Złe wspomnienie Realu – BVB wyciągnie z serca nóż?

redakcja

Autor:redakcja

24 kwietnia 2013, 11:58 • 4 min czytania

Jednego finalistę Ligi Mistrzów już znamy, a wszyscy zgodnie przyznają, że Barcelonie mógłby już pomóc tylko cud. Czy ktoś spodziewał się, że pierwszy mecz w Monachium może wyjaśnić aż tak wiele? No, raczej nie. Dlatego do dzisiejszego spotkania w Dortmundzie, zapowiadanego właśnie jako bardzo wyrównane, podchodzimy z odrobiną dystansu. Z jednej strony zespół, który osiągnął już o wiele więcej, niż – jak mogło się wydawać – był w stanie i chce, aby piękny sen trwał jak najdłużej. Z drugiej – drużyna, ponoć skłócona mocno z trenerem, którą łączy już tylko chęć sięgnięcia po najważniejsze w Europie trofeum. Pora na drugie półfinałowe starcie niemiecko-hiszpańskie!
Borussia przystępuje do meczu z ulubionej pozycji – pozycji, w której nie jest faworytem i w której niewiele się od niej oczekuje. Innymi słowy: jakikolwiek pozytywny wynik będzie z ich strony dużą niespodzianką. Podopieczni Juergena Kloppa tak grać lubią i przede wszystkim potrafią. Trener BVB choćby przed Champions League czy spotkaniami z Bayernem zawsze przypominał, że jego drużyna faworytem – mimo, że wiele znaków na to wskazywało – nie jest. I to zdawało egzamin. W ćwierćfinale LM z Malagą Niemcom dawano już większe szanse i… w ostatnich sekundach musieli uciekać spod topora.

Złe wspomnienie Realu – BVB wyciągnie z serca nóż?
Reklama

BVB faworytem dwumeczu z Realem, rzecz jasna, nie jest. „Bild” w zapowiedzi obok tradycyjnego przedstawienia składów umieszcza wartości rynkowe piłkarzy.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Lewandowskiemu sporo brakuje do Higuaina, miażdżąco z Ramosem przegrywa Piszczek, miażdżąco – Błaszczykowski z Di Marią. Szansę na grę w Realu mógłby mieć tylko Hummels i to pod warunkiem, że próbowałby zająć miejsce Varane, a nie Pepe.

Zresztą, wyjściową jedenastkę na mecz w Dortmundzie Mourinho podał już dzień wcześniej, na konferencji prasowej, a jedyny znak zapytania to Di Maria, któremu urodziło się dziecko. Zaskoczenia zachowaniem The Special One nie kryje niemiecka prasa i pyta wprost: to oznaka spokoju czy już arogancja?

Image and video hosting by TinyPic

Klopp przed pierwszym starciem ma prawo czuć się lekko zdezorientowany. Nie dość, że nagle wszystkie karty na stół wyłożył Mourinho, to niemiecka prasa zamiast skupić się na meczu z Realem w kółko powtarza: Goetze, Goetze, Goetze… Najnowsza informacja jest taka, że cały transfer, już wraz z kontraktem, wart jest 90 milionów euro. Wcześniej odejście Mario nazwano nożem prosto w serce BVB. – Domyślam się, dlaczego ujawniono tego newsa właśnie teraz. Jeśli ktoś liczy, że stracimy przez to koncentrację, jest w błędzie – mówi. Przy okazji żartuje, że nie zmniejszy się o 15 centymetrów i nie zacznie nagle mówić po hiszpańsku, a do siedzącego obok na konferencji Kuby Błaszczykowskiego rzuca: „On nie chce do Pepa, woli zostać ze mną.” W takich sytuacjach poznaje się właśnie klasę trenera.

– Nie znamy się zbyt dobrze z Kloppem, ale wydaje się być autentycznym i szczerym facetem. Kiedy słyszę, że nie chce zbyt wiele mówić o Realu i woli koncentrować się na swoich piłkarzach, to wierzę, że zagra bardzo ofensywnie i jego zespół powalczy o każdą piłkę – przyznaje Mourinho. Jego Real w tej edycji Ligi Mistrzów przegrał tylko dwukrotnie: ostatni rewanż z Galatą, kiedy sprawy awansu były już rozstrzygnięte, i w fazie grupowej z Borussią.

Gdyby właśnie wziąć pod lupę tylko dwa starcia tych zespołów z rozgrywek grupowych, awans wywalczyłaby Borussia. Wygrana u siebie, remis w Madrycie oraz bilans bramkowy 4:3. – Ale nie zapominajmy, że wszystkie gole, jakie wtedy straciliśmy, były efektami naszych błędów. Mogliśmy wtedy tego uniknąć – przekonuje Portugalczyk zupełnie tak, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie… Jednak w tym, że Real poległ w październiku w Dortmundzie, przypadku jest niewiele. Królewscy w Niemczech nigdy sobie nie radzili: z dwudziestu czterech spotkań przegrali aż siedemnaście, a wygrali tylko jedno.

W dodatku Borussia, jak mało kto, potrafi wykorzystać atut własnego boiska. W Bundeslidze z piętnastu spotkań w Dortmundzie wygrała dziesięć, w Lidze Mistrzów – z pięciu… pięć. A przecież na ten stadion przyjeżdżali wspomniany już Real, Ajax, Manchester City, Szachtar i Malaga. Ci ostatni przekonali się na własnej skórze, że taka wizyta może zapaść na długo w pamięć:

Klopp: – Proszę kibiców o wielkie wsparcie w środę. Ci, którzy nie mogą pogodzić się z odejściem Goetze i tego nie rozumieją, niech zostawią bilet w domu albo oddadzą komuś innemu… A piłkarzom pewnie powtórzy po raz kolejny to samo – że nie mają nic do stracenia. Czyli Borussia znajduje się w sytuacji, w której stanowi największe zagrożenie.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama