Artur Sobiech za chwilę może być jednym z największych wygranych letniego okienka transferowego. 23-letni napastnik wbrew pozorom nigdzie się nie wybiera, nie planuje żadnej zmiany klubu, tylko… odpadają mu kolejni konkurenci do pierwszego składu. Pierwszą dobrą informację usłyszał 11 czerwca, dzień przed swoimi urodzinami – Mohammed Abdellaoue przeniósł się do Stuttgartu za 3,5 miliona euro. Druga pojawiła się przed chwilą.

Didier Ya Konan zdążył dopiero co powrócić do Hannoveru, a już prosto z boiska powędrował do gabinetu lekarskiego. Po treningowym starciu z Christianem Schulzem upadł na ziemię i zwijał się z bólu. – Spytałem go od razu, co się dzieje. Powiedział, że czuje bardzo silny ból – mówi Schulz. Dirk Dufner, dyrektor sportowy klubu, wścieka się na towarzyszącego drużynie pecha i kolejne kontuzje, bo sprawa faktycznie jest poważna. Istnieje podejrzenie, że Ya Konan zerwał więzadła krzyżowe w lewym kolanie.
Jeśli sam transfer Abdellaoue niczego w praktyce nie przesądzał – Sobiecha i tak typowano na ławkę rezerwowych – tak kolejny konkurent wypadający na kilka tygodni/miesięcy szeroko otwiera Polakowi furtkę. Trener Mirko Slomka ma obecnie do dyspozycji Mame Dioufa, Deniza Kadaha (dwa mecze w pierwszym zespole), w razie konieczności ustawianego w drugiej linii Jana Schlaudraffa i właśnie Sobiecha. Jeszcze w czerwcu można było narzekać na kłopot bogactwa, a dziś Slomce takie słowa nie przeszłyby pewnie przez gardło.
Polski napastnik siedzi w Hannoverze już od dwóch lat i hasło „siedzi” najlepiej oddałoby jego dotychczasowy status. Oczywiście, trochę przesadzamy, bo kiedy Artur grał, to na ogół strzelał, ale… zbyt wiele jednak nie grał. Jakiś czas temu próbował wyprosić jakiś transfer, może wypożyczenie, a w odpowiedzi słyszał, że jest potrzebny. Ale naprawdę potrzebny może być dopiero teraz…