Nie chwal dnia przed zachodem słońca – mogli jeszcze zimą powtarzać sobie w Zagłębiu Lubin, bo z jednej strony udało im się wreszcie wypchnąć z klubu jednego z większych bumelantów, któremu nierozważnie ktoś zaproponował wcześniej kontrakt na poziomie 100 tysięcy złotych miesięcznie. No ale jednocześnie istniała przecież groźba, że to rozwiązanie tylko na chwilę. Dokładnie na sześć miesięcy, po których naiwni Turcy oddadzą towar i znów trzeba będzie się głowić, co zrobić z tą jego nieszczęsną pensją.
Dziś już wiadomo, że problemu nie ma.
Księgowy może wziąć głęboki oddech, a potem poprosić o wolne popołudnie, bo Gaziantepspor, do którego Sernas był ostatnio wypożyczony, właśnie skorzystał z prawa pierwokupu. Transfer przeprowadziła polska agencja menedżerska „Fabryka Futbolu”. Litwin podpisał z Turkami trzyletni kontrakt i prawdopodobnie długo (albo już nigdy) na polskich boiskach go nie zobaczymy.
Przez ostatnie sześć miesięcy był w Gaziantepsporze podstawowym graczem. Wystąpił w szesnastu meczach ligowych i zdobył sześć bramek. Świetny miał zwłaszcza początek, później – od połowy marca aż do teraz – dołożył już tylko jednego gola. Zagłębie nie zarobi na nim kokosów, ale po fatalnym ostatnim roku jaki rozegrał w Polsce, nikt tego nie oczekiwał. Grunt, że z listy płac zniknął jeden duży płacowy komin.