Co zrobić, by uniknąć eurokompromitacji? Garść przydatnych wskazówek i rad

redakcja

Autor:redakcja

30 maja 2013, 11:24 • 8 min czytania

Nie jest tajemnicą, że polskie kluby rzadko bywają faworytami w europejskich pucharach. Nie da się ukryć, że do grona krajów, które regularnie oklepują nas w pierwszych fazach eliminacyjnych dołączają coraz bardziej egzotyczne ekipy. Wreszcie dla wielu oczywiste jest, że romans z Ligą Europy, o Lidze Mistrzów nie wspominając, w wykonaniu polskich Don Juanów nie zasługuje nawet na miano przelotnego. Tekst po lipcowych zmaganiach rodzimych zespołów zatytułowaliśmy: „Polski dzień w pucharach: wpierdol, wpierdol, wpierdol”. Czy istnieje jakiś sposób, by uniknąć powtórki? Postaraliśmy się wznieść na wyżyny naszych analitycznych umiejętności i przygotować garść porad dla każdej z przyszłorocznych wizytówek Polski w Europie.
Legia „Najlepszą obroną jest atak” Warszawa

Co zrobić, by uniknąć eurokompromitacji? Garść przydatnych wskazówek i rad
Reklama

Patrząc wyłącznie na liczbę punktów – to może być najsilniejszy mistrz od czasów Wisły z sezonu 2007/08. Oczywiście wiadomo, że za każdym razem rywale są inni, piłkarze inni, inne okoliczności, inny finisz sezonu i tak dalej. Jakkolwiek jednak spojrzeć – w ostatnich dwóch partiach Ekstraklasy, do zwycięstwa wystarczało ledwie 56 punktów. Teoretycznie więc, Legia powinna być całkiem pewna siebie i przystępować do eliminacji do Ligi Mistrzów jako klub z perspektywami i dużym potencjałem.

Rzeczywistość jest naturalnie zupełnie inna, a sytuację w Legii można określić jako napiętą. Powiemy więcej – jeśli wypuścić ją w dzisiejszym składzie na jakieś Sztokholmy, albo inne Kopenhagi – mógłby być spory problem. Dlatego też:

Reklama

wzmocnić defensywę. stworzyć od podstaw defensywę coś na kształt defensywy. Ł»ewłakow przestaje wystarczać, zresztą i tak idzie w dyrektory, Astizowi kończy się kontrakt, Choto odchodzi, Jędrzejczyk odchodzi. To już nie są dziurki do załatania jakimś jednym udanym transferem, nazwalibyśmy to raczej masowym exodusem defensorów, których natychmiast powinni zastąpić nowi. Najrozsądniej byłoby, gdyby w dodatku byli lepsi od poprzedników. Teoretycznie jest Cichocki, który robi furorę w Dolcanie, więc Legia pewnie ściągnie go z wypożyczenia, ale jest to raczej wybór mocno awaryjny. Leśnodorski przebąkiwał z kolei o Kamińskim, który byłby potężnym wzmocnieniem, ale najpierw chcieć transferu musiałby on sam, a następnie poznański Lech. Alternatywnym rozwiązaniem jest przejście na innowacyjne ustawienie 2-4-4 z czterema napastnikami i duetem obrońców Wawrzyniak-Bereszyński.

– „dyszka” albo prawoskrzydłowy. W tej chwili na Europę nadają się dwaj spośród ofensywnych pomocników – Kosecki oraz Radović. Brakuje trzeciego – albo kogoś, kto zepchnie Radovicia na prawe skrzydło, albo człowieka, który uratuje Legię od konieczności ratowania się Kucharczykiem, czy innymi dziwnymi rotacjami. W Legii sporo mówi się o transferze człowieka z nazwiskiem i reputacją – i jeśli tą gwiazdą nie będzie nowy stoper, fenomenalnym rozwiązaniem byłby świeży playmaker. Nie oczekujemy tutaj żadnego Pirlo, ale skoro udało się ściągnąć Ljuboję to i godna „dziesiątka” powinna być możliwa do załatwienia.

– trzej zawodnicy z Fluminense – nie wiadomo w jakim charakterze, nie wiadomo w jakim wieku, nie wiadomo z jakim potencjałem, ale naszym zdaniem mogą zwiększyć konkurencję w składzie.

– utrzymanie tego co jest. Skoro odszedł „Jędza”, Legia myśląc na poważnie o Lidze Mistrzów, powinna zamknąć sklepik na cztery spusty i zakończyć etap rozmontowania.

Lech Poznań

Lech personalnie wygląda znakomicie. Ma trenera, który może irytować, jego decyzje mogą być kontrowersyjne, ale bronią go wyniki. Organizacyjnie nie jest to może nowy Szachtar Donieck, ale nie słychać za wiele o zaległościach. Legia zdawała się w tym sezonie nieosiągalna, tymczasem poznaniacy niemal do samego końca deptali jej po piętach. Czy to jednak wystarczy, by cokolwiek osiągnąć w Europie? Ponownie, garść najlepszych i najcenniejszych rad, prosto od Weszło.

– utrzymać trend otwierania nowych rynków. Może na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale transfer Barry’ego Douglasa to kolejne potwierdzenie, że w Lechu ktoś patrzy naprawdę szeroko. To nie projekt a’la Pogoń, gdzie było czterdziestu ośmiu Brazylijczyków wyciągniętych prosto z plaży, czy kolejne bałkańskie zaciągi robione zazwyczaj na zasadzie sprzedaży hurtowej. Kto przed nimi wpadł na transfer z Finlandii? Z Węgier? Z Bułgarii? Wcześniej był tu również Bośniak, a w tym momencie dołączył do drużyny Szkot. Co ważne – to zazwyczaj dość przyzwoici zawodnicy. Lechu, idź tą drogąâ€¦

– …i jednocześnie nie rezygnuj z wychowanków.

– utrzymanie w zespole Tonewa. Może nie jest to zawodnik tak wpływowy jak Mila w Śląsku, ale mamy nieodparte wrażenie, że bez niego Lech się wysypie na pierwszych lepszych pasterzach z czarnogórskich łąk. Co gorsza – pozostawienie go siłą, może spowodować efekt Stilicia, który w końcowej fazie swej gry w Poznaniu przypominał bardziej późnego Gargułę. Rada jest więc prosta: zróbcie tak, żeby został i żeby z tej decyzji był zadowolony. Uwielbiamy dawać tego typu rady.

– ogarnąć Trałkę. Nie mamy pojęcia co jest z tym gościem nie tak, ale naszym zdaniem kompletnie nie pasuje do zespołu, hamuje jego poczynania i zajmuje miejsce w składzie ludziom, którzy byliby trzy razy bardziej przydatni. Irytujące cofanie się po piłkę aż pod stopera, anemiczne wychodzenie do ataków, minimalizm… Nie wątpimy w dobre intencje skądinąd bardzo sympatycznego zawodnika, ale jest w nim coś przymulającego. Jeśli wychodzilibyśmy do kontrataku i patrząc w bok ujrzelibyśmy zmęczone oblicze Trałki, mimowolnie siadłoby nam tempo. Nie wiemy, w jaki sposób Lech mógłby wykrzesać z niego choć trochę entuzjazmu, ale naszym zdaniem wypadałoby. Europejskie puchary to nie Ruch Chorzów, który sam wbije sobie połowę strzelonych goli.

– napastnik. Wiemy, że BŚ18 to już idol i legenda, co więcej, sami nauczyliśmy się go doceniać, po obejrzeniu wyczynów Teodorczyka, ale samym Ślusarskim można atakować środek tabeli, a nie Europę. Pomijając, że Bartek nie jest robotem, ani Piotrem Reissem, żeby wytrzymać do czterdziestki regularną grę w pierwszym składzie, bez jakichkolwiek przerw, odpoczynków i zmian. No chyba że konsekwentnie stawiamy na Teodorczyka, ale jeśli tak, to radzilibyśmy trenerowi Rumakowi przećwiczyć odpowiednią wymowę i dykcję przy wypowiadaniu słów: „możemy skupić się wyłącznie na lidze”.

– trochę narzekamy i naciągamy, ale dodalibyśmy jeszcze jakiegoś pomocnika, najlepiej skrzydłowego, bo o ile ta linia wygląda w Lechu naprawdę solidnie i właściwie każdy jej członek może w pojedynkę coś ciekawego pokazać, o tyle zmienników i wartościowych następców próżno szukać w kadrze poznańskiego klubu.

Śląsk „Młode strzelby” Wrocław

Na początku chcieliśmy napisać, że w Śląsku trzeba zmienić wszystko i wszystkich, ale przypomnieliśmy sobie, że wtedy jeszcze ostrzej trzeba by potraktować ozdobę tej ligi, jej największą niespodziankę i sympatyczną ciekawostkę czyli gliwickiego Piasta. Stąd też jako pierwsi w Polsce podejmujemy się rozpisania planu naprawczego Śląska, by wrocławianie mogli uniknąć kolejnego eurowpierdolu.

– ustalić kto jest właścicielem klubu, kto ma płacić i z czego. To może być jedna z najtrudniejszych części planu.

– ustalić kto jest odpowiedzialny za to, że piłkarze nadal nie mają premii za mistrzostwo, wypieprzyć go na zbity pysk bez jakiejkolwiek odprawy i jak najszybciej uzupełnić zaległości. W tej chwili organizacyjnie i finansowo Śląsk nie ma ani jednego argumentu, by piłkarze, którzy już zawędrowali w te ciemne rejony ligi chcieli w nich pozostać, a ci nowi, pragnęli dołączyć do wesołej kompanii, która premie dostaje z częstotliwością zwycięstw reprezentacji PZPN-u w meczach o punkty.

– powierzenie misji wykonywania transferów komuś inteligentnemu, a odebranie tejże ludziom, którym przez głowę przemknęła myśl, że Dalibor Stevanović i Johan Voskamp będą wartościowymi wzmocnieniami. Przy okazji konsultacje psychologiczne i psychiatryczne dla osób w klubie, które zgodziły się, żeby Cetnarski i Pawelec zarabiali tak olbrzymie pieniądze. A przynajmniej które zgodziły się, żeby Cetnarski i Pawelec mieli takie kwoty na umowach, bo z tym zarabianiem to we Wrocławiu bywa różnie.

– zamiana ośmiu zawodników, którzy na 90minut.pl zostali wpisani w kadrę jako napastnicy, na jednego NAPASTNIKA. Zaznaczamy w tym miejscu, że w naszej i pewnie nie tylko naszej opinii, napastnik to człowiek stwarzający zagrożenie pod bramką rywala i posiadający umiejętność strzelania goli.

– zatrzymanie Sebastiana Mili? Bez niego Śląsk będzie przypominał puste mieszkanie socjalne, z którego ktoś wyniósł już nawet błękit Paryża.

– utrzymanie formy przez Ä†wielonga. Nie wiemy czy to przez coraz lepszą pogodę, czy przez motywujące pokrzykiwanie sympatycznego czeskiego szkoleniowca, ale Pepe radzi sobie ostatnio całkiem nieźle.

– poprawa frekwencji, bo ostatnio kibice dostosowali się do ogólnej sytuacji klubu.

Piast „Sympatyczna Ciekawostka” Gliwice

No i wreszcie grande finale, Piast Gliwice. Nikt w Polsce nie powinien powiedzieć na nich złego słowa, choćby nawet w europejskich pucharach dostali bęcki, jakich jeszcze ekstraklasowcy nie widzieli. Jeśli bowiem ci możni i silni są takimi mocarzami, że na miękko wyprzedził ich gliwicki Piast, to właśnie na nich powinna się skupić agresja. Piast dostał w czapę od reprezentacji księży z Armenii? Kibicu Wisły, zanim się zaśmiejesz, pomyśl, gdzie był Twój klub, gdy można było temu zapobiec. Piast skompromitował się w dwumeczu z gibraltarskimi listonoszami – kibicu z Zabrza, czy ten Piast, który właśnie wyśmiewasz, to czasem nie ten klub, który pozbawił Górnika miejsca w eurowpierdolach 2013/14?

Dla nas to miło, że Klepczyński i Matras zobaczą kawałek świata, może przy okazji coś pozwiedzają. Mateusz Matras, z Gwarka Ornotowice na salony Europy. To są chwytliwe historie, nawet jeśli Kazachstan okaże się równie niegościnny, jak wówczas gdy przylatywał tam Probierz ze swoją ostrą jak żyleta ekipą Jagiellonii. Zresztą, czego tu się wstydzić. Stadion Piast ma, jaki ma, ale przynajmniej nie grasują tam szczury, a i niska pojemność przy takich frekwencjach jest raczej atutem – przy takiej samej liczbie widzów wybieramy Piasta w swoim hipermarketowym, przypominającym Tesco dziesięciotysięczniku, niż Lechię na kolosie, który nawet przy 15 kaflach publiczności sprawia wrażenie pustego. Organizacyjnie też jest w porządku, kasa się zgadza, Brosz nawet nie trzyma nosa tak wysoko jak wówczas, gdy odgrażał się, że on jeszcze nie spadłâ€¦

No Piast jest sympatyczną ciekawostką, sympatyczną ciekawostką zapewne pozostanie, ale dopieprzanie się do nich, że reszta ekip nie mogła/nie chciała/nie była w stanie zawalczyć o puchary jest zwyczajnie słabe. Dlatego zamiast rad – gliwiczanie, wszystkiego dobrego, powodzenia!

***

Zastrzegamy, że nawet dostosowując się do naszych rad, spełniając wszystkie zalecenia i wytyczne, nie gwarantujemy wcale, że polskie brzytwy nie stępią się na kamieniach z terenu południowej Osetii, albo drzewostanach przyjeżdżających na rodzime boiska z Kosowa, lub Bośni. Taka liga.

Najnowsze

Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama