Tajemniczy „inwestor” puka do Polonii, prezes Piasta chętnie wynajmie samolot

redakcja

Autor:redakcja

08 maja 2013, 08:39 • 11 min czytania

Zapraszamy na środowy przegląd prasy, w którym sporo o rewanżowym meczu Legii ze Śląskiem i jak zwykle równie dużo o zamieszaniu w Polonii. Dobry magazynowy tekst znajdziemy w Rzeczpospolitej. W Przeglądzie Sportowym m.in. rozmowy z Bońkiem i Glikiem.

Tajemniczy „inwestor” puka do Polonii, prezes Piasta chętnie wynajmie samolot
Reklama

FAKT

Zbigniew Boniek: Kibice to nie ministranci

Reklama

Od kiedy Zbigniew Boniek (57 l.) zasiada w fotelu prezesa PZPN, stara się bronić piłkarskich kibiców. Przed rewanżowym meczem finału Pucharu Polski nie było inaczej. W poniedziałek wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski (56 l.) zagroził, że na mecz Legia – Śląsk zamknie trybunę z najbardziej zagorzałymi fanami gospodarzy – tzw. Ł»yletę. Interwencja „Zibiego” była natychmiastowa. – Gorzej, gdyby ci kibice nie weszli. Wtedy policja ganiałaby się z nimi przed stadionem. Tworzenie napięć jest niepotrzebne. Rozmawiajmy i rozwiązujmy problemy. Kibice nigdy nie będą ministrantami – tłumaczy Faktowi Boniek. Kozłowski pogroził Legii, bo na trybunach nie chce widzieć tzw. sektorówek, czyli wielkich flag pod którymi kibice z łatwością mogą odpalać race – bez identyfikacji przez policję. Takie zdarzenie miało miejsce w meczu ligowym z Pogonią. – Mnie te race zupełnie nie przeszkadzają. Słyszę jak wszyscy się mądrują na ich temat, ale to bzdura, że są zakazane. Kluby mogą wystąpić o ich kontrolowane użycie na konkretną imprezę masową. Wiadomo, to jest problem. Uzyskanie zgody byłoby trudne, ale przecież race nie muszą pojawiać się na każdym meczu. Trochę wysiłku – mówi prezes PZPN.

W Polonii poszła fama o tajemniczym inwestorze.

Do PZPN wpłynęło pismo od zlokalizowanej pod Pampeluną DERS Group. To agencja menedżerska, która napisała w liście, że jest zainteresowana przejęciem Polonii i prosi, aby brano jej szlachetne intencje pod uwagę przy przyznawaniu licencji na przyszły sezon. DERS Group – tajemniczy inwestor. Czerwona lampka zapala się automatycznie. Przejęcie licencji Polonii? Przecież taki list mógł napisać każdy. Wchodząc na stronę internetową firmy (www.dersgroup.es) przerażenie! Kompletna amatorka, a przecież strona internetowa to wizytówka każdego biznesu. Jeśli firmy nie stać na porządną witrynę, to jakim cudem miałoby ją stać na klub piłkarski, którego utrzymanie kosztuje kilka milionów złotych rocznie? W zakładce kontakty znajdujemy numery telefonów. O dziwo firma ma oddział w Polsce. W Katowicach, gdzie mieszka Ireneusz Król. Przypadek? Przedstawicielem DERS jest Andrzej Menzler. Dzwonimy: – Tak, pracuję dla tej firmy. Nic nie wiem o żadnym piśmie do PZPN. Nie znam pana Króla – powiedział Faktowi Menzler. To kłamstwo, bo jak ustalił Fakt pan Menzler kontaktował się z piłkarskim związkiem mailowo i telefonicznie.

RZECZPOSPOLITA

Frank de Boer wyciągnął Ajax Amsterdam z chaosu

Być w tym klubie to i zaszczyt, i zobowiązanie. Michels po tytułach w Eredivisie podbił świat z grupą wychowanków, zdobywając Puchar Europy , zachwycając z reprezentacją i zamieniając Holandię w kraj futbolu. Van Gaal, też z grupą wychowanków, w tym Frankiem i jego bliźniakiem Ronaldem, zdążył zdobyć Puchar Europy zanim prawo Bosmana sprawiło, że takie kluby jak Ajax skarlały, ale w reprezentacji poniósł w pierwszym podejściu klęskę. Popiero teraz, w drugim podejściu, odmłodził ją i nauczył znowu latać. Obaj, Michels i van Gaal, pisali historię Barcelony, duchowego bliźniaka Ajaksu. To Michels, a nie Johan Cruyff, o czym się często zapomina, stworzył fundamenty La Masii, a van Gaal chciał brać z niej wychowanków garściami, jak to później robił Pep Guardiola, ale wtedy na takie pomysły w klubie reagowano pukaniem się w czoło. De Boer idzie swoją drogą: był z nich trzech najlepszym piłkarzem, rekordzistą w liczbie występów w reprezentacji, póki go nie wyprzedził Edwin van der Sar – dziś dyrektor ds. marketingu w Ajaksie – i jest też innym trenerem. Nie despotą, bardziej bratem niż ojcem. Wybiera to co najlepsze z czasów Michelsa i Cruyffa, który kiedyś Franka i Ronalda wypatrzył w amatorskim klubie i zabrał jako czternastolatków do szkółki Ajaksu. Ale też to co najlepsze z van Gaala, który jest z Cruyffem śmiertelnie skłócony i zawsze nad indywidualne umiejętności cenił swoje algorytmy, systemy, nadajniki GPS, które mu pomagają tresować piłkarzy na treningach.

GAZETA WYBORCZA

Tekst o Ivicy Ilievie z Wisły Kraków.

Iliev pierwszy raz o zakończeniu kariery wspomniał w listopadzie. Dziś przyznaje, że nie czuł się wówczas najlepiej, a szczególnie doskwierała mu rozłąka z rodziną. Teraz najbliżsi są z nim, co może mieć wpływ na decyzję. Wiele jednak wskazuje, że nawet jeśli postanowi jeszcze grać, to raczej nie w Wiśle. Jego umowa z krakowianami obowiązuje do końca czerwca i na tych samych warunkach nie zostanie przedłużona. – Do czasu zakończeniu sezonu na pewno nie będę opowiadał o innych propozycjach. Wiele osób mówi mi: „Już chcesz kończyć? Masz przed sobą jeszcze co najmniej dwa lata gry”. Nie jestem jednak Francesco Tottim [gra mimo 37 lat – przyp. red.] czy Alessandro Del Piero [skończył karierę w wieku 38 lat – przyp. red.]. Na razie nie wiem, co robić, nigdy nie wiadomo, co się w życiu wydarzy – mówi Iliev. Losowi nie zostawia jednak przyszłości po zakończeniu kariery. Jest niemal pewne, że wróci do Belgradu, gdzie rodzina dba o jego interesy. Iliev ma niewielką szkółkę piłkarską, prowadzi kawiarnię oraz jest wyłącznym dystrybutorem jednej z włoskich kaw w Serbii.

Ile wynoszą premie za Puchar Polski?

W porównaniu z ubiegłym sezonie regulamin premiowania w Legii się nie zmienił. Piłkarze, oprócz kwot kontraktowych, mają wypłacane uzgodnione indywidualnie tzw. wyjściówki, czyli premie za sam udział w meczu. Ale tylko w wygranym. Na dodatek zabrane na boisku pieniądze za zwycięstwa w lidze, będą wypłacone tylko w wypadku zdobycia mistrzostwa Polski. System wygląda tak, że jeśli legioniści wygrają przy فazienkowskiej, to do „zamrażarki” trafia 150 tys. zł. Za wygraną na wyjeździe – 200 tys. Za wygraną różnicą trzech goli i więcej – 250 tys. Pięć kolejek przed końcem sezonu warszawski zespół ma 17 zwycięstw. Cztery różnicą trzech lub więcej goli – czyli w „zamrażarce” jest milion złotych. Za siedem zwycięstw przy فazienkowskiej uzbierało się 1,05 mln zł i jeszcze 1,2 mln zł za sześć wygranych na wyjazdach. Razem – 3,25 mln zł. Jeśli więc Legia wygra pięć ostatnich meczów (u siebie z Lechem i Śląskiem oraz Jagiellonią, Widzewem i Ruchem na wyjazdach) różnicą trzech goli lub większą (mało prawdopodobne, ale załóżmy to na potrzeby wyliczenia maksymalnej premii) piłkarze zapewnią sobie dublet i dubeltowe premie: w „zamrażarce” będzie wówczas 4,5 mln zł. Puchar będzie wówczas wart 1,35 mln zł.

SPORT

Prezes Piasta: Dzwonię do znajomych i wynajmujemy samolot

W klubie nie ma ciśnienia na udział zespołu w europejskich pucharach, ale – jakby co – jest na to przygotowany. Czy ewentualny udział zespołu w europejskich rozgrywkach nie byłby kłopotem. Bo trzeba wcześniej zacząć sezon i ruszyć w daleką podróż, na przykład do Kazachstanu? Kołodziejczyk na to: – A co to za problem? Jeśli będzie taka potrzeba, dzwonię do znajomych i wynajmujemy samolot. O pieniądze na ten cel też bym się nie obawiał, bo jestem pewien, że mecz Piasta w europejskich pucharach chciałoby zobaczyć na żywo wielu naszych kibiców. Wtedy mogliby oczywiście polecieć z nami i koszty by się rozłożyły. Ł»adnych trudności związanych z takim wyjazdem więc nie widzę.

POLSKA THE TIMES

Problemy licencyjne nadzieją na utrzymanie.

Nadzieją dla klubów zagrożonych spadkiem jest… nieszczęście Polonii. Klub z Konwiktorskiej znajduje się w opłakanej sytuacji finansowej. Piłkarze skarżą się, że niektórzy z nich nie widzieli wypłat od roku. W następnym sezonie Polonii może zabraknąć w ekstraklasie nie z powodów sportowych, ale dlatego, że klub nie dostanie licencji na grę. Oznaczałoby to ratunek dla zespołu, który zajmie w lidze przedostatnią pozycję. – W poniedziałek minął termin na uzupełnienia do wniosków licencyjnych. Teraz analizują je nasi eksperci. Potrzebują na to kilka dni. Na początku przyszłego tygodnia zbierze się komisja i podejmiemy wiążące decyzje – mówi „Polsce” Krzysztof Sachs, przewodniczący Komisji Licencji Klubowych PZPN. – Do momentu przydzielenia licencji staramy się być wstrzemięźliwi w wypowiedziach i nie komentować sytuacji konkretnych klubów. Mogę za to powiedzieć, że moim zdaniem żaden klub, który ma zaległości finansowe wobec piłkarzy, pracowników, federacji, urzędu skarbowego i ZUS sprzed 31 grudnia poprzedniego roku, nie może dostać licencji – dodaje Sachs.

SUPER EXPRESS

Greń przekonuje, że reforma rozgrywek w obecnym kształcie nie przejdzie.

Uważam, że nie ma szans, by reforma rozgrywek Ekstraklasy w obecnym kształcie zyskała akceptację PZPN. Omawialiśmy inny projekt, a pod innym mamy się podpisywać?! To tak, jakbym chciał się żenić z blondynką, a przed ołtarzem zjawiłaby się czarna – twierdzi członek zarządu futbolowej centrali Kazimierz Greń (51 l.). – Polska piłka by na tym nie ucierpiała, jeżeli wprowadzenie reformy zostałoby przesunięte o rok. Projekt zostałby dopracowany, dogłębnie skonsultowany z klubami, nic nie byłoby robione na chybcika. W mojej prywatnej opinii, jeśli już wprowadzać reorganizację, to polegającą nie na podziale na grupy, ale na zwiększeniu ligi do 18 zespołów, gdzie dwa ostatnie by spadały, a trzeci od końca grałby baraż o utrzymanie z trzecią drużyną I ligi – twierdzi Greń. – Popatrzmy, gdzie obowiązuje podział na grupy – na Cyprze, w Grecji i w Belgii. Czołowe ligi Europy jakoś z tego systemu nie korzystają. U nas było już to przerabiane w sezonie 2000/2001 i po roku się z tego projektu wycofano. Po co wracać do tego, co się nie sprawdziło? – pyta bliski współpracownik Zbigniewa Bońka. – Szczerze mówiąc, nie wiadomo, jakie będą dalsze losy reformy. Zrobiliśmy referendum i daliśmy Ekstraklasie SA zgodę na reprezentowanie klubów w rozmowach z PZPN. Na razie właściciele klubów ciągle się wahają, jakie stanowisko zająć. Czekamy, jakie ustalenia zapadną na spotkaniu władz spółki z zarządem związku – powiedział nam prezes Ruchu Chorzów Dariusz Smagorowicz (45 l.).

Waldemar Sobota przed rewanżem z Legią.

Jak oceniasz szanse na odrobienie strat i zdobycie trofeum?
– Przed nami niesamowicie trudne zadanie. W pierwszym meczu Legia była zespołem o wiele bardziej wyrachowanym i lepszym od nas. Do Warszawy nie jedziemy jednak na wycieczkę. Jedziemy, by zatrzeć słabe wrażenie z pierwszego meczu i coś ugraćÂ…

Na czym możecie opierać swój optymizm? W ostatnich meczach brakuje wam szybkości i energii.
– Na pewno nie zwalałbym winy na złe przygotowanie fizyczne. Zapewniam, że z tym jest wszystko w porządku. Problem leży przede wszystkim w braku skuteczności. O ile jeszcze jesteśmy w stanie stworzyć sobie dobre sytuacje, to z zamianą ich na gole jest dużo trudniej. A jak nie strzelasz goli, to nie wygrywasz. ProsteÂ…

Trener Levy powtarza, że waszym priorytetem jest awans do rozgrywek europejskich. Jeśli nie przez Puchar Polski, to przez ligę. Która droga jest łatwiejsza?
– Naszym głównym celem było zdobycie Pucharu Polski, ale po 0:2 u siebie nie będzie o to łatwo, więc kierujemy uwagę na Ekstraklasę. Nie ma jednak mowy o odpuszczaniu finału PP. Wierzę, że nie wszystko stracone i w Warszawie sprawimy niespodziankę.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zbigniew Boniek myśli o zmianie zasad promocji do pucharów dzięki PP.

Czy PZPN planuje zmienić regulamin w taki sposób, aby przegrany finalista Pucharu Polski nie wchodził do europejskich pucharów tylko dlatego, że mistrz Polski wywalczy również krajowy puchar?
– Najpierw musimy ten pomysł skonsultować z władzami Ekstraklasy. Nie chcemy robić nic za ich plecami. Poza tym w tej chwili takie zmiany są niemożliwe, bo zgodnie z przepisami UEFA w wypadku wywalczenia przez ten sam zespół mistrzostwa i krajowego pucharu w Lidze Europy ma grać finalista Pucharu Polski, a nie czwarty zespół w lidze.

A powinno się to zmienić?
– Zdaję sobie sprawę, że to bardzo dyskusyjna kwestia. Każdy może mieć własne zdanie w tej sprawie.

A jakie jest pańskie?
– Bliżej jest mi to do tego, że to czwarta drużyna ekstraklasy powinna w takiej sytuacji wchodzić do pucharów. Nie jestem przekonany, czy to dobrze, że przegrany finalista awansuje do Ligi Europy. W Pucharze Polski możliwe są niespodzianki, jakiś zespół z niższej ligi ma szansę awansować do finału. Pytanie, czy ta wielka rewelacja ma być nagrodzona grą w europejskich pucharach. Może nie spełniać warunków licencyjnych i będziemy mieć problem.

Uważa pan więc, że można przekonać UEFA do zmiany regulaminu?
– Moim zdaniem to federacja powinna decydować, kto będzie reprezentował dany kraj w pucharach, a nie UEFA. Każde państwo, każda liga ma przecież swoją specyfikę.

فukasz Piątek niebawem rozwiaże kontrakt. Chętnych nie zabraknie.

Jeśli فukasz Piątek tym razem się nie wycofa, 15 maja PZPN rozwiąże jego kontrakt z Czarnymi Koszulami. Chętni na zatrudnienie go już się pojawiają. Jego wniosek o rozwiązanie kontraktu z winy klubu będzie rozpatrywała Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych przy PZPN. Będzie to tylko formalność, bo właściciel klubu z Konwiktorskiej Ireneusz Król nie płaci swoim piłkarzom od miesięcy. Piątek jest w grupie zawodników, którzy zarabiają najwięcej, więc jego zaległości sięgają jeszcze rundy jesiennej. Już raz złożył w PZPN podobny wniosek, ale wówczas w ostatniej chwili się wycofał. Liczył, że uda mu się dogadać z właścicielem. Jego menedżer Marek Citko skonstruował porozumienie, na podstawie którego piłkarz mógłby odejść po zakończeniu obecnego sezonu, dostając przy tym kilkumiesięczne odszkodowanie. Zawodnik i jego agent chcieli rozstać się polubownie, ale od kilku tygodni czekają na podpis prezesa. Wciąż bez efektów.

Rozmowa z Kamilem Glikiem.

Kolejny sezon w Torino?
– Prezes zapewnia, że zostanę wykupiony w 100 procentach z Palermo (ten klub ma prawo do 50 procent karty zawodnika), ale dopóki jest otwarte okienko transferowe, nigdy nic nie wiadomo. Ja się w Torino czuję świetnie. Przychodząc tu dwa lata temu byłem nieznany. A teraz? Fantastycznie jest słyszeć, co tydzień jak kibice skandują twoje nazwisko.

Często jada pan na mieście za darmo?
– Zdarza się (śmiech). Jak jemy z żoną w restauracji, to właściciele nalegają żebym nie płacił rachunku. Idąc po mieście trzeba też kilka autografów rozdać i zrobić sobie z kibicami zdjęcie. We Włoszech ludzie na punkcie swojego ukochanego klubu są bardzo zwariowani. Też się staram odwdzięczyć kibicom za takie zachowanie, dobrą grą.

Rozmawiał pan z Bartoszem Salamonem przy okazji meczu z Milanem?
– Na meczu z Bartkiem się nie widziałem, ale mamy dobry kontakt. Dzwonimy, wymienimy się wiadomościami. Bartek zdawał sobie sprawę, że w Milanie nie wskoczy z miejsca do pierwszego składu.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama