Kibice żegnają Hajtę, Beresia nie interesuje medal z Lechem, Kowal o Radoviciu

redakcja

Autor:redakcja

13 maja 2013, 08:55 • 9 min czytania

Zapraszamy na poniedziałkowy przegląd prasy, w którym – oprócz weekendowych relacji i rozmówek – ciągle rozbrzmiewają echa aferki w Legii. W dwóch gazetach głos zabiera Wojtek Kowalczyk.

Kibice żegnają Hajtę, Beresia nie interesuje medal z Lechem, Kowal o Radoviciu
Reklama

Kapelan Polonii: Na Legii klną, a Bóg tego nie lubi

Ksiądz Mirosław Mikulski, kapelan stołecznego klubu, siedzi samotnie w jednym z niższych rzędów trybun. Po chwili zastanowienia godzi się na rozmowę z „Faktem” i przekonuje nas, że jest jeszcze nadzieja. – Za wcześnie jeszcze na ostatnie namaszczenie i pogrzeb. Jestem przekonany, że ktoś wykupi niebawem klub od pana Króla, a Polonia dostanie licencję. Wierzę, że ten klub nie spadnie – przekonuje nas Mikulski. Jest przy klubie od lat. Teraz, gdy tylko przychodzi na mecz, wchodzi przed nim do szatni gospodarzy i próbuje natchnąć piłkarzy do walki. Wie jednak, że nie jest wszechmogący, a inne zespoły też mają swych kapelanów. – Możemy tylko rozmawiać, wspierać, ale i tak wszystko zależy od nóg i wydolności piłkarzy.Gdybyśmy to my mieli decydować o wynikach, Bóg byłby rozdarty – stwierdza. Polonii poświęca jednak też własną, codzienną modlitwę. – Modlę się o tych biednych zawodników, którzy czasami nie mają środków do życia, a naprawdę są zdolni i wiele potrafią – mówi Mikulski w rozmowie z „Faktem”.

Reklama

Kibice Jagi pożegnali Hajtę

„Auf Wiedersehen, Hajto!” – w ten sposób kibice Jagiellonii domagali się zwolnienia trenera Tomasza Hajty (41 l.) z klubu. Fani są zniesmaczeni postawą zespołu w ostatnich meczach. Na posadę Gianniego czyha już Michał Probierz (41 l.). Hajto sobotni mecz z Legią oglądał w towarzystwie… robotników, którzy pracują przy budowie nowego stadionu. Trener Jagi nie mógł siedzieć na ławce rezerwowych, ponieważ był zawieszony za obrazę sędziego w spotkaniu z Lechem. Zespół z Podlasia przegrał trzeci mecz z rzędu, dlatego kibice mają dosyć trenera. Sytuację w klubie bacznie obserwuje Probierz, który w sobotę przyjechał do Białegostoku. Od nowego sezonu to właśnie on ma poprowadzić drużynę ze Słonecznej.

RZECZPOSPOLITA

Tekst o korupcji w hiszpańskiej piłce.

Villarreal, jeden z niewielu klubów w Hiszpanii, który nie wydawał więcej niż zarabiał, spadł do drugiej ligi. Michu odszedł do Swansea, strzela dla niej gola za golem, został jedną z sensacji obecnego sezonu. O dziwnej rozmowie nikt już nie pamięta. Było rok temu kilka dni zamieszania: Michu przyznał się, że powiedział coś takiego, nagrania telewizyjne to potwierdziły. Ale urlopy wzywały, Euro 2012 się zbliżało. Nikt nie miał ochoty babrać się w zakończonym sezonie, zwłaszcza że nie sposób było udowodnić, iż Granada przegrała celowo – równie dobrze można było oskarżyć sędziów, bo wspomniany gol padł ze spalonego – a tym bardziej że miała coś za to obiecane. Zresztą, rozpętywać aferę tylko dlatego, że bezpieczna już drużyna mniej się starała w walce z rywalem, który jeszcze potrzebował punktów? Bądźmy poważni, nie takie rzeczy Hiszpania widziała. Trzeba by lustrować każdy finisz sezonu. Bez nadziei, że ktokolwiek się do czegokolwiek przyzna, póki się go nie złapie z walizką pieniędzy w ręce. O tych walizkach od lat krążą w Hiszpanii legendy. Nie tylko o walizkach wypełnionych łapówkami za sprzedanie meczu. Również tych, które kluby wysyłają rywalom swoich rywali w walce o utrzymanie czy tytuły, by ich dodatkowo zmotywować, co nie wiedzieć czemu, nie jest już uważane za nieprzyzwoite.

GAZETA WYBORCZA

Tekst o Mariuszu Stępińskim.

Wczoraj szefowie Widzewa spotkali się z zawodnikiem, z jego menedżerem Marcinem Kubackim i współpracującym z nim فukaszem Masłowskim. Mieli ofertę dla piłkarza, ale jeszcze zanim ją przedstawili, usłyszeli, że zdecydował się kontynuować karierę za granicą. – Mimo to podczas spotkania przedstawiliśmy zawodnikowi nowe warunku kontraktu – mówi Paweł Młynarczyk, prezes Widzewa. Szefom klubu z al. Piłsudskiego bardzo zależało na zatrzymaniu Stępińskiego, który uznawany jest za duży talent nie tylko w Polsce. 18-letniego napastnika od dawna obserwują zagraniczne kluby, nie brakuje wśród nich europejskich potęg, jak Inter Mediolan. Zachodnia prasa porównuje napastnika Widzewa do Roberta Lewandowskiego. W Widzewie liczyli, że w przyszłości zarobią na piłkarzu, którego wypromowali. Teraz zarobią niewiele, ledwie kilkadziesiąt tysięcy złotych ekwiwalentu za wyszkolenie zawodnika. Poziom, jaki osiągnął Stępiński, to przede wszystkim zasługa trenera Radosława Mroczkowskiego, który umiejętnie „prowadził” nastolatka. W listopadzie 2011 roku szkoleniowiec Widzewa pozwolił Stępińskiemu zadebiutować w ekstraklasie. Pochodzący z Błaszek napastnik stał się w ten sposób najmłodszym piłkarzem w historii klubu, który zagrał w najwyższej klasie rozgrywkowej. Niespełna rok później Stępiński miał już na koncie swojego pierwszego gola w lidze. W tym roku Mroczkowski zrobił z niego napastnika nr 1 w drużynie. W piątek, dwa dni przed urodzinami, piłkarz grał od początku w meczu z Lechem Poznań. Teraz jest właściwie przesądzone, że to był jego ostatni mecz w czerwono-biało-czerwonym stroju Widzewa.

I o Lechu walczącym o majstra.

Rywalizacja w polskiej lidze zmieniła się pod koniec sezonu w szukanie odpowiedzi na pytanie – Legia czy Lech? Dwa zespoły, dwa kluby budowane na kompletnie innych zasadach, na dodatek z nieznoszącymi się, zwaśnionymi kibicami – idealne do stworzenia alternatywy. Taka sytuacja jednak jest idealna również do powstania ogromnej presji. Wygląda na to, że mistrzem Polski zostanie ten, kto ją lepiej wytrzyma. Początkowo to Legia grała mecze przed Lechem Poznań. Ten musiał dzień później odpowiadać na jej wyniki. Nie jest przypadkiem, że wtedy trener lechitów Mariusz Rumak włożył kij w mrowisko i zaczął – niczym swego czasu Jose Mourinho z Realu Madryt – narzekać na terminarz ustawiony pod przeciwnika. Wiedział, że nawet takie detale mogą mieć znaczenie. I że znacznie lepsza dla drużyny jest sytuacja odwrotna, choćby z ostatniej kolejki – w piątek Lech Poznań wygrał 4:0 z Widzewem فódź. – Teraz mamy cały weekend wolny i możemy usiąść przed telewizorem, by się przekonać, co na to Legia – mówił Ivan Djurdjević z Kolejorza.

DZIENNIK POLSKI

Edgar Bernhardt o meczu z Niecieczą.

Na piątkowym treningu odwiedził was prezes Janusz Filipiak. Czy jakoś szczególnie motywował?
– Mamy piłkarzy, których sama jego obecność może motywować, ale mamy też takich, na których to nie działa. Gdy prezes pojawia się na naszych zajęciach, to lubię popatrzeć, jakim przyjechał samochodem (śmiech).

– Wejście Saidiego Ntibazonkizy odmieniło was, bo to on przeprowadził tę akcję, po której zdobył Pan gola, zgodzi się Pan z taką diagnozą?
– Saidi to bardzo dobry piłkarz, lubię z takimi grać. Ma dobry drybling, ja też preferuję taką grę, więc świetnie się dogadujemy na boisku. Jeszcze nie jest gotowy do gry na sto procent, ale może nam już wiele pomóc. Jest inteligentnym piłkarzem, ma szybkość, to są spore atuty. Jak będzie w pełni zdrowy, to drużyna może tylko na tym skorzystać.

Można porównać waszych ostatnich rywali – Zawiszę i Termalicę?
– Zawisza niewiele pokazał, choć wygrał z nami, natomiast Termalica to najlepszy zespół wraz z nami. Flota, jak pamiętam, nie za bardzo grała w piłkę, nie wiem czy teraz to się zmieniło?

A więc w meczu w Krakowie spotkały się zespoły, które awansują do ekstraklasy?
– Można tak powiedzieć.

SUPER EXPRESS

Bereszyński o ewentualnym medalu mistrzowskim za mecze rozegrane w Lechu.

Mecz Legia – Lech, który może zadecydować o tytule mistrzowskim w sezonie 2012/2013 już w sobotę 18 maja o godzinie 13.30. Atmosferę przed tym spotkaniem podgrzał Bartosz Bereszyński, który zimą zamienił Poznań na Warszawę. – Gdzieś tam doszły mnie słuchy i gratulacje, że już zdobyłem dublet w tym sezonie, ale mnie interesuje tylko mistrzostwo z Legią, a to, że zagrałem jakieś spotkania w Lechu – fajnie, ale z medalu nie będę się cieszył, bo chcę zdobyć mistrzostwo z Legią – zaznacza Bereszyński. Przypomnijmy, że Bereszyński zimą przechodził do Legii Warszawa z Lecha Poznań w atmosferze skandalu. Kibice ze stolicy Wielkopolski wysyłali nawet smsy z pogróżkami do piłkarza, który w Warszawie stał się czołowym prawym obrońcą Ekstraklasy.

Kowalczyk: Radović też powinien wylecieć.

Jak zareagował pan na to, że Radović i Ljuboja zabawiali się w klubie nocnym, zamiast szykować się do meczu z Jagiellonią?
– Radović i Ljuboja mogli spokojnie zabawić się po meczu w Białymstoku, wrócić do Warszawy i świętować wygrany mecz. I na tej imprezie mogliby celebrować również zdobycie Pucharu Polski. Od środowego wieczoru do sobotniego meczu była zbyt krótka przerwa, a wyjście w tym czasie do nocnego klubu to duża nieodpowiedzialność. Podkreślam: Legia zasłużyła na to, by się zabawić, ale nie w tamtym momencie.

Wysokie grzywny finansowe dla obu, dodatkowo Ljuboja odsunięty od zespołu. To odpowiednie sankcje?
– Karać trzeba obu w jednakowy sposób. Przecież byli na imprezie razem.

Legia argumentuje taką decyzję tym, że dla Ljuboi to już recydywa, wcześniej kilkakrotnie miał podobne wpadki.
– Wiadomo było, że Ljuboja w Legii nie zostanie. A teraz władze klubu dostały powód, by go odsunąć, aby nie psuł atmosfery. Jakim argumentem jest recydywa? To, że Radović zabawił się po raz pierwszy, oznacza, że mógł spokojnie wyjść na boisko w Białymstoku? Wystawienie go do gry to nieodpowiedzialność ze strony trenera Urbana. Bo jak na to patrzą pozostali zawodnicy?

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zagłębie straciło nadzieję na zatrzymanie Pawłowskiego.

Zagłębie poważnie zastanawia się nad wykupieniem z Piasta Tomasza Podgórskiego. To plan „B”, ale coraz bardziej realny w sytuacji, kiedy przyszłość Szymona Pawłowskiego w Lubinie stoi pod coraz większym znakiem zapytania. Pomocnik do tej pory nie wyrażał chęci przedłużenia wygasającej w czerwcu umowy. Na mecze lubinian jeździły pielgrzymki skautów z Herthy Berlin, Gençlerbirligi Ankara, Istanbul BB, Gaziantepsporu i Trabzonsporu, aby przyglądać się grze Pawłowskiego. I choć do dzisiaj nie wpłynęła do klubu żadna oferta kupna, w Zagłębiu już raczej nikt nie wierzy, że zatrzymanie piłkarza jest realne. Pawłowski gra w miedziowym klubie siódmy sezon i chce zmienić otoczenie. Jeśli nie na zagraniczne, to na inny polski klub. – Oczywiście, nadal rozmawiamy z jego agentem, ale skoro nie ma odzewu, traktujemy sytuację tak, jakby piłkarza po 30 czerwca miało u nas nie być. Już rozglądamy się za następcami. Chcemy przywrócić w szatni właściwe proporcje i postarać się, żeby następcą Szymka nie był obcokrajowiec, a Polak – mówił „PS” dyrektor sportowy Zagłębia Paweł Wojtala. Na liście życzeń lubinian bardzo wysoko znajduje się Tomasz Podgórski, lider Piasta. Nie jest graczem pierwszej młodości (skończył w grudniu 27 lat), ale od dwóch sezonów regularnie zdobywa bramki i asystuje. Na pewno byłby też tańszy w utrzymaniu od Pawłowskiego, zarabiającego 80 tys. zł miesięcznie brutto. I jest do kupienia za około 500 tys. zł.

I jeszcze raz Wojciech Kowalczyk o sytuacji w Legii.

Legioniści w środku pola ostatnio notowali mnóstwo strat. Obnażył ich zwłaszcza Śląsk Wrocław w rewanżowym spotkaniu finału Pucharu Polski (0:1). To jest słaby punkt zespołu ze stolicy. Nie można wykluczyć, że trener Jan Urban przeciwko Lechowi wystawi trzech defensywnych piłkarzy. Nie wyobrażam sobie, by po nocnym wybryku w pierwszym składzie wyszedł Miroslav Radović. Legia musi i może radzić sobie bez niego. Ostatnio sporo mówiło się o Januszu Golu, który został zmieniony już w pierwszej połowie spotkania ze Śląskiem, bo grał słabo. W meczu z Lechią wszedł na ostatnie kilka minut i pokazał się z bardzo dobrej strony. Był ten wyróżniającą się postacią w meczu z Jagiellonią. Problemem Legii jest to, że jej piłkarzom brakuje ciągłości w utrzymywaniu wysokiej formy. Gol pokazał, że nie boi się podejmować ryzyko i zagrywać niekonwencjonalnie do napastników. Inna sprawa, że nie zawsze mu to wychodzi. Jego mankamentem jest z kolei gra w defensywie. Jeśli zdejmie się z niego te obowiązki, jeśli będzie miał za sobą dwóch zawodników, odpowiedzialnych za przerywanie akcji rywala, to jest w stanie dać coś dobrego drużynie. Oba zespoły mają bardzo dobre skrzydła. Prawa strona Legii jest najsilniejsza w Polsce, zwłaszcza obrona, gdzie może grać Artur Jędrzejczyk (to dla mnie najlepszy zawodnik warszawskiej drużyny), albo Bartosz Bereszyński. Gdy Jędrzejczyk nie musi pełnić roli stopera i występuje na boku defensywny, wówczas Bereszyński ustawiany jest w środkowej linii.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama