Nasz szanowny i na szczęście były już selekcjoner po raz ostatni prowadził wczoraj Jahn Regensburg w drugiej Bundeslidze. Przed meczem mówił, że chciałby w sposób przyzwoity pożegnać się z ligą, ale przyzwoicie było tylko do 50. minuty, bo właśnie do tego momentu jego zespół prowadził z Dynamem Drezno 1:0. Ostatecznie przegrał z 16. drużyną ligi 1:3. Truizmem byłoby napisać, że Frankowi przez cały półroczny pobyt ani razu nie udało się opuścić ostatniego miejsca w lidze, skoro tylko raz udało mu się w ogóle cokolwiek wygrać. Pora więc całościowo podsumować bilans Franka, jeszcze raz porównując go z dorobkiem poprzednika. Ten, przypomnijmy, odniósł trzy zwycięstwa, cztery razy zremisował i zanotował dwanaście porażek. Dało mu to średnią zdobycz 0,68 pkt na jedno spotkanie. Regensburg przez chwilę był z nim nawet na dziesiątym miejscu, ale z czasem coraz szybciej zjeżdżał do strefy spadkowej.

Bilans Smudy: 6 punktów w 15 meczach, czyli 0,40 pkt na mecz.
Ostatnie tygodnie w wykonaniu klubu z Ratyzbony były wprost tragiczne. Od początku kwietnia zdobył zremisować tylko jedno, jedyne spotkanie i bez jakiejkolwiek walki oddał miejsce w drugiej Bundeslidze. Nasz prawdziwek, pytany przez dziennikarza „Kickera”: „panie Smuda, czy spadek traktuje pan jako osobistą porażkę?”, odpowiada „nie”, dalej solidnie się tłumacząc. Ale tylko w jednym można mu przyznać rację – skład miał młody i niedoświadczony. Złożony z wielu wychowanków, gości tułających się wcześniej po klubach pokroju Rot Weiss Ahlen czy Wilhelmshaven, na koniec zasilony Julianem de Guzmanem, 60-krotnym reprezentantem Kanady z przeszłością w Deportivo czy Hannoverze. Tak czy inaczej, zespół Smudy – raczej nie jedyny pozbawiony wielkich nazwisk w kadrze – jako jedyny nawet nie próbował bić się o utrzymanie. Przerżnął z kretesem jeden mecz po drugim.
W Ratyzbonie już spekulują, kto zostanie nowym szkoleniowcem. Pada przede wszystkim kandydatura Ralfa Loose, który ostatnio pracował w Dynamie Drezno, a obecnie jest bez pracy. Dyrektor sportowy Franz Gerber w rozmowie z Mittelbayerischen Zeitung mówi, że spadek z ligi ma oczywiście smak trudny do przełknięcia, ale cały sezon dał jego zawodnikom wiele doświadczenia, a poza tym… klub poprawił nieco infrastrukturę. Ha, czyli jednak frankowe szatnie! Nie tylko Paweł Janas pozostawia po sobie trenerskie kantorki z wbudowanym według autorskiego planu oknem. Aby nie udusić się od papierosowego dymu.