna, ten wie, ile czym dla mnie jest Partizan. Oczywiście chciałbym zagrać ponownie w tym klubie.
Radović, typowa Klara z „Zemsty”, a przynajmniej Klara, jaką przedstawiał Cześnik. „I chciałabym, i boję się”. To znaczy jak pytają z Serbii, to chciałabym, ale w Polsce to boję się.
Pewne „nieścisłości” dotyczą również słynnej masy Radovicia oraz jego sportowej sylwetki. Problem polega na tym, że legionista trzyma od lat sylwetkę całkiem konkretnego gracza Darts, które samo w sobie jest naprawdę pięknym sportem, ale niekoniecznie wymaga płaskiego brzucha. Rado jednak nie należy do tych zakompleksionych. – Pracuję nad sobą, dużo się pisało na temat mojej wagi, nie zawsze była to prawda. Ale co mogłem to poprawiłem. Ważę w tej chwili 78 kilogramów, ostatni raz ważyłem tyle w 2007 roku czyli wtedy, gdy przechodziłem do Legii – tłumaczy w wywiadzie dla legia.net. Internetowe archiwum jest jednak dla Radovicia bezlitosne. Rok 2011, „Magazyn Futbol”. – Przy wzroście 182 cm ważę 76 kilogramów. Według mnie idealnie. Ale zawsze znajdą się tacy co będą się czepiać. Zobaczcie jak świetnie gra Wayne Rooney, a jak ściągnie koszulkę to wszyscy się z niego śmieją. A Ronaldo, Adriano? Też byli niesamowici.
Naprawdę, byli niesamowici. Zasadniczo nie ruszalibyśmy tematu, ale trochę wkurza nas brak odwagi. Rado, albo przyznajesz, że Legia cię nie kręci i czmychniesz pierwszym lepszym czarterem do Rosji, czy z powrotem do Serbii, albo tatuujesz sobie eLkę na czole i utrzymujesz, że z tym klubem, to i na koniec świata. Ale chłopie, utrzymaj zdanie choć przez tydzień i w wywiadach dla dziennikarzy z dwóch państw. Inaczej każde twoje słowo w wywiadzie będzie trzeba dzielić na dwa, albo chociaż odejmować ze dwa, tak jak ty od swojej masy stojąc na wadze.