Ćwielong odchodzi, Lech chce Estończyka, Król ma dług u Wojciechowskiego

redakcja

Autor:redakcja

31 maja 2013, 09:14 • 10 min czytania

Zapraszamy na piątkowy przegląd prasy, w której dziś sporo drobiazgów, ligowych reakcji i komentarzy. Można rzucić okiem na rozmówkę z Józefem Wojciechowskim w Super Expressie czy Danielem Gołębiewskim na łamach Gazety Wyborczej.

Ćwielong odchodzi, Lech chce Estończyka, Król ma dług u Wojciechowskiego
Reklama

FAKT

Tekst pt. Oszust zniszczył 100 lat historii. Tematyka – wiadomo.

Reklama

Środa, dzień przed meczem z Piastem Gliwice. Piękna pogoda na warszawskim Muranowie, jednak przy Konwiktorskiej 6 pochmurne nastroje. – Jak jest? – rzucił jeden z kibiców siedzących na dziedzińcu klubu. – Chuj..ka – odburknął szef ochrony na Polonii Roman Kowalski. To już pewne. Polonia Warszawa nie dostała licencji na grę w przyszłym sezonie Ekstraklasy. Spada z ligi – najprawdopodobniej na samo dno, czyli do B-klasy. W 12 miesięcy zabito klub ze 101 – letnią tradycją. Grabarzem Ireneusz Król. Przyszedł otulony obietnicami dobrobytu, a okazał się zwykłym oszustem. – Królu złoty gdzie są moje banknoty – taką koszulkę na mecz z Zagłębiem Lubin przygotował jeden z piłkarzy. Pokazałby ją, gdyby strzelił gola. Na szczęście dla Króla w Lubinie bezbramkowy remis. Kasa w klubie pusta. – Wczoraj przyszli nawet z windykacji po komórki – rzucił jeden z polonistów. – Najlepiej wykręcić numer do Argentyny na audiotele. Niech płaci – powiedział ktoś w żartach. Mecz z Piastem był zagrożony, ale zmobilizowali się kibice. Zebrali ponad 30 tysięcy złotych w dwa dni. Akcję koordynował właściciel baru „Czarna Koszula” Paweł Puchalski. – Pokazaliśmy, komu zależy na Polonii. Wbrew temu perfidnemu człowiekowi zmobilizowaliśmy się. Dogramy sezon do końca – wyznał. Za barem wisi podobizna Króla z napisem „Kłamca”.

RZECZPOSPOLITA

Stefan Szczepłek rozwodzi się nad anatomią upadku Polonii.

Pieniądze zostały jednak wydane, Król postanowił więc, że zostanie z Polonią w Warszawie. Początkowo imponowało mu pokazywanie się na trybunie stadionu w stolicy, gdzie na mecz przychodzą znane osobistości. Ale to trwało krótko. Kiedy dotarło do niego, że działalność Polonii kosztuje, a on na to nie ma pieniędzy lub ociąga się z płatnościami z innych powodów, przestał się pokazywać w klubie. Od jesieni nikt go tam nie widział. A długi rosły. Koniec był łatwy do przewidzenia. Najpierw piłkarze zaczęli publicznie mówić, że właściciel im nie płaci, a w zimie kilku z nich opuściło z tego powodu zgrupowanie w Turcji (Władimir Dwaliszwili, فukasz Teodorczyk, Tomasz Brzyski, Adam Kokoszka, Edgar Cani) i przeniosło się do innych klubów. Trener Piotr Stokowiec opisał to bardzo obrazowo: – Mieszkamy tutaj w hotelu o nazwie Titanic. Też gra orkiestra, a my mamy poczucie, że idziemy na dno. Król, do pewnego czasu chętnie opowiadający dziennikarzom o swoich sukcesach w biznesie (mało kto poza nim o nich słyszał), z czasem przestał odbierać telefony. A jeśli już coś mówił, czyny, które za tym szły, przeczyły słowom. Nieprzyznanie Polonii licencji na grę w ekstraklasie w następnym sezonie to konsekwencja metod zarządzania klubem przez właściciela. W uzasadnieniu napisano, że Polonia „posiada przeterminowane zobowiązania wobec ZUS, Urzędu Skarbowego, zawodników itd. Ponadto Polonia nie przedstawiła wiarygodnego dokumentu, pod nazwą »Przyszła informacja finansowa«.

GAZETA WYBORCZA

Daniel Gołębiewski: Dzięki kibicom Polonia nie zginie

Sportowo wynik z Piastem nie miał już znaczenia. Po meczu symbolicznie zgasło światło na stadionie Polonii.
– Można jeszcze świecę odpalić. Przykro było patrzeć, że to był ostatni mecz w ekstraklasie. Przynajmniej na jakiś czas. Stworzyliśmy ciekawą drużynę i wszystko się rozpada. Należy podziękować kibicom. Miałem ciarki na plecach, kiedy tak wielu zobaczyłem na stadionie. Wiem, że dzięki nim Polonia nie zginie.

Kibice płakali po ostatnim gwizdku.
– Dla tych ludzi to sposób życia. Przychodzą na mecz i dopingują Polonię. W pewnym sensie coś zostało im ucięte, ale całe szczęście nie zabrane. Mimo przeciwności losu klub dalej będzie istniał i nie podda się.

Kibice też nie szczędzili gorzkich słów pod adresem właściciela Ireneusza Króla. Wy przed meczem pokazaliście specjalne koszulki z napisem „Królu złoty, gdzie są banknoty?!” i wizerunkiem świni z głową Króla.
– Jesteśmy na tyle kreatywni, że coś się wymyśliło. Zresztą ładna rymowanka z tego wyszła.

Lech Poznań podwoi swoją ofertę na Henrika Ojamaę?

Wicemistrz Szkocji, Motherwell FC odrzucił ofertę transferową Lecha Poznań na Estończyka Henrika Ojamaę, ale menedżer piłkarza jest przekonany, że „Kolejorz” złoży jeszcze jedną, korzystniejszą propozycję. – Henrik jest szczęśliwy w Motherwell, ale jeśli odpowiedni klub złoży odpowiednią ofertę, jest gotów wykonać kolejny krok w swojej karierze – mówi w rozmowie z BBC menedżer zawodnika Jonne Lindblom. Jednocześnie agent jest przekonany, że poznański klub wyśle do szkockiego klubu lepszą ofertę transferową od tej, którą Motherwell FC odrzucił w tym tygodniu. Przypomnijmy, że prasa na Wyspach informowała o propozycji rzędu 175 tys. funtów za piłkarza, który zdobył w tym sezonie co prawda tylko cztery gole, ale aż 16 padło po jego zagraniach. – Henrik wypracował więcej bramek niż każdy inny zawodnik w tym sezonie szkockiej ekstraklasy. To z pewnością nie mogło przejść niezauważone – tłumaczył dyrektor zarządzający Motherwell FC Leeann Dempster i dodał, że oferta Lecha nie odzwierciedlała realnej wartości reprezentanta Estonii. Dziennikarze na Wyspach przypuszczają, że propozycja transferowa z Poznania musiałaby zostać podwojona.

Ćwielong: Na 70 procent to był mój ostatni mecz we Wrocławiu

Mogę powiedzieć, że na 70 procent to był mój ostatni mecz w Śląsku we Wrocławiu – powiedział po remisie z Lechem Poznań skrzydłowy wrocławian Piotr Ćwielong. To kolejny zawodnik, który sposobi się do odejścia z drużyny ustępującego mistrza Polski. Kontrakt kończy się Ćwielongowi 30 czerwca i trudno wierzyć, że piłkarz w zespole Śląska zostanie. Pytany, czy jest w ogóle umówiony z działaczami klubu na spotkanie, odpowiedział, że nie wie. Gdy zapytaliśmy go, czy mecz z Lechem był jego ostatnim przed własną publicznością, przyznał: – Na 70 procent tak. Mam kilka ofert zarówno z Polski, jak i z zagranicy. Więcej będę wiedział po ostatnim spotkaniu z Legią Warszawa – stwierdził skrzydłowy Śląska.

SPORT

Waldemar Fornalik o pracy z kadrą.

– Kadra nie jest odciętą wyspą. Bywa, że spośród naszych zawodników grających w zagranicznych klubach przez cały weekend pełne mecze rozegra pięciu czy sześciu. Nie mamy takiego komfortu, by na jedną pozycję wybierać z pięciu bardzo dobrych graczy. Najczęściej jest ich tylko dwóch. Miałem wrażenie, że praca selekcjonera to duży komfort, bo pole manewru jest wręcz nieograniczone. Można sobie wybrać, kogo się chce. Chyba nie zdawałem sobie natomiast sprawy z tego, że nie wszyscy piłkarze prezentują taki poziom, jak się powszechnie przyjęło.

Górnik nie ma szans na puchary, ale na mecz poleci samolotem.

Zwolennikiem takiej opcji był trener Adam Nawałka. Pomysł pojawił się kilka tygodni temu, gdy walka o europejskie puchary była jeszcze możliwa. Później jednak zabrzanie przegrali trzy mecze z rzędu i marzenia o Europie trzeba odłożyć na przyszły sezon. Bilety na samolot zostały jednak zabukowane… Przypomnijmy, że Górnik leciał samolotem na mecz już w poprzednim sezonie. Zabrzanom zależało na tym, by jak najszybciej po pucharowej potyczce z Gryfem Wejherowo znaleźć się w domach, bo trzy dni później rozgrywane były Wielkie Derby Śląska. Oba spotkanie „Trójkolorowi” przegrali.

DZIENNIK POLSKI

Lekcje w bramce, golf i pożegnanie z kadrą. Jerzy Dudek.

– Nie ustaliłem jeszcze z selekcjonerem, ile minut zagram w meczu z Liechtensteinem – mówi nam Jerzy Dudek przed wtorkowym spotkaniem na stadionie Cracovii, które będzie jego pożegnaniem z reprezentacją Polski. – Może to będzie kilkadziesiąt minut, a może trener Waldemar Fornalik pozwoli mi rozegrać całe spotkanie. Przypuszczam jednak, że będzie chciał dać też szansę na występ bramkarzowi, który trzy dni później zagra przeciw Mołdawii. Mecz z Liechtensteinem, choć rywal jest bardzo słaby, urasta do rangi ważnego przetarcia przed wyprawą do Kiszyniowa. A to dlatego, że po porażce na Stadionie Narodowym z Ukrainą reprezentacja Polski nie może już sobie pozwolić w eliminacjach do MŚ na stratę jakichkolwiek punktów. W pierwszym spotkaniu z Mołdawią kadra Fornalika wygrała po golach Jakubów: Błaszczykowskiego i Wawrzyniaka. Szansę debiutu w Krakowie może otrzymać Piotr Zieliński. Zawodnik, który 20 maja skończył 19 lat, trafił do włoskiego Udinese przed dwoma laty z zespołu juniorów Zagłębia Lubin. Jesienią 2012 roku utalentowany pomocnik zadebiutował w Serie A, a wiosną zaczął grać w wyjściowej jedenastce i usłyszał wiele komplementów pod swoim adresem.

SUPER EXPRESS

Wojciechowski: Król jest mi winien milion złotych

Nie ma pan wyrzutów sumienia, że sprzedał Polonię Ireneuszowi Królowi, który okazał się niewypłacalny? Teraz Polonia z powodu długów nie zagra w Ekstraklasie.
– Nie mam. To był jedyny kupiec. Wtedy nie wiedziałem, że nie ma pieniędzy. Boli mnie co innego. Los, jaki spotkał ten klub. Polonia na to nie zasłużyła. Biłem się z myślami, czy nie wrócić, nie pomócÂ… Chciałem. Ale wtedy wracał obraz kibiców, którzy – kiedy ogłosiłem, że sprzedaję klub – biegali po budynku mojej firmy, żeby mnie zlinczować. Włożyłem w Polonię miliony, teraz okazuje się, że te pieniądze wyrzuciłem w błoto. I to zachowanie kibiców sprawiło, że pozostałem z boku.

Ireneusz Król, który kupił od pana Polonię, wszystkim w klubie jest winien duże pieniądze. Z panem do końca się rozliczył?
– Nie. Jest mi jeszcze winien około miliona złotych.

Nie brak głosów, że obecna sytuacja Polonii to pana wina. Mówi się, że zepsuł pan rynek, płacąc wielkie pieniądze przeciętnym piłkarzom.
– Dlaczego nikt nie mówił, że w Lechu czy Legii zawodnicy zarabiali po 500 tysięcy czy milion złotych za sezon? Gaże w Polonii naprawdę nie odbiegały od ligowych standardów. Chciałem mieć najlepszych zawodników i najlepszą drużynę w Polsce. To musiało kosztować. Plan był taki, żeby Polonia zdobyła mistrzostwo Polski, a w pucharach grała na Stadionie Narodowym. Wtedy wydatki by się bilansowały.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Saganowski: Dostałem sms-a, że za 5 minut będę mistrzem

Jak się grało panu ze świadomością, że teraz już nic nie musicie, bo mistrzostwo Polski jest już wasze?
– Jest mniej stresu. Nie czujemy takiego ciśnienia, jak miało to miejsce wcześniej, ale nasza praca jeszcze się nie zakończyła. Przecież trzeba choćby dobrze pokazać się przed kibicami. Nie możemy się ośmieszyć. Za duże rozluźnienie źle może wpłynąć na drużynę i wynik. Dlatego też między innymi trener Jan Urban dokonał kilku zmian w składzie.

Zastanawiające jest to, że wypadliście nawet lepiej niż chorzowianie, którzy wciąż są zagrożeni degradacją. Ruch nie gryzł trawy. Momentami to Legia była bardziej zdeterminowana.
– Jesteśmy profesjonalistami. Musimy być skoncentrowani do ostatniego meczu. Trzeba szanować siebie, kolegów z drużyny, sztab szkoleniowy i fanów. Ten sezon jest dla nas bardzo udany i nie można zaprzepaścić go jakimś jednym meczem, złym wynikiem. Takie coś mogłoby wpłynąć na obraz całości, na to, czego dokonaliśmy.

W ubiegłym weekend nie oglądał pan meczu Lecha Poznań z Podbeskidziem (0:2), po którym okazało się, że wygraliście ligę.
– Telewizor był wyłączony, a ja bawiłem się dzieciakami i nawet nie wiedziałem, o której godzinie dokładnie Kolejorz gra z bielszczanami. Nagle przyszedł SMS od kolegi, że za pięć minut będę mistrzem. Fajna sprawa.

Ostatni mecz Obraniaka w Bordeaux?

Na razie koncentruję się na pucharze, ale latem dobrze byłoby odejść – przyznał kilka dni temu Obraniak. Dziś może po raz ostatni zagrać w barwach Bordeaux. Na pożegnanie ma szansę wywalczyć drugi w karierze krajowy puchar. Obraniak wie, co to znaczy być bohaterem finału tych rozgrywek. Dwa lata temu jego gol w 89. minucie zapewnił Lille zwycięstwo nad PSG 1:0. Tak jak tamto zwycięstwo było jednym z ostatnich miłych momentów w Lille (potem strzelił jeszcze gola w meczu z paryżanami, gdy jego zespół przypieczętował mistrzostwo), tak teraz też może to być koniec pewnego rozdziału w jego karierze. Co prawda dwa lata temu nie odszedł od razu po zakończeniu sezonu, ale kolejne pół roku było dla niego niemal stracone. By nie stracić miejsca w kadrze na EURO przeszedł do Bordeaux. Teraz, gdy zrezygnował z gry w reprezentacji, chce też pożegnać się z klubem. Najbardziej podoba mu się kierunek rosyjski. Podobno interesuje się nim Zenit St. Petersburg. – W Rosji powstaje prawdziwa superliga. Jeśli popatrzy się na jakość piłkarzy w Anży, klubach z Moskwy, czy choćby Rubina Kazań lub FK Krasnodar, to widać w jakim kierunku zmierza ta liga. Nie wykluczam tej opcji. Mam przecież wschodnie korzenie. Ten kierunek pasowałby więc do mojej mentalności – przekonywał były (?) reprezentant Polski.

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama