We Wrocławiu brak klasy i brak logiki

redakcja

Autor:redakcja

17 czerwca 2013, 00:16 • 3 min czytania

Chyba nie ma wątpliwości, że w kategorii „najbardziej nieporadny działacz ostatnich dwunastu miesięcy” musiałby wygrać ktoś ze Śląska Wrocław. Kto konkretnie – niech tam sobie ustalą sami. Naturalnym kandydatem wydaje się prezes, Piotr Waśniewski. Najpierw Legia Warszawa zgarnęła mu Tomasza Jodłowca, później rosyjska Wołga podprowadziła Marcina Kowalczyka, następnie niemieckie Bochum zgarnęło Piotra Ćwielonga. Facet nawet nie wiedział, kiedy i dokąd odchodzą jego podstawowi zawodnicy. Stracić praktycznie za darmo trzech zawodników – to ewenement nawet w polskich warunkach.
Pewnie w przypływie bezradności pan Waśniewski uznał, że będzie się na zawodnikach odgrywał. Słabe to i bez klasy. Ćwielong i Kowalczyk już usłyszeli, że muszą trenować ze Śląskiem do końca czerwca (wtedy kończą im się kontrakty) i zupełnie pana prezesa nie obchodzi, że to irracjonalne.

We Wrocławiu brak klasy i brak logiki
Reklama

Najpierw fakty – kontrakty Ćwielonga i Kowalczyka kończą się 30 czerwca. Ćwielong związał się już z Bochum, natomiast Kowalczyk z Wołgą (chociaż ten fakt został przez Śląsk zaskarżony, więc zapowiada się kolejna przegrana przez ten klub batalia – ale to już tradycja). Obaj zaproponowali, że mogą się zrzec wynagrodzenia za czerwiec, jeśli klub pozwoli im odejść wcześniej i rozpocząć przygotowania z zespołami, w których będą grali w przyszłym sezonie. Teoretycznie dla Śląska to sam zysk – można zaoszczędzić grube kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pożytku na treningach z Ä†wielonga i Kowalczyka nie będzie żadnego, bo przecież trener już ich nie potrzebuje (niby do czego?). Obaj mogą natomiast psuć od środka atmosferę, swoim zrzędzeniem albo przekonywaniem reszty zawodników, o ile większe pieniądze da się zarobić w innych ligach.

Nie ma ani jednego rozsądnego argumentu za tym, żeby Ä†wielong i Kowalczyk mieli uczestniczyć w przygotowaniach Śląska do sezonu 2013/2014. Są natomiast argumenty za tym, że to bez sensu. Pierwszy – finansowy. Obaj mogą odpuścić po jednej pensji. Zawsze coś. Drugi – interpersonalny. Obaj mogą negatywnie wpływać na resztę zespołu. Trzeci – ludzki. Jest jeszcze coś takiego, jak dobre obyczaje. Piotr Ćwielong grał we Wrocławiu 3,5 roku. W tym czasie trzy razy drużyna kończyła sezon na podium, raz sięgnęła po mistrzostwo kraju. To historyczny sukces. Niczego złego Śląskowi Ćwielong nie zrobił, wręcz przeciwnie. Można byłoby na koniec mu powiedzieć: – Wolisz grać w Niemczech, szkoda, ale to twoja decyzja, życzymy ci powodzenia… Wręczyć kwiaty, pamiątkową koszulkę, pstryknąć fotkę. Po prostu – można byłoby pożegnać się jak ludzie.

Reklama

A zamiast tego są jakieś złe emocje, zupełnie niepotrzebne.

Jak tak dalej pójdzie, potrenuje Ćwielong ze Śląskiem do 30 czerwca. Weźmie jeszcze pensje za czerwiec i wyjedzie, wyklinając klub pod nosem.

Brak klasy. I brak logiki. Tak sobie na koniec pomyśleliśmy: zaoszczędzić kilkadziesiąt tysięcy złotych na pensjach dwóch piłkarzy klub nie chce, ale kolejna pożyczka od miasta albo od wodociągów to się zawsze przyda, prawda?

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama