Zapraszamy na wtorkowy przegląd prasy, w której znajdujemy dziś m.in. rozmowę z Lukasem Podolskim, felieton Tomasza Frankowskiego, wspomnienia Michała Ł»ewłakowa czy Michała Listkiewicza wypowiadającego się na łamach dwóch tytułów.
FAKT
Frankowski: Okres przygotowawczy to nie wakacje!
Większość polskich drużyn rozpoczęła przygotowania do nowego sezonu. Na wprowadzoną przez Ekstraklasę i PZPN reformę patrzę z zaciekawieniem. Nie myli się tylko ten, co nic nie robi, choć moim zdaniem takie zmiany mogą się okazać zbyteczne. W sezonie 2001/2002 też graliśmy innym systemem i nie był on do końca sprawiedliwy. Nie pamiętam już, czy kogoś skrzywdził, natomiast wiem jedno – po roku wrócono do tradycyjnego systemu… Teraz najwięcej kontrowersji wzbudza podział punktów. Rzadko zdarza się, że mistrz Polski ma punkt przewagi nad drugą drużyną w tabeli, ale teoretycznie taka sytuacja jest możliwa. Istnieje prawdopodobieństwo, że właśnie teraz tak się stanie, bo walczy się nie tylko o mistrzostwo, ale również o udział w pucharach czy o utrzymanie. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby 18 drużyn w lidze, ale do tego potrzebne są kluby o odpowiednim zapleczu finansowym, bazie i infrastrukturze. W tej chwili takie kryteria spełnia może pięć czy sześć zespołów. Pójście w model szkocki czy duński, gdzie liga składa się z 12 ekip, też nie jest najlepszym pomysłem. Polska jest za dużym krajem, żeby dokonać takiej rewolucji.
Błaszczykowski kupił ferrari za 1,5 miliona złotych.
Jakub Błaszczykowski (28 l.) nie należy do bardzo rozrzutnych. Jednak po zakończeniu sezonu przedłużył kontrakt z Borussią Dortmund do 2018 roku i postanowił zrobić sobie prezent. Parafowanie nowej umowy uczcił kupieniem superszybkiego samochodu. Kapitan reprezentacji Polski sprawił sobie piękne Ferrari 458 Italia. Włoskie cacko to prawdziwy potwór napędzany 4,5 litrowym silnikiem o mocy 570 koni mechanicznych. Prędkość maksymalna to 325 km/h. Do setki rozpędza się w 3,4 sekundy! Takie ferrari to towar luksusowy, za który trzeba porządnie zapłacić. Cena nie dla zwykłego śmiertelnika: od 600 tysięcy do nawet 1,5 miliona złotych. Błaszczykowski może sobie jednak pozwolić na wydanie takiej kwoty. Po przedłużeniu kontraktu z Borussią zarabia miesięcznie ok 800 tysięcy złotych.
Michał Ł»ewłakow: Kiedyś byłem zapchajdziurą.
Zacząłem przygodę z piłką klasycznie, od grania na podwórku. Mieliśmy dużo szczęścia, bo w naszym bloku mieszkał nauczyciel wf ze szkoły, do której chodziliśmy. To on stworzył nabór do mojej pierwszej drużyny i był tak naprawdę naszym pierwszym trenerem. Nazywał się Jerzy Smoliński. Grupa liczyła 30 zawodników, z której w wyniku selekcji pozostało 18. Przenieśliśmy się do Drukarza Warszawa. Dla mnie i Marcina był to przede wszystkim sposób na spędzanie wolnego czasu. Rodzice nigdy nam niczego nie zabraniali. Mama dbała bardziej o szkołę, ojciec kształtował nasz charakter. Był tak naprawdę naszym pierwszym menedżerem. Wpoił nam wszystkie najważniejsze zasady. Był najwierniejszym kibicem, do swoich ostatnich dni. Trener Smoliński z Drukarza przeniósł się do Marymontu. Większość chłopaków poszła za nim. Byliśmy w niego niesamowicie zapatrzeni. Przed dwa lata jeździliśmy z Grochowa na Ł»oliborz. Szkoleniowiec w końcu wyjechał do Stanów Zjednoczonych, a ja i Marcin przenieśliśmy się do Polonii.
RZECZPOSPOLITA
Bośnia obiera kurs na mundial.
Dwa razy nie udało się awansować na wielki piłkarski turniej po barażach. Dwa razy na drodze do szczęścia stawała Portugalia. Teraz ma być inaczej, bo po pierwsze – grupa w eliminacjach jest łatwiejsza, po drugie – piłkarze wreszcie ciągną wózek w jedną stronę. Prawie 20 lat po wojnie domowej, najbardziej krwawym konflikcie w Europie po zakończeniu drugiej wojny światowej, do głosu doszło pokolenie wychowane za granicą. Bałkańska fantazja okiełznana przez europejską taktykę dała piorunującą mieszankę. Wojna kosztowała życie 200 tysięcy osób, prawie dwa miliony uciekły z kraju w poszukiwaniu lepszego jutra. Każdy piłkarz ma swoją historię. Mama nie pozwoliła Edinowi Dżeko pójść grać w piłkę, po kilku minutach boisko zostało zbombardowane. Miralem Pjanić pamięta tylko, że kiedy uciekał z rodziną do Luksemburga, nie mógł wziąć ze sobą więcej niż jedną maskotkę. Gra dla reprezentacji Bośni to dla nich coś więcej, niż występy dla ojczyzny przodków. Bośnia i Hercegowina była jak smutna konieczność – po porozumieniu w Dayton na jeden skrawek ziemi rzucono Bośniaków, bośniackich Serbów i bośniackich Chorwatów każąc im zapomnieć o historii i spróbować stworzyć jedno państwo. Ł»yli obok siebie, ale nie lubili się zauważać. Każdy miał swoje gazety i swoje kluby piłkarskie. Do 2000 roku na terenach Bośni były trzy ligi, stworzenie jednej wydawało się zbyt niebezpieczne.
GAZETA WYBORCZA
Kilku zawodników przyjedzie na testy medyczne do Śląska.
Prezes Śląska Piotr Waśniewski zapowiada, że na testy medyczne przyjedzie kilku nowych graczy. Wśród nich mogą być Łukasz Piątek z Polonii Warszawa i Portugalczyk Marco Paixao. Deklaracja szefa zarządu Śląska oznacza, że wrocławianie są już na ostatniej prostej w sprawie dokonania kilku transferów. Być może uda się je sfinalizować do środy, czyli dnia, kiedy drużyna trenera Stanislava Levego rozpocznie przygotowania do nowego sezonu. Dwa najbardziej prawdopodobne cele ubiegłorocznego mistrza kraju to defensywny pomocnik Łukasz Piątek, który grał w Polonii Warszawa, oraz Marco Paixao – portugalski napastnik występujący na Cyprze. Tego ostatniego wrocławianie wypatrzyli na letnim obozie przygotowawczym, gdzie oprócz zajęć ze swoją drużyną przypatrywali się również meczom drużyn miejscowych. Paixao zrobił na nich bardzo dobre wrażenie, a swoje predyspozycje potwierdził także w zakończonym już sezonie, kiedy dla Ethnikosa Achnas zdobył 15 bramek i został trzecim strzelcem ligi cypryjskiej. W przeszłości 28-letni zawodnik występował m.in. w szkockim Hamiltonie, irańskim Naft Teheran oraz w rezerwach FC Porto.
Cwetan Genkow wyszedł z Wisły po angielsku.
Najdroższy zawodnik Wisły wypowiedział umowę. Cwetan Genkow chce przenieść się do Lewskiego Sofia, a dziś okaże się, czy krakowianie do tego odejścia nie będą musieli dopłacić. Na starcie przygotowań kadra Wisły nie wygląda obiecująco. Na pierwszym treningu stawiło się 14 piłkarzy i trzech bramkarzy. Dołączy do nich jeszcze Gordan Bunoza, ale na powrót Cwetana Genkowa krakowianie nie mają co liczyć. – Cwetan chce zmienić otoczenie i nie chodzi tylko o zaległe pieniądze. Ważniejsza jest możliwość występu w europejskich pucharach, a właśnie kluby, które w nich zagrają, są nim zainteresowane – podkreśla Emil Danczew, agent Bułgara. Genkow wiosną pokazał, że za Wisłę nie zamierza umierać. Spisywał się słabo, a z klubu dochodziły głosy, że symuluje kontuzje. Do tego Bułgar narzekał na trenera Tomasza Kulawika, atmosferę w klubie i zaległości z płatnościami. Na wczorajszym treningu Genkow się nie stawił, a w bułgarskich mediach pojawiły się informacje, że jest o krok od podpisania umowy z Lewskim. – Oprócz tej oferty mam jeszcze pięć innych – zapewniał. Chwilę po tym Wisła poinformowała, że zawodnik „jednostronnie wypowiedział umowę”. – Nie chcę komentować tej sprawy – ucina Jacek Bednarz, prezes Wisły.
SPORT
Dziś zapadnie decyzja w sprawie licencji GKS-u Katowice.
– Wszystkie dokumenty zostały przesłane już wcześniej. Tym niemniej wybieram się na posiedzenie komisji, by – w razie pytań – móc doprecyzować wiadomości zawarte w tych dokumentach – mówi Wojciech Cygan, wiceprezes klubu. GKS przygotował zaświadczenie z urzędu skarbowego, wstępne oświadczenie z ZUS-u o możliwości zawarcia układu ratalnego. – Osiągnęliśmy także porozumienie prawie ze wszystkimi piłkarzami, wnioskującymi do komisji o niewydanie nam licencji – przyznaje Cygan. Z jedną osobą nie udało się dojść do porozumienia. Dodajmy, że GKS funkcjonuje obecnie bez prezesa. Wczoraj wygasła kadencja Bogusława Wyszomirskiego. Cygan jest teraz najpoważniejszym kandydatem do objęcia tego stanowiska. Podczas wczorajszego walnego zgromadzenia akcjonariuszy udzielono absolutorium byłym członkom zarządu, czyli m.in. Jackowi Krysiakowi, Radosławowi Bryłce i Ireneuszowi Królowi.
POLSKA THE TIMES
Rozmowa z Lukasem Podolskim.
Trzyma się pan z Polakami – Wojciechem Szczęsnym i Łukaszem Fabiańskim?
– Pewnie. Cały czas gadamy po polsku, w szatni, w autokarze.
Cały czas stanowi pan też o sile ofensywnej reprezentacji Niemiec, ma pan za sobą 110 meczów w kadrze i 46 goli. Awans na mundial macie już prawie w kieszeni.
– Niemcy nigdy nie mieli problemu z awansem. Tu raczej problem jest jak wygrać turniej, a nie jak do niego awansować.
Był pan na wieczorze kawalerskim Roberta Lewandowskiego na Lazurowym Wybrzeżu?
– Wystarczy, że Peszko tam był (śmiech).
Co pan myśli o całym tym zamieszaniu wokół jego transferu do Bayernu Monachium?
– Przede wszystkim to powinno być tak, że to on zadecyduje, a nie dziennikarze czy menedżerowie. To jest chłopak, który w lidze strzelił w tym sezonie 24 gole. Poradziłby sobie właściwie wszędzie. Idealnie pasowałby choćby do nas, do Arsenalu Londyn.
DZIENNIK POLSKI
Arkadiusz Głowacki: Jest pole do popisu dla zarządu
Gdy prezes Jacek Bednarz przedstawiał trenera Franciszka Smudę, powiedział, że w Wiśle zaczyna się nowa epoka. Pan też ma poczucie, że rozpoczyna się lepszy czas?
– Czy ja wiem? Na razie próbujemy poznać nowe realia, nowe zasady. Jest nas niewielu. Na pierwszym treningu było raptem siedemnastu piłkarzy. Mamy nadzieję, że we wtorek może ktoś dojedzie. Na pewno chcielibyśmy, żeby dla Wisły była to nowa, lepsza era. Ale też wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nie stanie się to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zdajemy sobie sprawę, że będzie to trochę trwało i zarówno nas, jak i klub czeka sporo pracy.
Trener Smuda miał długie przemówienie na przywitanie?
– Poszło szybko i sprawnie. Trener nie musiał się przedstawiać, bo wszyscy trenera znają.
Ale piłkarzy, którzy współpracowali z tym szkoleniowcem, w drużynie nie ma za wielu.
– No tak, ale i wszyscy przecież wiedzą, jaki ma styl pracy. Myślę, że nawet obcokrajowcy zaczerpnęli opinii o tym szkoleniowcu. Trener Smuda nie jest anonimowy, więc pewne zarysy tego, jak będzie wyglądała nasza współpraca, każdy zna.
SUPER EXPRESS
Michał Listkiewicz: Franciszek Smuda bredzi
Brak samokrytyki to cecha ludzi bez klasy. Smuda bredzi, że „ludzie na ulicy gratulują mu występu reprezentacji na EURO”, a były pryncypał Grzegorz Lato twierdzi, że „jego prezesura była wspaniała i wszystko ponownie zrobiłby tak samo!”. Słowo „przepraszam” warto czasem z siebie wydusić. Sam to zrobiłem, odchodząc z PZPN, i odwiedzając stadiony, czuję, że ludzie to doceniają. Ligowi piłkarze lubią narzekać na biedę, a na klubowych parkingach – wypasione bryki. To samo z „kawiorową lewicą”. Zjazd tej formacji ucieszył fanów motoryzacji, delegaci nie przyjechali maluchami ani syrenkami. Mnie, wnukowi komunistki, bliżej do lewicy Ikonowicza niż Oleksego, który nie jest już kibicem piłkarskim, po tym jak jego pracodawca zmienił zainteresowania. Różnych mamy prezesów z Górnego Śląska: jest dyzmowaty Ireneusz Król, grabarz Polonii, i jest roztropny, uczciwy Jarosław Kołodziejczyk z Piasta. W Gliwicach płacą mniej, niż gdzie indziej obiecują. Nie żyją ponad stan, płacą w terminie, pokazują drzwi nachalnym menedżerom. Gliwice to dziś dobry kierunek udania się po nauki dla innych prezesów.
Transfery w Legii: Henrik Ojamaa już jest, Raul Bravo będzie dziś
Wczoraj piłkarze warszawskiej Legii rozpoczęli przygotowania do nowego sezonu. Zaprezentował się już podczas nich nowy nabytek estoński pomocnik Henrik Ojamaa (22 l.). Jednak to nie koniec wzmocnień mistrza Polski. Dziś na Łazienkowskiej pojawi się utytułowany Hiszpan Raul Bravo (32 l.), który ma za sobą występy w barwach Realu Madryt. Ojamaa to pierwszy transfer Legii w letnim oknie. Został kupiony ze szkockiego Motherwell. Wczoraj reprezentant Estonii był przejęty pierwszym dniem w nowych barwach. W klubie pojawił się jako pierwszy. Szybko nawiązał kontakt z resztą zespołu, szczególnie z gruzińskim napastnikiem Wladimirem Dwaliszwilim, z którym rozmawiał po angielsku. Na Łazienkowskiej zapowiadają, że Estończyk to nie ostatnie wzmocnienie Legii przed walką w eliminacjach Ligi Mistrzów. Wierzą, że będzie nim Raul Bravo, którego piłkarska wizytówka budzi szacunek.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Rozmowa z Inakim Astizem, który zostaje w Legii.
Zostaje pan w Legii?
– Wszystko wskazuje na to, że tak. Jesteśmy blisko, ale dopóki nie podpiszę nowego kontraktu, nie mogę powiedzieć na sto procent. Wszystko jest na dobrej drodze.
Chciał pan odejść?
– Nie. Od początku deklarowałem, że chcę zostać w Legii. To było najlepsze rozwiązanie i wszystko wskazuje na to, że tak się stanie.
Osobiście pan negocjował czy przez agenta?
– Rozmowy prowadził agent. Ja chciałem odpocząć, miałem urlop. Przekazałem mu informację, że chcę dalej grać w Legii, bo bardzo dobrze czuję się w tym klubie i w Warszawie. Skoro tak jest, to po co zmieniać? Jestem zadowolony, że rozmowy potoczyły się tak, iż nadal będę tutaj występował.
Ile ma obowiązywać umowa?
– Dwa lata. Mam nadzieję, że to nie ostatni mój kontrakt. Nie miałem jakichś poważniejszych kontuzji, więc liczę, że pogram w piłkę jeszcze kilka lat.
Jeszcze raz Listkiewicz: Jak zwalniać Fornalika, to teraz.
Wczoraj Zbigniew Boniek oświadczył, że nie zmieni selekcjonera, ale jeszcze kilka dni temu rozważał rozstanie się z nim za porozumieniem stron.
– Jeżeli zamierzał Fornalika zwolnić, powinien zrobić to teraz. Każdy kolejny dzień będzie stracony. Szansę na awans ciągle mamy. I to nie taką małą. Spójrzmy spokojnie: wygrywamy dwa mecze: u siebie z Czarnogórą i na wyjeździe z San Marino. Do Kijowa jedziemy grać mecz o wszystko. Jeżeli nie zwyciężymy dwóch najbliższych spotkań, to możemy później eksperymentować.
Fornalik powinien zostać zwolniony?
– Prezes ma prawo, a nawet obowiązek, zwolnić pracownika dla dobra reprezentacji. Konsekwencje zaniechania spadną i tak na niego. Jak przegrywamy, zły jest prezes. Jak wygrywamy, dobrzy są piłkarze. Przerabiałem to. Boniek ma stworzyć jak najlepsze warunki. Choć i to nie zawsze pomaga, co pokazało ostatnie EURO.
To ze strony Bońka fair, że wymuszał na Fornaliku rezygnację?
– On jest pracodawcą. Jeżeli nie jest zadowolony, to zwalnia. Nie jest to miłe, ale takie jest życie.
A pan jakby się zachował na miejscu Bońka?
– Nie wiem, nie jestem przy drużynie. Aczkolwiek teraz jest kluczowy moment. Jak zmieniać, to teraz.