Iniesta ratuje hiszpański futbol, czyli debata o przygodzie Mourinho z Madrytem

redakcja

Autor:redakcja

09 czerwca 2013, 22:47 • 3 min czytania

Zagraniczne wywiady z prawdziwymi gwiazdami futbolu, kulisy pracy w największych piłkarskich firmach pokroju Barcelony czy Realu, nawet zwykłe pomeczowe rozmówki z Hiszpanii albo Anglii zazwyczaj są nudne jak akcje ofensywne rozpoczynane przez Łukasza Trałkę, banalne, jak image „złego chłopca” Kuby Koseckiego i oryginalne mniej więcej tak jak nazwy Juventusu Poraż i Sparty Zawiszyce. Specjaliści od public relations potrafią zdziałać cuda, dzięki czemu piłkarze nie wychylają się poza utarte schematy, że „przeciwnika nie wolno lekceważyć” i „z pewnością rywal nie jest łatwy”. Tym bardziej… No właśnie. Tym bardziej cieszy? Raczej tym bardziej zadziwia, a może nawet szokuje najświeższa wypowiedź Andresa Iniesty o Jose Mourinho.
Hiszpański pomocnik rozpoczął od stwierdzenia, że o Mourinho rozmawiać nie ma ochoty, a następnie dość obszernie skrytykował wszystkie jego działania z wojenką z Ikerem Casillasem na czele. Oczywiście w Hiszpanii cały wywiad udzielony tygodnikowi „El Pais” stał się tematem numer jeden we wszystkich mediach, które natychmiast odpaliły swoje analizy. Szczególnie głośno odbiło się zdanie „Mourinho zaszkodził hiszpańskiej piłce nożnej”, co w sumie można interpretować na dwa sposoby.

Iniesta ratuje hiszpański futbol, czyli debata o przygodzie Mourinho z Madrytem
Reklama

Czy Inieście chodziło o zniszczenie szacunku, jakim darzyli się rywale z Barcelony i Madrytu? Jeśli tak – z pewnością ma rację, bo takiej fatalnej atmosfery na linii Real-Barcelona nie było od wielu lat. Zniszczenie Realu Madryt, jego marki, jego reputacji? Po części, m.in. poprzez usadzenie na ławce Casillasa, poprzez kontrowersyjne wypowiedzi, poprzez agresywną taktykę. Ale czy można oceniać go wyłącznie negatywnie, gdy to właśnie jego autorski zespół ugrał w Hiszpanii sto punktów detronizując Barcelonę, która miała być hegemonem na lata? Zresztą nawet biorąc pod uwagę porażki w tym sezonie, przegrany finał Pucharu Króla, przegraną rywalizację w lidze i klęskę w półfinale Ligi Mistrzów – Real zaliczył jedno olbrzymie, może nawet historyczne zwycięstwo – powstrzymał Barcelonę. Najpierw w Superpucharze, potem w ramach Copa Del Rey, a także dwukrotnie w lidze.

I tutaj pojawia się jedna z głównych kontrowersji, a może nawet drugie dno wypowiedzi Iniesty. Czy zbrodnią Mourinho na hiszpańskim futbolu nie było czasem stworzenie systemu potrafiącego zatrzymać tiki-takę? Kto wie, czy Bayern zrobiłby z granatowo-bordowej potęgi powidła śliwkowo-wiśniowe, jeśli wcześniej tak regularnie nie obnażałby wad Barcelony sam „The Special One”?

Reklama

Mourinho był w Hiszpanii przede wszystkim sobą. Ze wszystkimi konsekwencjami takiego stanu rzeczy, czyli zdobywaniem serc nielicznych, którzy w niego wierzą oraz zrażaniem do siebie całej reszty. Iniesta mógłby się w tym momencie zastanawiać, czy faktycznie Mourinho „zabił” piękną rywalizację pełnych szacunku rywali z Realu i Barcelony, czy może wreszcie rozniecił ją na nowo, wychodząc obronną ręką niemalże ze wszystkich meczów z Katalończykami w sezonie 2012/13 (jedyną porażkę, w superpucharze, Real odrobił w rewanżu). Pytań tego typu jest zresztą więcej – czy naprawdę sprowadził Gran dDerbi w okolice rynsztokowej, chuligańskiej awantury, czy raczej wprowadził je na poziom, w którym znów mamy do czynienia ze znakomitą rywalizacją, kończąca się w sposób trudny do przewidzenia. Obalił klubową legendę, Ikera Casillasa, czy może jedynie uprzedził cios, który mogła mu wymierzyć „stara gwardia” z bramkarzem na czele? Dyskusja, przede wszystkim w Hiszpanii, trwa. I pewnie prędko się nie zakończy. Co zresztą również można potraktować jako dowód na wyjątkowość „The Special One”.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama