Coś nam podpowiadało, że kariera tego chłopaka może się potoczyć w sposób – hmm – dość dziwny. Ł»e po kompletnym cieniowaniu w polskiej lidze jeszcze gdzieś kiedyś się wybije. Wygląda na to, że Paulinho może wkrótce mieć mocnego konkurenta w kategorii „kiepscy w Ekstraklasie, gwiazdy gdzie indziej”. Bo Alejandro Cabrala zaczyna się wymieniać w kontekście coraz poważniejszych klubów. Dziś na przykład pisze się o Romie i to, mimo że Argentyńczyk – mówiąc delikatnie – chyba nie jest do końca zdrowy psychicznie.
Od zainteresowania do transferu jest bardzo daleko – to logiczne, tym bardziej przy mało wiarygodnych włoskich mediach, ale samo wpychanie byłego zawodnika Legii na „shortlisty” Romy czy wcześniej Realu Sociedad jest godne odnotowania choćby w ramach ciekawostki. Mówimy tu w końcu o siódmej drużynie Serie A, a także o piłkarzu, który może nie został tak bezczelnie odrzucony jak Paulinho , ale… No właśnie – czy Legia zrobiła, co mogła, by go zatrzymać, a przede wszystkim w pełni wykorzystać jego potencjał?
Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie.
Alejandro Cabral znudzony życiem w Warszawie wrócił więc do ojczyzny, z miejsca wywalczył plac w Velez Sarsfield, a ze składu wypadł dopiero po złamaniu piszczeli podczas… treningu, na którym – uwaga, uwaga – wściekły na jednego ze swoich kolegów, „sprzedał” mu takiego kopniaka, że kość Alejandro nie wytrzymała. Od tamtej pory, czyli od końca stycznia, Cabral nie wrócił do składu Velez, ale jego poprzednie występy były oceniane tak pozytywnie, że zainteresowanie jego osobą – jak widać – nie zmalało.