Wykopany grób dla właściciela klubu. Obrzucanie kamieniami siedziby federacji. Problemy z zorganizowaniem najprostszego treningu. Nie wiemy, czy CSKA Sofia, najbardziej utytułowany klub w Bułgarii, właśnie osiągnął absolutne dno, ale wiemy na pewno, że w tym sezonie nie poprowadzi go Christo Stoiczkow. Legendarny piłkarz powiedział dziś „mam dość, odchodzę”. Wytrwał miesiąc.
O tym, że jest człowiekiem, u którego wszystko musi być na jego zasadach, wiedzieliśmy od dawna. To, że nie uznaje półśrodków – też. Rok temu na Warszawskim Festiwalu Filmowym można było nawet obejrzeć o nim dokument. O nim, czyli o piekielnie charyzmatycznej osobowości. Facecie, który potrafi kokietować, zjednywać sobie ludzi, ale równocześnie ma nieprawdopodobną skłonność do popadania w konflikty. – Pójdzie za tobą w ogień, ale gdy raz go oszukasz, nigdy ci nie przebaczy – mówi w filmie jego przyjaciel, a my patrząc na karierę Christo myślimy sobie: no tak, rzeczywiście tak jest.
W środowisku piłkarskim poobrażał prawie wszystkich. Dziennikarzy, sędziów, prezesów, nawet prezydenta UEFA, któremu zarzucił kiedyś, że manipuluje wynikami spotkań. Jako selekcjoner Bułgarii pokłócił się z liderami kadry m.in. ze Stiljanem Petrowem. Spuścił z Primera Division Celtę Vigo, ponarzekał na pracę w RPA, stracił posadę dyrektora sportowego w Rostowie, bo oficjalnie nie było na niego pieniędzy, ale nieoficjalnie – wszyscy mieli go dość.
Christo Stoiczkow – wielki piłkarz i słaby trener. Dziś, gdy znowu traci kolejną pracę ta teza nadal się potwierdza. Nawet, jeśli w CSKA niczego nie spieprzył, to większość kibiców i tak zapamięta prosty komunikat – był i już go nie ma. Równy miesiąc, chociaż na dobrą sprawę w klubie nie pojawiał się już od dwóch tygodni.
Odchodzi nie ze swojej winy. CSKA to klub, o którym od lat mówi się, że panuje w nim burdel na kółkach. W długach tonął już w 2008 roku, gdy nowym właścicielem została firma Titan. Dziś sytuacja jest jeszcze gorsza. Nie ma wypłacanych pensji, nie ma transferów gotówkowych, są tylko kolejne odejścia i na ten moment 14 piłkarzy w kadrze. UEFA już postanowiła – w eliminacjach do Ligi Europy zamiast CSKA zagra Botew, a wkrótce może się okazać, że 31-krotnego mistrza Bułgarii nie będzie nawet w pierwszej lidze.
Sześć milionów euro długów. Zadymy pod siedzibą federacji. Ostatnio na boisku Stadionu Armii Bułgarskiej pojawił się uformowany grób z kamieniami w kształcie krzyża i nagrobkiem właściciela klubu. Stoiczkow przez pierwsze tygodnie próbował się w tym wszystkim jakoś odnaleźć, pracował bez umowy, był nawet moment, że miał zostać nowym właścicielem. Ostatecznie wygrał stary układ. – Kłamstwa nie mogą trwać w nieskończoność, nie pójdziemy w ten sposób do przodu – napisał dziś w swoim oświadczeniu.
On, człowiek o wielkim ego, kolejny raz poniósł porażkę. Chociaż z drugiej strony miesiąc pracy w CSKA to nie są znowu jakieś anomalia. Carlos Diogo, który rok temu przechodził z Saragossy wytrwał w tym domu wariatów niecałe dwa tygodnie.