Legioniści z wizytą w więzieniu, Wszołek bez pieniędzy, Obraniak o krytyce

redakcja

Autor:redakcja

17 maja 2013, 08:13 • 11 min czytania

Zapraszamy na piątkowy przegląd prasy – przeładowanej materiałami o jutrzejszym hicie Legii z Lechem. Nie brakuje jednak też wywiadów i krótszych rozmówek: z Rumakiem, Ślusarski, Obraniakiem albo Wszołkiem.

Legioniści z wizytą w więzieniu, Wszołek bez pieniędzy, Obraniak o krytyce
Reklama

FAKT

Analiza formacji przed meczem Legia – Lech według Iwana, Onyszki, فapińskiego i Mielcarskiego.

Reklama

BRAMKARZE
Kuciak vs Kotorowski PUNKT DLA LEGII

Onyszko: Gdybym miał porównać Kuciaka z Buriciem, to chyba dałbym remis. Teraz nie mam wątpliwości. Kuciak daje drużynie dużą pewność, cały czas „żyje w bramce”. Kotorowski rzadko pojawiał się na boisku, nie do końca wiadomo, w jakiej jest formie. Dlatego na tej pozycji punkt dla Legii

OBROŁƒCY

Bereszyński vs Ceesay PUNKT DLA LECHA

فapiński: Ceesay jest bardziej doświadczonym i lepszym zawodnikiem. Bereszyński to młody i utalentowany chłopak, ale w tej chwili gorszy od piłkarza Lecha.

Jędrzejczyk/Astiz vs Wołąkiewicz i Kamiński REMIS

فapiński: W najlepszej formie z całej czwórki jest Jędrzejczyk, ale porównując środek obrony w obydwu drużynach, wychodzi idealny remis.

Wawrzyniak vs Henriquez PUNKT DLA LEGII

فapiński: Tutaj wyjaśnienie będzie krótkie. Wawrzyniak jest po prostu lepszym piłkarzem.

Piłkarze Legii z wizytą w więzieniu.

Taka wizyta musi podziałać mobilizująco na piłkarzy Legii. Przed sobotnim meczem z Lechem zawodnicy udali się z wizytą do zakładu karnego przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. W tym czasie odsunięty od składu Danijel Ljuboja (35 l.) robił zupełnie co innego. W klubie z Łazienkowskiej mają nadzieję, że wizyta w areszcie wzmocni zawodników mentalnie. O przygotowanie do meczu nie musi się martwić Ljuboja. Fakt spotkał serbskiego gwiazdora na spacerze ze znajomymi. Odsunięty od składu piłkarz nie sprawiał wrażenia zmartwionego. Nie ma się co dziwić – pogoda ładna, a sowita pensja jest wypłacana na czas do końca czerwca. W czasie spaceru Ljubo jego koledzy z Młodej Legii wygrywali w Poznaniu z Młodym Lechem. Dzięki tej wygranej stołeczna ekipa zapewniła sobie drugie z rzędu mistrzostwo Młodej Ekstraklasy. Szkoda, że Danijel tego nie widział.

RZECZPOSPOLITA

Stefan Szczepłek o sobotniej „Bitwie o tron”.

Honor Warszawy i Poznania leży w nogach piłkarzy – można usłyszeć w obu miastach, co samo w sobie jest grubą przesadą, tym bardziej że poznaniaków i warszawiaków w obydwu drużynach jak na lekarstwo. Chodzi bardziej o kibicowskie zaszłości, indywidualne ambicje, porównanie modeli pozyskiwania zawodników do pierwszej drużyny, szkolenie młodzieży itp. Stosunki między kibicami Legii i Lecha są dalekie od pokojowych. W przeszłości zdarzyło się, że w proteście przeciw decyzji policji o zakazie wstępu na poznański stadion dla legionistów, kibice Lecha zrobili im miejsca obok siebie. Ale też trudno wymazać z historii bezprzykładny atak kibiców Legii na piłkarzy i oficjeli Lecha odbierających w loży Stadionu Wojska Polskiego Puchar Polski (rok 2004). Na szczęście to już należy do przeszłości, można nawet mówić o pewnego rodzaju szacunku: nie musimy się lubić, ale jesteście godnymi przeciwnikami. Między Legią a Lechem jest coraz więcej podobieństw. Obydwa kluby wynajmują od miast stadiony wybudowane na Euro. W obydwu doszło niedawno do zmiany władz, a nowe wyraźnie zaznaczyły swoją obecność. W obydwu szczycą się pracą z młodzieżą i zaczęto rozsądniej patrzeć na transfery.

GAZETA WYBORCZA

Rozmowa z Aco Vukoviciem.

Jak życie w cywilu?
– A bardzo dobrze! Choć dopiero się przyzwyczajam do dnia bez treningu, a weekendu bez meczu. Ale nie tęsknię za tym… Mam co robić, nadrabiam rodzinne i towarzyskie zaległości. „Resetuję” organizm. I to pewnie potrwa do końca czerwca. A od lipca moje życie, mam nadzieję, znów zacznie kręcić się wokół piłki.

Nie wierzę, że nie ciągnie cię na boisko…
– Naprawdę nie tęsknię! Może dlatego, że to dopiero miesiąc? A te ostatnie, które poświęciłem walce o powrót do zdrowia, do najprzyjemniejszych nie należały. Jeśli dotykałem piłkę to głównie lekarską. Więc teraz od tego odpoczywam. A jeśli już mi się zatęskni to zadzwonię do paru kolegów i pójdziemy sobie pokopać.

Policzyłeś, ilu wywiadów udzieliłeś przez te cztery tygodnie?
– Było ich trochę (śmiech). Może nawet setka. Telefon w pierwszych dniach dzwonił bez przerwy. Ja dziennikarzom nigdy nie odmawiam, bo szanuję ich pracę, a jednocześnie kibiców, którzy są ich odbiorcami. W pewnym momencie wydawało mi się jednak, że ludzie mogą mieć już przesyt Vukovicia. Bo siłą rzeczy jeśli udzielasz tylu wywiadów, to pewne sprawy muszą się powtarzać. Teraz jest jednak już znacznie spokojniej. Jesteś od pewnego czasu pierwszy.

I jeszcze jedna – z Mariuszem Rumakiem.

Przed kluczowym czuje się pan jak Heynckes i jego Bayern czy raczej jak Klopp i Borussia?
– Jak Lech i Mariusz Rumak. W takiej właśnie kolejności, bo wpierw jest klub, a dopiero później trener. Nasz hit z Legią jest inny niż finał Ligi Mistrzów. Nam zostaną jeszcze trzy kolejki i wtedy może rozstrzygnąć się sprawa tytułu. Finaliści LM mają 90, najwyżej 120 minut gry. Nie deprymuje mnie, że rywalizację sprowadza się w Polsce do jednego meczu. Tym bardziej trzeba rozegrać świetne spotkanie. Nie chcę wywierać na drużynę wielkiej presji, ale nie da się ukryć, że konfrontacją z Legią Wielkopolanie żyją od wielu lat. Tym bardziej kiedy może ona zdecydować o tytule. A jak będzie remis? W trzech ostatnich kolejkach Legia ma dwa mecze u siebie, my dwa na wyjeździe, gdzie gramy lepiej. Liczę na to, że Śląsk w ostatniej kolejce zrobi w Warszawie wszystko, żeby zwyciężyć.

Pana zespół wiosną gra lepiej niż Legia, jego styl jest bardziej przekonujący. Jesteście faworytem.
– Uśmiecham się, kiedy mowa o stylu, bo wielokrotnie zarzucano nam, że go nie mamy. Wtedy też się uśmiechałem, bo wiedziałem, że go mamy. Mówił pan o Bayernie – oni przez dwa lata byli w cieniu, a teraz grają najlepszą piłkę w Europie. Jeśli będziemy mieli czas popracować, a robimy to wspólnie od roku, będziemy coraz silniejsi. Powiedziałem w szatni: zrobiliśmy na razie 60-70 proc. tego, co sobie założyliśmy. Gramy dla największej publiczności w kraju, więc jeśli do wyników dokładamy jakość, która się podoba, to nie ma większego szczęścia w futbolu.

DZIENNIK POLSKI

Rozmowa z Tomaszem Kafarskim.

Nie żałuje Pan, że przyjął wtedy ofertę Cracovii? Sytuacja w tabeli nie była tragiczna, ale przejął Pan zespół, który chyba już nie wierzył w utrzymanie.
– Sytuacja była bardzo trudna, ale wierzyłem, że jestem w stanie coś zmienić. To było dla mnie dobre doświadczenie, bo, przychodząc do Floty, lepiej wiedziałem, co mogę zrobić w krótkim czasie. Ł»ałuję tylko jednej rzeczy: że nie dano mi dokończyć tego, do czego się zobowiązałem, bo inaczej się umawialiśmy. Każdy ma prawo zatrudnić kogo chce i kiedy chce, ale jedna rzecz mnie zastanawia – skoro trener był potrzebny w marcu, to czemu w czerwcu już był niepotrzebny?

Pamiętam, że 11 czerwca, kiedy zastąpił Pana Wojciech Stawowy, był Pan zaskoczony i rozgoryczony.
– Musiałem taki być, bo po zakończeniu sezonu doszło do spotkania, na którym przedstawiłem zarządowi listę życzeń i listę zawodników, którym kończą się kontrakty, a których nie będę już potrzebował. Miałem spotkanie z prezesem Filipiakiem, zostały zatwierdzone decyzje personalne. Pojechałem na urlop pewny tego, co będzie za kilka tygodni, a kiedy wróciłem, dowiedziałem się, że już nie pasuję do koncepcji.

Zamiast grać z Cracovią o awans, może Pan jej uprzykrzyć życie.
– Nie podchodzę tak do tematu. Przyjadę z Flotą grać o dobry wynik i zaprezentować ciekawą piłkę. Według mnie Cracovia jest faworytem. „Pasy” grają bardzo fajny futbol i czeka nas ciężki bój.

SUPER EXPRESS

Ludo Obraniak o rezygnacji z występów w kadrze.

– Długo myślałem nad tym wszystkim, zanim podjąłem decyzję. Niektóre deklaracje na mój temat tak mnie jednak zszokowały i zraniły, że musiałem zareagować. Wartości sportowe zawsze były mi drogie na równi z ludzkimi. Jestem już zmęczony wytykaniem mnie palcami i traktowaniem jak obcokrajowca przez naszych decydentów. Jest prawdą, że nie władam poprawnie językiem, ale czy ten fakt powinien być dyskryminujący? Czy jest on ważniejszy niż więzy krwi? – pyta retorycznie Obraniak. Przy okazji pomocnik Bordeaux przekazał życzenia kolegom z reprezentacji. – Składam zarazem moje najserdeczniejsze życzenia graczom, jak i niektórym osobom z kierownictwa reprezentacji. Dziękuję im gorąco, jak również tym wszystkim, którzy mnie wspierali. Dziękuję za zrozumienie mojego przesłania i uszanowanie mojej woli – zakończył Obraniak.

Wszołek: Z miłości do Polonii chleba nie kupię

Dlaczego tak długo nie upominałeś się o zaległe wypłaty?
– Cały czas się łudziłem, że pan prezes Król znajdzie jakieś środki i ureguluje zobowiązania wobec drużyny. Tygodnie i miesiące jednak mijały i nic się nie działo, wciąż graliśmy za darmo. Pani w spożywczym nie interesuje, że Polonia nie płaci, na kredyt chleba mi nie da. Pomagała mi rodzina i menedżer, ale jak długo można tak żyć?! Najpierw wysłałem pismo do Polonii. Klub miał miesiąc na wypłacenie mi zaległych pieniędzy. Nie zapłacił. Nie miałem wyjścia i powiadomiłem Izbę do spraw rozwiązywania sporów sportowych przy PZPN.

Ile jest ci winien prezes Król?
– Około 40 tys. złotych z tytułu niewypłaconych pensji i premie za kilka spotkań. Ale zaznaczam: nie chcę uciekać z klubu! Kocham Polonię, zimą dałem tego dowody. Jednak nie mogłem dłużej czekać na pieniądze. Samą miłością niestety żyć się nie da.

Jaki wpływ na złożenie przez ciebie wniosku o rozwiązanie kontraktu miało nieprzyznanie Polonii licencji na grę w Ekstraklasie w przyszłym sezonie?
– Ł»adnego! Po cichu jeszcze się łudzę, że wszystko jakoś się wyklaruje i Polonia zostanie w Ekstraklasie. Byłoby szaleństwem, gdybyśmy stracili miejsce w lidze z powodów pozasportowych. Dopóki będę przy Konwiktorskiej, nigdy nie odstawię nogi, będę walczył z całych sił. Zawsze będę pamiętał, że to w barwach Polonii zaistniałem w poważnej piłce.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Obraniak raz jeszcze.

Zrezygnował pan z gry w reprezentacji Polski. Dlaczego?
– Bo poczułem, że tak będzie dla wszystkich najlepiej. Dla drużyny, moich adwersarzy, dla mnie. Fala krytyki, która – często w ostrych słowach i często z ust osób wysoko postawionych w hierarchii polskiego futbolu – na mnie spadała ostatnimi czasy, była dla mnie kompletnie niezrozumiała. ٹle się z tym czułem i źle czułem się z tym, że przyjazd na zgrupowanie kadry w tych warunkach, w jakich ostatnio musiałem funkcjonować, przestał być dla mnie przyjemnością.

Skąd taka decyzja akurat teraz?
– Myślałem o tym od ostatnich meczów reprezentacji, ale nie chciałem podejmować tak ważnej decyzji pochopnie, od razu po spotkaniu z San Marino. Musiałem się nad tym wszystkim poważnie zastanowić. Teraz uznałem, że to najlepsze wyjście.

Kluczowa była decyzja trenera Fornalika o niewystawieniu pana na mecz z San Marino?
– Nie. Chciałbym, aby to było jasne – nie mam do nikogo żalu czy pretensji. Jeśli chodzi o trenera Fornalika, to może jedynie o to, że kwestii, które miały pozostać między nami, bo zostały powiedziane w cztery oczy, nie zatrzymał dla siebie.

Wywiad z Bartoszem Ślusarskim.

Jeżeli powie pan, że nie myśli o koronie króla strzelców, a najważniejsze jest dobro zespołu lub podobny komunał, nie uwierzymy.
– Ależ ja się przyznaję, że o tym myślę. Choć moim zdecydowanie największym marzeniem jest zdobycie mistrzostwa Polski. Nigdy nie wygrałem ligi. W tym sezonie wszystko układa się idealnie: rywalizujemy o tytuł z naszym odwiecznym wrogiem, mecze Lecha z Legią zawsze były szczególne, a teraz dodatkowo będzie to spotkanie o wszystko. A że strzelam? Cieszę się z tego. Kumple dzwonią i mówią: „Ślusarz, dawaj, coraz bliżej korony jesteś, doganiasz ich”, dla mnie to są niezapomniane chwile. Jestem w czołówce strzelców, choć tak po prawdzie, to król powinien mieć jednak lepszy wynik, niż będzie miał w tym sezonie. Świetnie byłoby skończyć w dwóch koronach, ale numer jeden to zdecydowanie mistrzostwo.

Nie sądzi pan, że się panu ta korona należy? Za to, że ciągle miał pan wiatr w oczy? Za zeszły sezon bez gola, za transfer Teodorczyka zimą, gdy był pan najlepszym strzelcem zespołu? Taka piłkarska bajka.
– Sam jestem temu wiatrowi w oczy winien. Ale rzeczywiście, tym krytykom, którzy zdecydowanie ostatnimi czasy przycichli i jakby się ich mniej zrobiło, fajnie by było na końcu pokazać koronę króla strzelców.

Teraz pewnie takie sytuacje jak ta z Pogonią, gdy nie trafił pan do pustej bramki, bolą podwójnie?
– Nie. Znam siebie, wiem, że te łatwiejsze sytuacje paradoksalnie są dla mnie trudniejsze. Nikt nie miałby do mnie pretensji, gdybym w tym meczu z Pogonią po strzale głową wcale bramki nie zdobył. Z Piastem też niekoniecznie musiało wejść. Wyrównuje się. Nauczyłem się już tak nie przejmować, nie brać wszystkiego do siebie. Po fatalnym meczu z Legią, gdy ktoś z trybun chciał mi pokazać, jak się strzela, zdobyłem dwa gole z Podbeskidziem. Wiadomo, że to zupełnie inny gatunek spotkań, ale nie blokuję się. Wiem, że nie byłem wirtuozem i nie będę. Ale przyszedł sezon, gdy Lech gra o mistrzostwo, a ja mam najwięcej zdobytych bramek w drużynie, więc niech się wszyscy ode mnie odpie…

Iskierka nadziei dla Polonii Warszawa?

Polonia Warszawa ma nowego sponsora. Czy wyłoży on 5 milionów złotych na spłatę najważniejszych długów? Czekamy na cud. Zawsze powtarzam, że niemożliwe nie istnieje – powiedział nam wczoraj około godziny 13 Daniel Gołębiewski. Kilka godzin później portal Gazeta.pl podał, że Polonia Warszawa pozyskała nowego sponsora. Jeśli polska firma, której nazwa na razie nie została ujawniona, zdecyduje się spłacić dług konieczny do uzyskania licencji na grę w ekstraklasie w przyszłym sezonie, to będzie to faktycznie cudem. Szczegóły są trzymane w tajemnicy. Mają zostać ujawnione na dzisiejszej konferencji prasowej (o godzinie 13). Wiadomo tylko tyle, że logo pojawi się z przodu koszulki, zastąpi Ideon (plajtująca firma Ireneusza Króla). Aby mogło to uratować klub z Konwiktorskiej, reklamodawca musiałby wyłoży około 5 milionów złotych, by spłacić najpilniejszy dług Polonii i utrzymać drużynę w ekstraklasie. Wtedy byłoby to znakomitą reklamą, bo pokazałoby firmę jako wybawcę klubu ze 101-letnią tradycją.

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama