Przybecki zarobi w Zagłębiu, Skorża odpoczywa w kraju, Brożek odchodzi z Huelvy

redakcja

Autor:redakcja

13 czerwca 2013, 09:36 • 12 min czytania

Zapraszamy na czwartkowy przegląd prasy, w której tym razem można znaleźć m.in. dwie rozmowy z Maciejem Skorżą, wywiady z Frankiem Smudą, Ivanem Djurdjeviciem i Pawłem Brożkiem. Kilka ligowych doniesień transferowych też się znajdzie.

Przybecki zarobi w Zagłębiu, Skorża odpoczywa w kraju, Brożek odchodzi z Huelvy
Reklama

FAKT

Za futbol karano śmiercią – 1. odcinek nowego cyklu „mroczne karty futbolu”

Reklama

Polska była jedynym miejscem w Europie, gdzie za grę w piłkę nożną groziła kara śmierci. Piłkarze kadry Polski zastanawiają się nad wyborem miejsca, w którym mogą spędzić urlop. Nad tym jak się ubrać i uczesać. Kiedyś reprezentanci Polski mieli dużo poważniejsze dylematy. Ł»ycie stawiało ich w sytuacjach, z których nie było dobrego wyjścia. „Podpisz ten papier i nadal będziesz mógł grać w piłkę. Jeśli odmówisz, trafisz razem z rodziną do obozu koncentracyjnego”. Wybór więc wydawał się być prosty. Ale nie dla tych, którzy musieli go dokonać. Na szali leżało dużo więcej. Niektórzy woleli zdradę od śmierci. Dla innych honor był ważniejszy od życia. Jednak w tamtym świecie czarno-białe były tylko filmy. I niemiecki orzeł. Tak jak teraz był czerwiec. Reprezentacja właśnie odpadła z Mistrzostw Świata we Francji. Po dogrywce przegrała 5:6 z Brazylią. To był niesamowity mecz. Cztery gole dla Polski zdobył Ernest Wilimowski. Po roku znów dokonał niebywałego wyczynu podczas meczu Polska – Węgry. Wywalczył rzut karny i ustrzelił hattricka, dzięki czemu wygraliśmy 4:2. Nie został jednak narodowym bohaterem. Nic dziwnego. Trzy dni później wybuchła II wojna światowa, a nasz supersnajper przeszedł na stronę wrogę. Podpisał volkslistę świadcząc o niemieckim pochodzeniu i wyjechał do swojej nowej ojczyzny. Wrócił niemal dokładnie po trzech latach. Jako Ernst, reprezentant Niemiec, które w Bytomiu podejmowały Rumunię. To była jego ostatnia wizyta na ukochanym, rodzinnym Górnym Śląsku. Jako zdrajca nie miał powrotu. Został zapomniany po obu stronach Odry.

Miłosz Przybecki – od zera do milionera

Miłosz Przybecki (22 l.) zostanie nowym zawodnikiem Zagłębia Lubin. Jak dowiedział się Fakt, zawodnik Polonii Warszawa za podpis na kontrakcie dostanie od nowego klubu pół miliona złotych! Umowa zawodnika z Zagłębiem ma obowiązywać przez trzy lata. Menedżer Przybeckiego wynegocjował dla swojego klienta miesięczną pensję w wysokości ok. 50 tysięcy złotych. فatwo policzyć, że na tym transferze zarobi więc ponad 2 miliony złotych!
Sam zainteresowany nie chce komentować tych doniesień. – Nie podpisałem żadnego kontraktu z Zagłębiem, bo po prostu nie mogłem tego zrobić. Cały czas mam ważną umowę z Polonią i dopóki nie będę wolnym zawodnikiem, to nie mogę podpisać nowego kontraktu z żadnym klubem – powiedział nam Przybecki. Zagłębie gwarantuje piłkarzowi stabilność finansową, a tego brakowało mu w Polonii. Od ośmiu miesięcy pomocnik nie dostawał wynagrodzenia, dlatego rozwiązanie kontraktu z Czarnymi Koszulami jest formalnością. – Jestem na wakacjach i pozostawiłem te sprawy swojemu agentowi. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby grać w piłkę na poziomie ekstraklasy – dodał Przybecki.

Mamy również fotostory z Robertem Lewandowskim i jego partnerką Anną Stachurską.

RZECZPOSPOLITA

Rozmowa z Franciszkiem Smudą.

Pytając o ryzyko myślałem przede wszystkim o tym, na co może pan liczyć. Bo jeśli właściciel nie wyłoży pieniędzy na zawodników, to Wisłę może czekać kolejny rok rozczarowań.
– Bogusław Cupiał nie zamierza wycofywać swoich udziałów w klubie, a ponieważ jest w nim już piętnaście lat, wie coraz więcej. Miał tu już różnych trenerów, z zagranicznymi włącznie, umie odróżniać doradców kompetentnych, od potakiwaczy. Obiecał, że będzie inwestował. Ale nie ma worka bez dna.

Ile pieniędzy obiecał na transfery?
– Nawet nie zadałem takiego pytania. Wiadomo, że kilku zawodników odeszło, trzeba ich zastąpić nowymi, ale nie ma mowy o wymianie całej drużyny. To byłoby nielogiczne i niemożliwe pod względem finansowym. Teraz każdy junior ma swojego agenta, trzeba z nimi negocjować, nie wiem jeszcze kogo uda się zatrzymać w klubie. Właściciel powiedział: ja ci pomogę. I to mi wystarczy.

Wisła źle wyszła na zatrudnieniu obcokrajowców. Czy to się zmieni?
– Nie dzielę zawodników na Polaków i cudzoziemców. Ale pamiętamy Wisłę, złożoną niemal wyłącznie z graczy obcych. Dobrze się zaczęło i źle skończyło. Zawodnik musi się identyfikować z klubem, a kibic musi czuć, że wszyscy grają dla niego i dla herbu. Na potrzeby Wisły będzie pracowało kilka osób, które bardzo zasłużyły się dla klubu. Wśród skautów znajdą się – Zdzisław Kapka, Maciek Ł»urawski, Marcin Kuźba, Cleber, może Mauro Cantoro. Prawdopodobnie Kazio Kmiecik będzie pomagał w treningach z napastnikami. Będzie więcej Wisły w Wiśle. A na koszulki piłkarzy wróci Biała Gwiazda.

GAZETA WYBORCZA

Cezary Kulesza o nowym trenerze Jagiellonii.

Sporo już nazwisk szkoleniowców padało w kontekście objęcia Jagiellonii. Na liście kandydatów do zastąpienia Tomasza Hajty mieli być podobno m.in.: Michał Probierz (objął niedawno Lechię Gdańsk), Dariusz Pasieka, Jurij Szatałow, Maciej Skorża, Rafał Janas, Piotr Stokowiec, Robert Podoliński. Dwaj ostatni trenerzy byli dotychczas najpoważniejszymi kandydatami. – Nie będę mówił o nazwiskach, kandydatów nie ubywa. Jeszcze mamy chwilę czasu i kogoś wybierzemy. Może to będzie już w tym tygodniu. Spokojnie, do 20 czerwca zdążymy [wtedy Jagiellonia rozpoczyna przygotowania do nowego sezonu – red.] – mówił jeszcze w środę Cezary Kulesza, prezes i jeden z właścicieli białostockiego klubu. Nie wiadomo też jeszcze jak będzie wyglądała kadra Jagiellonii w przyszłym sezonie. Zabraknie w niej Lubosa Hanzela, z którym rozwiązano kontrakt oraz Tomasza Frankowskiego, który zakończył piłkarską karierę. Być może nie będzie w niej również Euzebiusza Smolarka oraz Tomasza Bandrowskiego, którym co prawda zaproponowano podobno nowe umowy, ale na warunkach raczej gorszych od dotychczasowych.

Nowy pomysł na przyszłość Polonii Warszawa.

Jerzy Engel – menedżerem, Piotr Dziewicki – dyrektorem sportowym, Paweł Olczak – dyrektorem ds. organizacyjnych – tak ma wyglądać sportowy zarząd powstającej właśnie Polonii. Funkcja trenera zostanie zaproponowana w pierwszej kolejności Piotrowi Stokowcowi. – Złożymy taką propozycję Piotrowi, bo tak wypada. Pewnie odmówi, ma propozycje pracy z wyższych lig, ale chcemy też w ten sposób docenić to, co zrobił dotychczas dla Polonii – zapowiada prezes Stowarzyszenia Klubu Sportowego Polonia Warszawa Grzegorz Popielarz. Stokowiec w środę wrócił po krótkim urlopie do Polski, pojawił się też na Konwiktorskiej, by odebrać sprzęt sportowy. Pewnie zostanie wkrótce trenerem drużyny ekstraklasy. Miał już propozycję objęcia stanowiska szkoleniowca w Jagiellonii Białystok, ale z klubem z Podlasia się nie porozumiał. Teraz prowadzi rozmowy z Cracovią. Sam nie chce przesądzać, gdzie podejmie pracę w przyszłym sezonie. Tak jak nieznane są losy byłego trenera, tak samo wciąż nie wiadomo, w której lidze nastąpi reaktywacja Polonii, ale przynajmniej przesądzone jest to, że do niej dojdzie. – Zaczynamy konkretnie działać. Wszystkie strony się dogadały. Mam nadzieję, że teraz to pójdzie już szybko – mówi Popielarz.

SPORT

Zieliński: Zawiedliśmy wszyscy, nie tylko piłkarze i trenerzy

To właśnie na Zielińskiego spadła największa krytyka spośród wszystkich ludzi, którzy odpowiadają za to, że Ruch skończył sezon na dopiero 15. pozycji. – Przyznaję, że nie było ani przyjemne, ani poważne to, co o mnie wypisywała l nie tylko lokalna prasa. A „kierunek” był jeden – zlinczować go, zlikwidować, wyrzucić klubu! – przyznaje szkoleniowiec. – Ojców sukcesu jest wielu. Porażka zawsze obcuje z samotnością. My, trenerzy, musimy zdawać sobie z tego sprawę. Wybrano mnie na kozła ofiarnego i z mojej perspektywy to krzywdząca dla mnie opinia, ponieważ zawiedliśmy wszyscy, nie tylko piłkarze i trenerzy. Ale trudno. Wziąłem całą winę na swoją klatę – mówi Zieliński, który pozostał na swoim stanowisku. Z pracą pożegnał się za to jego asystent, Marcin Węglewski. Zieliński chciał dalej współpracować z trenerem, jednak działacze nie chcieli przedłużyć z nim wygasającej umowy. Jak to argumentowali? – W sztabie szkoleniowym Ruchu w nowym sezonie powinno się znaleźć więcej ludzi z tego regionu, którzy doskonale znają realia klubowe – wyjaśnia Zieliński.

Nikt nie chce najlepszego trenera I ligi

Dobra praca trenera Piotra Mandrysza została doceniona. Opiekun GKS-u Tychy został wybrany, w plebiscycie stacji telewizyjnej Orange Sport, najlepszym szkoleniowcem zaplecza ekstraklasy! Nie było to jedyne wyróżnienie dla tyszan. Najlepszym obrońcą ligi został wybrany فukasz Kopczyk. Piotr Misztal zajął drugie miejsce w rankingu bramkarzy, a Piotr Rocki również znalazł się na drugiej pozycji w klasyfikacji najlepszych pomocników.Gdzie będzie pracował Mandrysz w przyszłym sezonie? Ofert jak na razie nie ma. – Bo nie mam w zwyczaju wpraszania się do klubów. Nie wiem w tej chwili, czy moja praca w Tychach została dostrzeżona, czy znajdę pracę natychmiast, czy później. Ta branża jest nieprzewidywalna, muszę więc uzbroić się w cierpliwość – mówi trener.

DZIENNIK POLSKI

Rozmówka z Pawłem Brożkiem.

Huelva to już przeszłość. Gdzie będzie Pan grał w nowym sezonie?
– Zaczyna się coś pojawiać, choć na razie bez większych konkretów. Wróciłem do Polski, odpoczywam i mam trochę czasu, żeby zastanowić się, co dalej.

Po tym, jak potoczyła się Pańska kariera w Trabzonie, Celticu Glasgow i Huelvie, pewnie teraz będzie Pan zastanawiał się dwa, trzy razy zanim podpisze kontrakt z kolejnym klubem.
– Prawda jest taka, że w przypadku Huelvy nie miałem praktycznie czasu na zastanawianie się. Po tym jak rozwiązałem kontrakt z Trabzonsporem, musiałem błyskawicznie, w ciągu dwóch, trzech dni podjąć decyzję, czy przyjmuję ofertę Hiszpanów. Była to konkretna propozycja, więc ją przyjąłem. Teraz na pewno będę tego czasu na wybór nowego klubu miał więcej.

W Polsce interesuje Pana tylko Wisła czy przyjąłby Pan ofertę z innego klubu?
– Wisła zawsze jest na pierwszym miejscu! Nie oznacza to jednak, że złożę deklarację, że nie zagram w żadnym innym polskim klubie. Nie będę krył, że myślę o powrocie do kraju, biorę też pod uwagę kolejny wyjazd za granicę. Zobaczymy, jak się to wszystko ułoży.

SUPER EXPRESS

Krótka rozmówka z Maciejem Skorżą, który wraca do Polski.

Bajecznie bogaci właściciele klubów z Arabii Saudyjskiej zmieniają trenerów jak rękawiczki. Pan Ettifaq wytrzymał cały sezon. To rekord tamtejszej ligi?
– Może nie rekord, bo w trzech klubach (na 14 – red.) nie wymieniono trenerów przez cały sezon, ale to dobry wynik. Kiedy we wrześniu 2012 roku przejąłem drużynę, byłem już czwartym trenerem Ettifaq w tamtym roku. W połowie rozgrywek właściciel, tnąc koszty, pozbył się dwóch Brazylijczyków. Poza tym opóźnienia finansowe wobec zawodników były tak duże, że niektórzy odmawiali gry nawet w azjatyckiej Lidze Mistrzów. Dlatego fakt, że dotrwałem do końca umowy, daje mi naprawdę dużą satysfakcję.

Sportowo już tak różowo nie było. Ettifaq zakończył rozgrywki ligowe poza podium, a w Lidze Mistrzów nie wyszliście z grupy.
– Przed sezonem odeszło sześciu podstawowych zawodników. Objąłem rozbity zespół, widmo spadku zaglądało nam w oczy. Skończyliśmy rozgrywki na szóstej pozycji. Graliśmy w półfinale azjatyckiego odpowiednika Ligi Europejskiej, a awans z grupy Champions League przegraliśmy dopiero w ostatnim meczu, z drużyną z Kataru. Poza tym wypromowaliśmy wielu młodych zawodników, w tym reprezentanta Arabii Saudyjskiej Yahie Al Shehri, który w zeszłym tygodniu przeszedł do Nassr Rijad za rekordową w historii saudyjskiej ligi kwotę – 13 milionów dolarów.

Skoro było tak dobrze, to dlaczego zamiast przedłużyć umowę, wrócił pan do Polski?
– To była trudna decyzja. Z Arabii wywiozłem miłe wspomnienia, poznałem ciekawych, otwartych ludzi. Kiedy całym sztabem oglądaliśmy z Arabami mecz Borussii z Realem i cztery gole Roberta Lewandowskiego, gratulacjom nie było końca. Duma nas rozpierała, aż ciarki przechodziły po plecach. Podobnie na torze w Bahrajnie przed wyścigiem Formuły 1, kiedy pokazano nam w galerii sław fotografię Roberta Kubicy stojącego na podium. Jednak uznałem, że priorytetem jest rodzina.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Piast Gliwice chce milion euro za Dariusza Trelę.

Bardzo dobra postawa Dariusza Treli w rozgrywkach ekstraklasy zaowocowała kilkoma ofertami transferu. Bramkarza Piasta chcą kluby z II ligo hiszpańskiej i Ukrainy, a także Zagłębie Lubin. Gliwiczanie skłonni są go sprzedać, ale chcą za transfer piłkarza milion euro. – Wcale nie uważam, żeby milion euro za takiego zawodnika było ceną zaporową – stwierdza prezes klubu Jarosław Kołodziejczyk. – Nie mamy ciśnienia, żeby sprzedawać Darka za mniejsze pieniądze – wyjawia prezes. W Piaście zdają sobie sprawę z tego, że Treli za rok wygasa umowa z klubem i już zimą może się związać z dowolnym pracodawcą. – Przed nami sześć miesięcy na załatwienie tego tematu. Mogę zdradzić, że wkrótce zamierzamy Darkowi zaproponować przedłużenie kontraktu o dwa lata – przekonuje Kołodziejczyk.

Wywiad z Ivanem Djurdjeviciem.

Co pan pomyślał, kiedy obudził się nazajutrz po pożegnalnym meczu z Koroną Kielce?
– Nie obudziłem się, bo w ogóle tej nocy nie spałem. Emocje to jedno, poza tym dzieciaczki nie pozwoliły mi zmrużyć oka (Djurdjević trzy tygodnie temu został ojcem bliźniaków – przyp. red.). A świadomość tego, że zakończyłem karierę? To pewnie dotrze do mnie gdzieś za miesiąc. Zawsze uważałem, że ważne jest jak się kończy, a nie jak zaczyna. Ł»ycie nie mogło napisać lepszego scenariusza niż pożegnanie z golem przy Bułgarskiej. Wiedziałem, że nie ma odwrotu – decyzję podjąłem na początku roku, choć dojrzewała we mnie od dwóch lat. Granie w piłkę przestało mnie cieszyć.

Ł»adnemu obcokrajowcowi w historii Lecha nie zgotowano takiego pożegnania. Wcześniej kibice wybierali pana ulubieńcem w plebiscytach, nazywali piłkarzem z charakterem. Na czym polega fenomen Ivana Djurdjevicia?
– Mam takie motto życiowe: „Ile dasz, tyle dostaniesz”. Najpierw trzeba z siebie coś dać, mieć serce na ręce, a potem z tego czerpać. Dlatego hołduję pracy – do wszystkiego trzeba dojść poprzez nią. Wiesz, jak Lech jest ważny dla poznaniaków?

I jeszcze raz Maciej Skorża.

Szejkowie nie płacili? Myślałem, że to specjalność niektórych polskich prezesów z Ireneuszem Królem na czele.
– Słowo „szejk” to w tym kontekście kwestia bardzo umowna. Oczywiście w krajach arabskich właścicielami bywają szejkowie czy członkowie rodziny królewskiej i tam piłkarzom niczego nie brakuje. Ale są też kluby ze skromniejszymi budżetami. Właścicielem Al-Ittifaq nie był żaden szejk, tylko biznesmen, który nie płacił regularnie, w każdym razie w klubie było to odczuwalne.

Panu też nie płacił?
– Rozstaliśmy się w zgodzie, wszystko zostało uregulowane, choć wcześniej były zaległości. Przyznaję, że czułem lekki niepokój, widząc minę właściciela, kiedy informowałem go, że nie zamierzam przedłużać kontraktu. Był wyraźnie niezadowolony, a przecież jeszcze nie wypłacił mi wszystkich pieniędzy. Na szczęście po kilku tygodniach od zakończenia sezonu uregulował dług.

Gdyby nie zapłacił, trzeba by było pewnie ostatecznie interweniować w FIFA, która nie ma aż tak dużego wpływu na to, co się dzieje w lidze arabskiej.
– Pod tym względem jest coraz lepiej, choć i tak nasłuchałem się zatrważających historii o tym, że w jakimś klubie działacze zatrzymywali paszport zagranicznemu piłkarzowi, bo ten nie chciał się zgodzić na znaczną obniżkę kontraktu. Na szczęście w Al-Ittifaq takiej sytuacji nie było.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama