Naprawdę wolelibyśmy się mylić, ale mamy przykre wrażenie, że na naszych oczach kolejny piłkarski talent przegrywa walkę o powrót na boisko. Testy w Fulham Londyn i Sampdorii Genua, kolejne szczeble młodzieżowych reprezentacji, cztery gole w eliminacjach Mistrzostw Europy do lat siedemnastu, stosunkowo szybkie wejście na szczebel Ekstraklasy – to była wzorcowo rozwijająca się przygoda z piłką na szczeblu juniorskim. Miesiąc temu Michał Jonczyk skończył 21 lat. W dzisiejszym meczu Widzewa z Piastem, kiedy wreszcie był przymierzany do regularnej gry po ośmiomiesięcznej przerwie, prawdopodobnie PO RAZ TRZECI w swojej ledwie rozpoczętej seniorskiej karierze zerwał więzadła w kolanie.
Inteligentny, wygadany chłopak. Zawsze sprawiał wrażenie takiego, który nie zamierza tracić czasu i dokładnie wie co chce osiągnąć. Kiedy w wieku 18 lat widział, że będąc w Wiśle Kraków tylko marnuje potencjał na grę w Młodej Ekstraklasie, na własne życzenie po pół roku przeniósł się do Sandecji. Za chwilę był już w Górniku. Niedawno podpisał kontrakt z Widzewem. Tylko co z tego?
Pierwszą groźną kontuzję odniósł jeszcze w czasach juniorskich. W GKS-ie Bełchatów lekarze zdiagnozowali mu pęknięcie nerki. Jako piłkarz Górnika w listopadzie 2010 roku po raz pierwszy zerwał więzadła krzyżowe. Wrócił po kilku miesiącach, ale za moment znów się rozsypał. Jak wówczas twierdził – tylko i wyłącznie przez błędy popełnione w czasie rehabilitacji. Znowu pauzował przez osiem miesięcy. Łącznie przez trzy ostatnie sezony zaliczył niewiele ponad trzysta minut na boisku…
Sezon 2010/2011 – 4 występy, 85 minut
Sezon 2011/2012 – 11 występów, 192 minuty
Sezon 2012 / 2013 – 3 występy, 45 minut
322 minuty w Ekstraklasie i setki godzin w gabinetach lekarskich.
Od kilku tygodni próbował wracać. Mroczkowski chwalił jego postępy. Jonczyk zaliczył dwa epizody w wiosennych meczach z Bełchatowem, a potem z Pogonią. Dziś znów wszedł na boisko po przerwie, ale… po ośmiu minutach już go nie było. Znowu skończył na noszach. Jak dowiedział się serwis sportslaski.pl, z diagnozą najgorszą z możliwych: więzadła zerwane po raz trzeci.
Chcielibyśmy się mylić, ale to jest chyba ten moment, żeby się zastanowić: jak długo jeszcze? Ile można narażać własne zdrowie kolejnymi próbami powrotu? Czy to ma sens? Może ma. Nie nam o tym przesądzać, ale właśnie takie momenty nieraz przekreślają całe kariery.