Deleu: – Mogę jeszcze pograć z sześć lat, a potem chciałbym zostać w Gdańsku

redakcja

Autor:redakcja

06 maja 2013, 10:45 • 5 min czytania

Kiedy przed trzema laty przyjeżdżał do Polski, wydawało się, że weźmie tę ligę szturmem. W pierwszych meczach wyrósł na pierwszoplanową postać Lechii Gdańsk, ale już po rundzie kompletnie zgasł i był cieniem samego siebie. Teraz jednak wydaje się, że Deleu w końcu wraca do formy, o czym przy okazji meczu z Legią opowiedział nam w dwudziestominutowej rozmowie.
Dobiega końca twój trzeci sezon w Ekstraklasie. Na początku, po pierwszych kolejkach, wydawało się, że będziesz gwiazdą i po roku wyjedziesz do poważnej ligi, a stało się coś zupełnie przeciwnego i zaliczyłeś zjazd.
Tak, miałem wzloty i upadki… Ale wszyscy oceniają, a nikt nie zapyta dlaczego. Po mojej pierwszej rundzie jesiennej, jeszcze za Kafarskiego, gdy grałem dobrze, doznałem kontuzji Achillesa. Polecieliśmy do Turcji, gdzie na początku trenowałem i grałem z urazem. Wszyscy wiedzieli, że nie mam warunków, nie tylko żeby grać, ale w ogóle normalnie chodzić. Rozpocząłem rehabilitację. Przez dwa miesiące nic nie robiłem, tylko się leczyłem. Po tym czasie wyszedłem na trening w środę, zagrałem najpierw minutę w lidze, potem trzy pełne mecze w ciągu tygodnia. I jak ja się miałem rozwinąć, jeśli wcześniej przez dwa miesiące nie miałem kontaktu z piłką? Nawet nie biegałem! Nic! Miałem od razu wrócić do formy?! Wiadomo, że nie zapominasz, jak się gra i technika ci nie ginie, ale fizycznie brakuje rytmu. Szczególnie na mojej pozycji, gdzie jeśli wystawią szybkiego napastnika, to jak mam go kryć, jeśli nie potrafię dotrzymać mu tempa? Samą techniką niczego nie ugrasz.

Deleu: – Mogę jeszcze pograć z sześć lat, a potem chciałbym zostać w Gdańsku
Reklama

Wszyscy zawodnicy odnoszą kontuzje…
… ale ja nie! To był mój pierwszy poważniejszy uraz. Wiem, że grałem wtedy poniżej przeciętnej, ale brakowało mi po prostu serii treningów fizycznych. Nie miałem tego i nie czułem się na sto procent. Potem odszedł Kafarski, przyszedł Janas i zacząłem łapać ten rytm. Za Kaczmarka na początku też nie grałem, ale teraz udało mi się znowu złapać tę regularność i mam nadzieję, że kolejna obniżka już mi się nie przydarzy.

Chciałem zapytać, że wszyscy odnoszą kontuzje, ale nie wszyscy wspominają je tak emocjonalnie jak ty. Widać, że masz komuś coś za złe.
Trochę tak.

Reklama

Kafarskiemu.
Tak. Jestem mu bardzo wdzięczny, za to że ściągnął mnie do Lechii i na mnie postawił, ale z drugiej strony jestem też smutny, że tak ta historia się potoczyła. Na początku mojego drugiego sezonu jeszcze przesunął mnie do rezerw, nie podając żadnego wytłumaczenia. Nic, ani słowa. Po trzech meczach wróciłem do składu i nie mam do niego żalu za tę decyzję, bo mógł ją przecież podjąć, ale do dziś nie znam powodów. Nawet znajomi mnie pytali: „dlaczego, dlaczego?”. Nikt nie wie, ale to już przeszłość…

Do stolika podchodzi Agata Wójcik, tłumaczka języka portugalskiego.

– To Agata, moja przyjaciółka. Zawsze mi pomagała – mówi Deleu, dając jej w prezencie koszulkę Lechii. – Pomagała mi nawet, jak byłem w sklepie. Tłumaczyłem jej, co chcę kupić, przekazywałem słuchawkę, a ona tłumaczyła ekspedientce. Ale o czym rozmawialiśmy?

O przesunięciu do rezerw.
No tak, cała drużyna grała źle, a rachunek zapłaciłem ja.

Chyba nie jest łatwo być bocznym obrońcą o tak ofensywnym usposobieniu akurat w Lechii, która – nie oszukujmy się – wygrywa bardzo rzadko.
Teraz jest ciężko, bo przegrywamy z powodu naszych błędów. Większość bramek tracimy po stałych fragmentach.

Nie sprowadzaj wszystkiego do stałych fragmentów, bo sama tabela idealnie pokazuje, gdzie jesteście.
OK, mamy niewiele punktów przewagi nad tymi, którym grozi spadek, ale do trzeciego miejsca też nie tracimy tak dużo (rozmawialiśmy przed meczem z Legią). Taka jest ta liga! W pierwszym sezonie mieliśmy taką sytuację, że przy zwycięstwie nad Zagłębiem, moglibyśmy wskoczyć na drugie miejsce, a przegraliśmy i spadliśmy na ósme. Ekstraklasa… Nie mam pojęcia, czemu tak jest – ciężko mi to wytłumaczyć. Wiem tylko, że aby myśleć o poważniejszych celach, np. europejskich pucharów, musielibyśmy wiele poprawić. I ściągnąć czterech-pięciu zawodników. Może nawet prawego obrońcę? (śmiech)

Ta liga od początku jest dla ciebie sporą niespodzianką. Niewiele osób pamięta, że zanim trafiłeś do Lechii, odpalono cię bez żalu w Widzewie.
W ogóle się wtedy nie zastanawiałem, jaka to będzie liga. Chciałem grać jak najlepiej i w końcu wywalczyć transfer, bo nigdy wcześniej nie grałem w Europie. Miałem co prawda oferty z Portugalii, ale pojawiły się jakieś problemy z dokumentacją i nie udało się wyjechać. A w Widzewie nie wiem, dlaczego mnie nie przyjęli. Graliśmy sparing z legią, ja wystąpiłem na środku pomocy i zaliczyłem jedną połowę. Dziwna sprawa. Tam nie było chyba nawet pierwszego trenera, jedynie trener bramkarzy i od przygotowania fizycznego. Ale Bóg wiedział, że najlepszą opcją była dla mnie Lechia i dziś mu za to dziękuję. Kto wie, jak potoczyłyby się moje losy, gdybym trafił do Widzewa. Może nie płaciliby na czas? (śmiech) Wszystko się powiodło i w każdym wywiadzie powtarzam, że jeżeli będę mógł zostać w Lechii do końca kariery, to będzie świetnie. Nie odrzucam oczywiście wyjazdu za granicę i jeśli pojawi się lepsza propozycja, to będę musiał ją rozważyć, bo liczy się moja rodzina. Ale jeśli przedłużę kontrakt jeszcze o kolejne sezony z Lechią, to cudownie.

Mieszkasz już w Gdańsku z rodziną?
Mama przylatuje dość często, następnym razem przyleci w czerwcu z kuzynem. Wcześniej odwiedzała mnie też narzeczona, ale trzy miesiące temu zerwaliśmy i teraz nawet ja nie wracam na wakacje do Brazylii. Tym razem spędzę lato w Polsce. Tęsknię tylko za ośmioletnim synem, którego zobaczę dopiero w grudniu. Nigdy nie mogłem spędzić z nim więcej czasu. W Brazylii też grałem w różnych miejscach i zdarzało się, że długo go nie widziałem, ale teraz też nie ma sensu, żebym wracał na wakacjach na tydzień, bo przerwa jest krótsza i jeśli miałbym tam spędzić tydzień, z czego dwa dni w samolocie, to później będę tylko zmęczony. Wolę zostać w Gdańsku, tym bardziej, że planuję tu kupić mieszkanie i może otworzyć jakiś biznes.

Zamieniam się w słuch.
Planów jest wiele, jeszcze nie wiem, co będę robił. Myślałem o ściąganiu piłkarzy do Polski, ale jeden kolega zaproponował, żebyśmy otworzyli akademię dla młodych piłkarzy. Jeszcze nie wiem, mam czas… Popatrz na Ediego, ma 38 lat, tak? To mnie zostało dziesięć (śmiech). Mówię poważnie. Dbam o siebie, nie piję zbyt często alkoholu, uwielbiam trenować. Z sześć lat jeszcze mogę pograć, a może nawet więcej.

***

Polecamy też materiał Orange Sport o Deleu.

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
1
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama