Król znów nie dotrzymał słowa, amatorka w Warcie, Smuda niczego nie obiecywał

redakcja

Autor:redakcja

22 kwietnia 2013, 08:41 • 9 min czytania

Zapraszamy na poniedziałkowy przegląd prasy. W dzisiejszych gazetach, jak to w poniedziałek, królują ligowe echa, ale kilka innych, ciekawych materiałów da się znaleźć.

Król znów nie dotrzymał słowa, amatorka w Warcie, Smuda niczego nie obiecywał
Reklama

FAKT

Smuda mówi o tym, że nie oszukał Niemców.

Reklama

Franciszek Smuda (65 l.) zwyczajnie wszystkich oszukał – takie słowa niemieckiego dziennikarza Juergena Scharfa zacytowaliśmy w sobotnim Fakcie. Niemcy są wściekli, bo trener obiecywał bowiem, że utrzyma Jahn Regensburg w 2. Bundeslidze, a osiągnięcie tego celu jest już praktycznie niemożliwe. – Nie, nie, nie! Ja nikomu nic nie obiecałem, nikogo nie oszukałem – odpowiedział w swoim stylu. Wydaje się jednak, że podjęcie pracy w Ratyzbonie było z jego strony fatalnym wyborem. Po porażce na Euro, teraz kompromituje się po raz kolejny i do swojego CV będzie musiał dopisać degradację do trzeciej ligi. Pracował wiele lat na swoje nazwisko, a teraz będzie się ono kojarzyć wyłącznie z porażkami. – Absolutnie nie żałuję, że tam poszedłem. Nic nie popsułem, ja swoje nazwisko będę miał, od urodzenia mam i tym się nie martwcie. Nie ma się co martwić! – mówi Faktowi Smuda.

Relacja jak piłkarze Warty Poznań własnymi samochodami przyjechali do Krakowa.

W październiku zeszłego roku prezes Warty Poznań, Izabella فukomska-Pyżalska (36 l.) zapowiadała awans do ekstraklasy i europejskich pucharów. Dziś drużyna nie ma pieniędzy, by wynająć autokar na mecz. Do Krakowa na spotkanie z Cracovią piłkarze Warty pojechali trzema samochodami osobowymi i jednym busem. – Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją na takim poziomie – denerwuje się trener Warty Krzysztof Pawlak (55 l.). – Mam nadzieję, że klub zwróci nam za benzynę, którą wlaliśmy do baków. Nawet nie wiem, skąd chłopaki wytrzasnęli tego busa. Jesteśmy na równi pochyłej i nabieramy szybkości – dodaje. Po meczu piłkarze Warty zapakowali się do samochodów i wyruszyli w drogę powrotną. Nim obrali kurs na Poznań, na masce jednego z samochodów zjedli na szybko kilka pizz. Ten klub to w tej chwili totalna amatorka.

Ceniony dziennikarz Patrick Barclay o tym do jakiego klubu powienien trafić Lewy.

Borussia to odkrycie ostatnich sezonów, a Robert Lewandowski to prawdziwy egzekutor. Napastnik, który strzela wiele bramek, a jest do tego wszechstronny. Moim zdaniem byłoby dla niego najlepiej, gdyby został jeszcze w Borussii przez rok. Czemu? To proste. Ma 25 lat, przyszłość przed sobą, a już teraz gra w świetnym zespole. I ma u swojego boku znakomitych partnerów – Mario Goetze i Marco Reus to według mnie dwaj najlepsi tak młodzi piłkarze w Europie. Czytam w ostatnim czasie, że Lewandowski ma iść do Premier League. Ł»e Mourinho wróci do Chelsea Londyn i Polak będzie jednym z jego pierwszych nabytków. W naszej prasie nazwisko Lewandowskiego pojawia się też w kontekście Arsenalu, Manchesteru United i Manchesteru City.

RZECZPOSPOLITA

Wywiad z Jakubem Błaszczykowskim głównie o Lidze Mistrzów.

Cristiano Ronaldo czy Leo Messi?
– Nie mam ulubieńców. Obaj mają nie tylko niesamowity talent, ale jeszcze potrafią potwierdzać go co kilka dni. No i wytrzymują związaną z tym presję.

Pan na oczach Jose Mourinho w meczu ligowym Borussii Dortmund z Greuther Furth miał trzy asysty i jednego gola. Też była presja?
– Do obecności Mourinho nie przywiązywałem żadnej wagi, większość z nas nawet nie wiedziała, że będzie na meczu, dostaliśmy taką informację dopiero później w szatni. Wygraliśmy 6:1 na wyjeździe, wiadomo, że taki wynik nie zdarza się zbyt często, ale po prostu zagraliśmy na swoim normalnym poziomie. To była ofensywna piłka Borussii, przyniosło to efekt.

Co pan czuje, słysząc, że Borussia nie pasuje do półfinału Ligi Mistrzów? Denerwuje to pana?
– Uśmiecham się pod nosem. Przypominam sobie, co mówiono po losowaniu grup, kiedy trafiliśmy na Real Madryt, Manchester City i Ajax Amsterdam. Mieliśmy się przyglądać, jak grają rywale, a zajęliśmy w tabeli pierwsze miejsce. Niech teraz mówią tak samo, pokazaliśmy już, że w takiej roli czujemy się bardzo dobrze i potrafimy sobie poradzić, ale wiem, że nie będzie łatwo.

GAZETA WYBORCZA

W polskiej lidze wszystko jest możliwe – czyli sytuacja Polonii w tabeli.

Zwycięstwo w poniedziałkowym meczu w Chorzowie z Ruchem da „Czarnym Koszulom” awans na pozycję gwarantującą start w europejskich pucharach. Ale Polonii zwycięstwa przychodzą coraz trudniej. Ostatni i jedyny raz w tej rundzie Polonia wygrała prawie dwa miesiące temu – 1 marca w Poznaniu z Lechem. W siedmiu tegorocznych spotkaniach drużyna Piotra Stokowca wywalczyła zaledwie pięć punktów. W tabeli uwzględniającej tylko mecze rewanżowe poloniści byliby na miejscu spadkowym, wyprzedzając jedynie Pogoń Szczecin. Zespół byłego szkoleniowca „Czarnych Koszul” Dariusza Wdowczyka zdobył dwa punkty. W polskiej lidze wszystko jest jednak możliwe. Polonia straciła już szansę na to, by – jak za czasów Wdowczyka – bić się skutecznie o tytuł, poza jej zasięgiem jest już raczej wicemistrzostwo, ale wciąż mimo tragicznego sportowego bilansu ostatnich tygodni ociera się o miejsce w czołówce.

Kawałek o Robaku i budowie stadionu Widzewa.

– Czy żałuję, że nie mamy w składzie Marcina? Jak wiadomo, bardzo chcieliśmy, żeby do nas trafił, ale tak się nie stało. Musimy się skupić na zawodnikach, których obecnie mamy w kadrze. Trzeba się postarać, żeby wychować takiego napastnika jak Robak – mówił Mroczkowski. Spotkanie z Piastem zostało poprzedzone krótkim protestem kibiców i piłkarzy Widzewa z powodu niezadowalających działań władz miasta w sprawie nowego stadionu przy al. Piłsudskiego. Po zakończeniu rozgrzewki fani opuścili trybuny, wywieszając transparent: „Gdzie jest Widzew? Czeka na swój stadion”. W dodatku pięć minut po zawodnikach z Gliwic na boisku pojawili się widzewiacy, którym towarzyszyły dzieci ubrane w czerwone koszulki z hasłem: „Walczymy o naszą przyszłość. Czekamy na nowy stadion”. To dopiero początek protestów. 10 maja fani zaplanowali manifestację pod Urzędem Miasta فodzi.

SPORT

Ruch – Polonia. Szczególny mecz dla Baszczyńskiego i Zielińskiego.

Za pierwszym razem Zieliński został szkoleniowcem Polonii po fuzji klubu z Groclinem Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski. Wywalczył z zespołem tytuł mistrza jesieni, jednak w marcu został zwolniony. Wojciechowski przyznał później, że była to błędna decyzja, dlatego po dwóch latach ponownie zatrudnił Zielińskiego, który prowadził drużynę przez ponad rok. Mimo że ponownie musiał odejść, klub wspomina miło. – Nie była w stanie złamać go komuna, nie były w stanie unicestwić szykany w dawnych latach. TO klub stołecznej bohemy, odwiedzają i kibicują Polonii aktorzy, artyści, muzycy, dziennikarze. Pracowało się tam fajnie i choć nie udało mi się tam osiągnąć zakładanych sukcesów, nasza gra różnie wyglądała, to jednak z wielką sympatią zawsze wracam do Polonii – przyznaje Zieliński. Chorzowianom ostatnio nie wiedzie się z Polonią. Ruch przegrał cztery z pięciu ostatnich pojedynków z tym zespołem przy Cichej. – A ja pamiętam, że za pierwszym moim pobytem w Chorzowie „Niebieskim” dobrze się grało z „Czarnymi koszulami”. Zwykle wygrywaliśmy. Dlaczego nie wrócić pamięcią do tamtych meczów? Myślę, że zabrałem ze sobą szczęście z Polonii… na poczet przyszłych sukcesów Ruchu – uśmiecha się Marcin Baszczyński, który podobnie jak Maciej Sadlok i Pavel Szultes, ma za sobą występy w warszawskim zespole.

DZIENNIK POLSKI

Emmanuel Sarki wreszcie odpalił w Wiśle Kraków.

– Długo czekałem, żeby zagrać cały mecz w Wiśle – mówił po zakończeniu gry Sarki. – Cieszę się z gola i asysty, ale nie cały mecz był dobry w naszym i moim wykonaniu. W pierwszej połowie nie wiedzieliśmy jak grać. Nic nam nie wychodziło. W przerwie trener dużo czasu poświęcił, żeby przekonać nas, że możemy jeszcze odwrócić losy tego spotkania i udało się. Sarki swoje premierowe trafienie zadedykował dwóm osobom ze sztabu Wisły, drugiemu trenerowi Maciejowi Musiałowi oraz lekarzowi Jackowi Jurce.
– Czuję się w Wiśle coraz lepiej, co jest dużą zasługą właśnie trenera Maćka i naszego lekarza. Oni często ze mną rozmawiają, pomagają mi w aklimatyzacji w nowym dla mnie otoczeniu – tłumaczy piłkarz. – Bardzo chciałbym tutaj zostać – mówi zawodnik. – Pokochałem Wisłę, Kraków i ten kraj. Czuję się tutaj jak w rodzinie. Wiem, że Wisła ma swoje problemy, ale bardzo chciałbym zostać w tym klubie i pomagać drużynie również w następnym sezonie. W piłkarza wierzą też partnerzy z zespołu, choć po sobotnim meczu np. Kamil Kosowski nie tylko chwalił swojego kolegę, ale też skierował w jego kierunku kilka słów krytyki.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Rozmowa z Michałem Probierzem o sytuacji w Ekstraklasie.

Legia w meczu z Pogonią nie zachwyciła, ale wygrała. Jednak czy tak powinien grać przyszły mistrz?
– Legia tak długo czeka już na mistrzostwo, że pewnie w Warszawie nikt nie będzie patrzył na pojedyncze mecze. Najważniejsze są teraz punkty. Styl jest mniej istotny. W poprzednim sezonie zabrakło jej trzech punktów. W tych zawodnikach to siedzi, oni zrobią wszystko, żeby taka sytuacja się już nie powtórzyła.

Pan jest w obozie ludzi, którzy twierdzą, że wszyscy pomagają Legii? Dwa karne w meczu Pucharu Polski z Ruchem, teraz dwa karne z Pogonią. Nie za dużo tych jedenastek?
– Jeżeli są karne, to trzeba je gwizdać. Nie można patrzeć na, to kto z kim gra, czy ile było już karnych w meczu. Jestem daleki od snucia teorii spisków. Prym wiodą w tym dziennikarze. W środowisku często się coś mówi, ale nic z tego nie wynika. Po spotkaniu można wiele powiedzieć. Im bliżej końca sezonu, tym więcej będzie spisków, afer, zmów. Tak jest na całym świecie.

W Szczecinie chyba nie do końca zadziałał syndrom „nowej miotły”.
– Każda zmiana trenera niesie ze sobą pewne ryzyko. O tym, czy była to dobra decyzja będzie można powiedzieć po sezonie. Na razie można powiedzieć tylko tyle, że te cztery punkty przewagi nad Podbeskidziem to bardzo mała przewaga.

Król znów nie dotrzymał słowa i nie wypłacił pieniędzy.

Jacek Kiełb powinien być spokojny o miejsce w składzie. Ale całego spotkania raczej nie wytrzyma. – Potrzebuję czasu, by odzyskać siły na bieganie przez 90 minut – twierdzi piłkarz. Polonii raczej nie będzie stać, by go wykupić. Podobnie, jak Pawła Tarnowskiego (z Jagiellonii) i Piotra Grzelczaka (z Lechii). Oni grają mało, ale i tak są w lepszej sytuacji niż Vytautas LukŁ¡a, który nie siada nawet na ławkę. – Zawodnicy, którzy do nas przyszli, od stycznia nie dostali żadnych pieniędzy. To nie ułatwia im aklimatyzacji – przyznaje trener Piotr Stokowiec. Jesienią poloniści zwiedzili Ideon, firmę Ireneusza Króla. – Teraz nie mamy takiego zaproszenia – mówi szkoleniowiec. Piłkarze Czarnych Koszul z chęcią spotkaliby się z właścicielem klubu. Może wytłumaczyłby, dlaczego znowu nie dotrzymał słowa. Obiecał wypłatę zaległych pieniędzy po meczu ze Śląskiem. Ale na konta graczy do dzisiaj nie wpłynęła nawet złotówka.

„PS” dowodzi, że może czekać nas kabaret na finiszu ligi.

W ostatniej kolejce Śląskowi Wrocław może opłacać się przegrać z Legią przy فazienkowskiej. Gdyby bowiem potraktował ten mecz poważnie i zabrał punkty gospodarzom, wykluczy się z europejskich pucharów. Miesiąc wcześniej obie drużyny spotkają się w finale Pucharu Polski. Jeżeli legioniści pokonają Śląsk i do końca będą walczyć o mistrzostwo, to w interesie wrocławian (jeżeli wypadną poza podium) będzie, by Legia w ostatniej kolejce wygrała i zapewniła sobie tytuł. To zagwarantuje piłkarzom Stanislava Levego grę w pucharach. Do zrealizowania tak komicznej, ale możliwej sytuacji, muszą zostać spełnione trzy warunki. Po pierwsze, Legia musi zdobyć Puchar Polski. Po drugie – do ostatniej kolejki musi trwać rywalizacja o mistrzostwo między warszawianami a Lechem. Wreszcie przed ostatnią serią spotkań Śląsk nie może mieć gwarancji, że remis lub zwycięstwo pozwoli im zakwalifikować się do pucharów dzięki odpowiedniej pozycji w ligowej tabeli. – Mam nadzieję, że Śląsk zdobędzie ten puchar lub utrzyma się na podium. Inaczej ten mecz zmieni się w kuriozum, zaprzeczenie idei fair play. To absurd! Co ci prezesi powiedzą swoim piłkarzom? Macie przegrać? Nie mieści mi się to w głowie – nie kryje oburzenia Tomasz فapiński.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama