Nie spodziewaliśmy się meczu, w którym Real Madryt rozjeżdża Eibar, ale przypuszczaliśmy, że będą jednak przeważać. Tymczasem gospodarze pokazali jaja i walczyli z “Królewskimi” jak równy z równym. Wiele nie brakowało, by nagrodą za dzielną postawę były punkty, ale zdecydował ten, który w 2018 znowu jest wielki. Tak, tak, Cristiano Ronaldo ponownie okazał się decydujący.
Prawdą jest, że Eibar potrafi przytrzymać piłkę, a tym samym nabić posiadanie. Jednak gdybyśmy powiedzieli wam, że po ponad 20 minutach w meczu z Realem Madryt będą mieli aż 68% posiadania… pewnie byście nie uwierzyli. A tak właśnie było, lecz wiele dobrego z tego nie wynikało. Przede wszystkim gospodarzom – w pierwszej części – brakowało wykończenia. Co prawda dwukrotnie szczęścia próbował Kike, ale jego strzał głową był bardzo niecelny. Natomiast uderzenie z okolic 20-metra było już dużo lepsze, lecz jeszcze lepszą interwencja popisał się Navas.
Piłkarze „Zizou” specjalnie się tym nie przejmowali. Właściwie wyglądali na gości, którzy spodziewali się właśnie takiego początku. Przeczekali więc ten szturm, a następnie pokazali gospodarzom jak uderzyć, by zabolało. Cios zadał Cristiano Ronaldo, który otrzymał doskonałe podanie od Modricia. Najpiękniejsze w tej akcji nie było jednak wykończenie – sytuacja sam na sam – a perfekcyjne przyjęcie Portugalczyka. Dużo nie brakował, by chwilę później 33-latek cieszył się z dubletu. Oddał znakomity strzał z dystansu, ale świetną robinsonadą popisał się Dmitrović.
Po świetnym początku Eibar trochę zgasł, ale paradoks jest taki, że właśnie wtedy udało im się strzelić gola. Konkretniej zrobił to Ivan Ramis, który wykorzystał dośrodkowanie Pedro Leona z rzutu wolnego. Potwierdziło się więc, że Real Madryt kiepsko broni przy stałych fragmentach gry dla przeciwnika. A trzeba też dodać, że już wcześniej Real mógł i powinien być skarcony w ten sposób. Otóż Pedro Leon z chirurgiczną precyzją dośrodkował z rzutu wolnego na głowę Joana Jordana, ale ten potwierdził, że z Michaelem Jordanem spokrewniony na pewno nie jest. W końcu słynny koszykarz był znany z niezwykłej celności, a Joan pokazał, że można go podejrzewać o wszystko, ale nie o precyzyjne uderzenie.
Obie drużyny nie chciały podziału punktów, dlatego uparcie dążyły do strzelenia bramki. Mieliśmy małą wymianę ciosów, z której zwycięsko wyszedł Real Madryt. Oczywiście palce maczał w tym Cristiano Ronaldo. Gwiazdor Realu Madryt najpierw mocno uderzył z okolic szóstego metra, ale niesamowitą paradą popisał się Dmitrović. Wcześniej zabrakło mu precyzji, gdy uderzał z dystansu, i piłka poszybowała nad poprzeczką. Jednak przy strzale głową – po wrzutce Carvajala – nie było już mowy o żadnym niedociągnięciu. Były zawodnik Manchesteru United oddał mocny strzał głową z kilku metrów i bramkarz Eibaru nie miał już żadnych szans, by uratować swój zespół.
Cóż, trochę szkoda Eibaru, bo spokojnie mogli wywalczyć remis. W końcu Inui mógł i powinien się lepiej zachować, gdy stanął przed doskonała okazją na zdobycie bramki. Przede wszystkim jednak Japończyk podjął złą decyzję, bo strzelał głową, a powinien nogą. Później były jeszcze okazje Kike i Jordana, ale obie zakończyły się niepowodzeniem. Ten pierwszy źle przyjął piłkę w polu karnym, a następstwem tego był niecelny strzał. Natomiast Jordan oddał zbyt lekkie uderzenie, by zaskoczyć Navasa.
Real Madryt dopisał trzy punkty do swojego dorobku, ale łatwo zauważyć, że ich priorytetem jest już tylko Liga Mistrzów. Dzisiaj ,,Królewscy” zagrali poprawny mecz, ale nic więcej.
Eibar – Real Madryt 1:2 (0:1)
0:1Ronaldo 34′
1:1 Ramis 50′
1:2 Ronaldo 84′
Fot. NewsPix.pl