Marek Chojnacki powiedział nam kiedyś, że gdy napisaliśmy, że były piłkarz ŁKS-u – Paulinho zadebiutował w reprezentacji Brazylii, niewiele zabrakło, a dostałby drugiego zawału. Mamy nadzieję, że Ryszard Wieczorek trzyma się mocno i w dobrym zdrowiu, bo dla niego też mamy pewną wiadomość. Jeśli nie kojarzy wam się z czymkolwiek nazwisko Rodrigo Moledo, nie szkodzi. To jeszcze nie znaczy, że nie znacie się na piłce. Był kiedyś taki w Odrze Wodzisław, ale jak szybko przyjechał, tak szybko wrócił w rodzinne strony.
Jesienią 2009 roku, kiedy wodzisławską potęgę zasilali między innymi Tomas Radzinevicius i Daniel Bueno, półroczny kontrakt podpisał też nieznany bliżej nikomu Brazylijczyk. Miał zostać w Odrze przynajmniej pół roku, a jeśli się sprawdzi przedłużyć umowę o dwa kolejne. Skończyło się na tym, że zagrał w trzech meczach – na środku obrony w parze z Jackiem Kowalczykiem, w jednej formacji z Adamem Mójtą. Później w jego miejsce wchodzili już Pielorz, Dymkowski albo Malinowski, a Moledo po trzech miesiącach wrócił do kraju.
Nie był wcale tak beznadziejny jak wygląda to na papierze. Po prostu wodzisławscy działacze, za bardzo zajęci polsko-czeską wojenką z nowymi akcjonariuszami, nie donieśli na czas kilku papierków i nie załatwili Brazylijczykowi wizy pobytowej. Rodrigo wrócił więc skąd przybył, żeby po roku – niespodziewanie – podpisać kontrakt ze słynnym Internacionalem Porto Alegre. Drugie zaskoczenie przyszło, kiedy okazało się, że chłopak, który przez chwilę kopał się po czole z Pielorzem i spółką, wywalczył tam miejsce w podstawowym składzie i gra regularnie. Dziś pora na zaskoczenie numer trzy:
Rodrigo Moledo dostał powołanie na mecz towarzyski REPREZENTACJI BRAZYLII przeciwko Chile. Cóż, wygląda na to, że nawet jeśli w Polsce przypadkiem pojawi się ktoś z zagranicy, kto naprawdę potrafi grać w piłkę, to my i tak w 95 przypadkach na 100 się na nim nie poznamy.