Kiedy w poniedziałkowy wieczór Olimpia Grudziądz ogłosiła pozyskanie Mario Martineza, ledwo to dostrzegliśmy. Gdy jednak trochę się zagłębiliśmy, okazało się, że 32-letni Hiszpan to bardzo ciekawa postać i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, do I ligi trafia tylko na chwilę, żeby potem wskoczyć na wyższy poziom. Kim on jest?
Jak na zaplecze naszej Ekstraklasy, CV tego zawodnika przedstawia się interesująco i dość nietypowo. Jest on wychowankiem Numancii i to w tym klubie spędził najlepszy okres swojej kariery. Rozegrał w jego barwach 31 meczów w Primera Division (jeden gol) i 76 w Segunda Division (cztery bramki).
Jedynego gola w hiszpańskiej ekstraklasie Martinez na pewno nigdy nie zapomni. 31 sierpnia 2008 roku, pierwsza kolejka nowego sezonu. Numancia podejmuje Barcelonę w ligowym debiucie Guardioli. W wyjściowym składzie gości m.in. Leo Messi, Thierry Henry, Samuel Eto’o, Xavi, Andres Iniesta, Yaya Toure, Dani Alves czy Carles Puyol. Wydawało się, że “Barca” zacznie liczyć wynik od 3:0, tymczasem sensacyjnie przegrała, a bohaterem został właśnie Martinez. Dostał piłkę z prawej strony pola karnego i mocnym uderzeniem pod poprzeczkę nie dał szans Victorowi Valdesowi.
W mediach, również zagranicznych, obszernie komentowano ten wynik. Z ochotą podawano, że sam Messi zarabiał więcej niż wynosił roczny budżet Numancii (4,5 mln euro), nikt z kolegów Mario nie dostaje więcej niż 180 tys. euro rocznie, a kataloński klub na same transfery w letnim okienku wydał 80 baniek. Trener gospodarzy Sergio Kresić nie ukrywał przy tym, że jego podopieczni mieli dużo szczęścia. Barcelona posiadała piłkę przez 70 procent czasu gry i oddała aż 26 strzałów, marnując kilka świetnych sytuacji. Guardiola przez chwilę znajdował się wtedy pod ostrzałem, bo kilka dni wcześniej przegrał rewanż z Wisłą Kraków w eliminacjach Ligi Mistrzów, a w następnej kolejce La Liga doszło do kolejnej wpadki (domowe 1:1 z Racingiem Santander). Potem jednak machina ruszyła i ciąg dalszy wszyscy znamy. Nawiasem mówiąc, debiuty Pepa są związane z Hiszpanami trafiającymi później do Polski. W rezerwach Barcelony zaczął od zwycięstwa nad Gramenet, które dał Sito Riera (dziś Śląsk Wrocław).
Ale wróćmy do Martineza. Numacia już po roku spadła do drugiej ligi, tam grał dla niej do końca sezonu 2010/11. Od momentu odejścia z Sorii jego kariera okazała się jedną wielką wędrówką. Spójrzmy:
2011/12 Real Union (trzecia liga hiszpańska) – 24 mecze, 1 gol, 2 asysty
jesień 2012 Olympiakos Nikozja (cypryjska ekstraklasa) – 8 meczów
wiosna 2013 i początek sezonu 2013/14 FK Baku (Azerbejdżan) – 5 meczów, 1 gol
jesień 2014 SD Tarazona (IV liga hiszpańska)
wiosna 2015 Jaguares de Cordoba (Kolumbia) – 4 mecze
jesień 2015 Blooming Santa Cruz (Boliwia) – 16 meczów, 4 gole, 13 asyst
wiosna 2016 Boavista Porto (portugalska ekstraklasa) – 13 meczów, 1 gol
2016/17 PGS Kissamikos (druga liga grecka) – 29 meczów, 5 goli, 6 asyst
jesień 2017 Puerto Rico FC (druga liga USA) – 12 meczów
Dziewięć klubów na trzech kontynentach w pięć i pół roku! Kawał obieżyświata, przyznacie. Jeżeli szukać tu jakiegoś pozytywu: po wojażach w Ameryce Południowej – gdy już raczej można było zakładać, że nie zejdzie z drogi egzotycznych kierunków – trafił na najwyższy szczebel w Portugalii i zanotował tam kilka przebłysków.
Dochodzimy do etapu Olimpii. Skąd w ogóle pomysł, żeby zawitał do Grudziądza? – Mario jesienią grał w NASL dla Puerto Rico, ostatni raz na boisku pojawił się 29 października. Po sezonie liga została rozwiązana i wszyscy zawodnicy musieli szukać sobie nowych klubów. Była bardzo fajna opcja z AO Chania z drugiej ligi greckiej, gdzie już się sprawdził. Ostatecznie uznano tam jednak, że kadra jest domknięta i nie ma budżetu na jeszcze jednego zawodnika. Plusem było przynajmniej to, że Mario cały czas tam trenował i przygotowywał się do gry. Olimpia szukała “dziesiątki” i już na początku lutego przysłaliśmy jej na testy dużo młodszego Aitora Castro, wychowanka Realu Sociedad. On jednak bez klubu był od lipca, a trener Dariusz Kubicki chciał kogoś, kto mógłby dać jakość od razu. Pojawił się więc temat Mario. Od początku w Olimpii patrzono przychylnie na ten pomysł. Chciano tylko sprawdzić jego dyspozycję fizyczną. Przyjechał, z dobrej strony pokazał się w sparingu, zaliczył jeden cykl treningowy, testy medyczne były w porządku i dogadaliśmy się – mówi dla Weszło Daniel Sobis, którego agencja przeprowadziła ten transfer.
Nie ukrywa on, że Martinez chciałby mocniej zaistnieć w Polsce. – Kontrakt podpisaliśmy na pół roku z opcją przedłużenia – musi być zgoda obu stron – ale Mario w perspektywie letniej zdecydowanie celuje w Ekstraklasę. Taki jest plan. W Olimpii zdają sobie z tego sprawę i przyznają, że piłkarsko to zawodnik wyraźnie ponad I ligę. Pytanie tylko, jak poradzi sobie z mocno siłowym stylem gry, to zawsze pewna niewiadoma. W każdym razie, jest gotowy do walki od zaraz, teraz trwa jeszcze załatwianie formalności związanych z certyfikatem – dodaje Sobis.
Pytanie, dlaczego od kilku lat Hiszpan zwiedził więcej miejsc niż niejeden podróżnik? – Współpracujemy od pół roku, ale oczywiście rozmawialiśmy na ten temat. Mario na pewno tego nie planował, po prostu tak wyszło. Piłkarz idzie tam, gdzie go chcą. Do Puerto Rico poszedł ze względów finansowych i życiowych, bo to ciekawe miejsce. Wiadomo, jak to bywa: czasami pokłócisz się z trenerem, czasami w klubie zmieni się właściciel i trzeba zmieniać otoczenie. Zapewniam, że Martinez to bardzo spokojny, ułożony człowiek, skupiony na piłce – komentuje agent.
Zakładamy, że 32-latek przychodząc teraz do Olimpii, poszedł na mocne kompromisy finansowe i swoje już wcześniej zarobił. – Jedna i druga strona jest zadowolona. Wiadomo, że piłkarz będzie zarabiał mniej niż wcześniej, ale pieniądze nie były tu najważniejsze – przyznaje Sobis.
Gdyby się udało z Martinezem, dla Sobisa mógłby to być przełom. – Jeżeli sprawdzi ci się jeden zawodnik, twoja wiarygodność rośnie i łatwiej rozmawia się z klubami w sprawie kolejnych transferów. Naturalna zależność. W Polsce dopiero raczkuję i fajnie, gdyby Mario był początkiem szerszych działań. Na razie najwięcej działam w Hiszpanii i na rynkach Ameryki Południowej. Ostatnio ściągnęliśmy do czwartoligowego Olimpic de Xativa bramkarza Dawida Kędrę z Lechii Tomaszów Mazowiecki. W najbliższy weekend powinien zadebiutować, wreszcie załatwiono wszystkie formalności. Fajnie się zaaklimatyzował, jest zadowolony. Planujemy wkrótce wysłać na testy do Hiszpanii kilku innych młodych chłopaków – zdradza swoje plany.
Ostatnie lata pokazują, że przed Mario Martinezem duże wyzwanie. Jeżeli Olimpia promowała jakichś zawodników, to tylko Polaków. Obcokrajowcy z pozycji ofensywnych niemal w komplecie w Grudziądzu zawodzili. W zeszłym sezonie nieporozumieniami okazali się Wesslem i Furtado, ściągnięci z cypryjskiej ekstraklasy. Fiński napastnik Ville Salmikivi jesienią rozczarował i teraz odszedł na wypożyczenie do drugoligowego GKS-u Jastrzębie. Dejan Zigon był gwiazdą w słoweńskim ND Gorica, a na pierwszoligowych boiskach nie dał rady. Po półroczu w Grudziądzu (17 meczów, 1 gol) niespodziewanie do portugalskiego Marimo trafił Donald Djousse, ale trudno byłoby stwierdzić, że Olimpia go wypromowała. Nawet Nildo po świetnym początku doznał później dwóch poważnych kontuzji i koniec końców odchodził jako zawodnik niepotrzebny…
Do dokonań Martineza z Numancii nie przywiązywalibyśmy dziś wagi. To działo się prawie dekadę temu, gdy w polskiej lidze czołowymi strzelcami byli Takesure Chinyama, Filip Ivanovski czy Tomasz Szewczuk. Inna epoka. Tak czy siak, Hiszpan musi przełamać w Olimpii pewien trend, inaczej o Ekstraklasie może zapomnieć i stanie się tylko jedną z wielu ciekawostek.
Fot. Olimpia Grudziądz