Angliakopie.pl: Chelsea pokazała, ile znaczy dla niej Liga Europy. Premie? Jakie premie?

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2013, 16:10 • 3 min czytania

Wydawało się przez moment, że ubogi krewny Ligi Mistrzów stanie na własne nogi i przestanie być w końcu traktowany przez piłkarzy jako zło konieczne. Pamiętacie kolejkę, w której Tottenham rzutem na taśmę zabrał awans Lyonowi, a Liverpool wraz z Zenitem namówili kardiologów, by zostali w pracy po godzinach? To mógł być początek czegoś dobrego, czegoś lepszego, doskonały fundament, wielki bodziec dla wszystkich. Nic jednak z tego nie zostało. Chelsea, główny faworyt do wygrania obecnej edycji Ligi Europy, zadecydowała, że jaki puchar, takie premie dla piłkarzy za jego zdobycie. O premiach zatem nie ma w ogóle mowy.
Do Rona Gourlaya, dyrektora wykonawczego klubu, udała się niedawno pielgrzymka piłkarzy „The Blues”, którzy zorientowali się, że skoro jest szansa coś w tym sezonie ugrać, to może i w portfelu należy zwolnić trochę miejsca. Według informatora „The Sun” (wiemy, że to masowy wytwórca bredni, ale z drugiej strony – nie ma lepiej poinformowanych gazet niż brukowce) wyglądało to mniej więcej tak.

Angliakopie.pl: Chelsea pokazała, ile znaczy dla niej Liga Europy. Premie? Jakie premie?
Reklama

– Jakie premie dostaniemy za zdobycie Ligi Europy?
– A ile macie w kontraktach?
– Nic nie mamy
– I tyle właśnie dostaniecie. Spokojnie, ani grosza mniej!

Trudno podejrzewać, by Gourlay okazał się niesłowny i na okoliczność ewentualnego triumfu nękał Romana Abramowicza rozpaczliwymi telefonami. Piłkarze zresztą ułatwili mu tę decyzję – dopiero co John Obi Mikel zasugerował, że LE najchętniej oglądałby w telewizji, o ile nie leciałoby nic ciekawszego na szklanym ekranie (wiadomości, serial, reality show, debata o globalnym ochłodzeniu, jakiś poważny mecz). – Nie znam nawet hymnu tych rozgrywek – pożalił się smutny Nigeryjczyk

Reklama

Trochę dziwne to jednak podejście, przyznacie, jak na klub, którego zawodnicy 15 lat temu za podobne trofeum zgodziliby się przebiec maraton po tłuczonym szkle. Znamy dobrze historię tego klubu i wbrew obiegowej opinii, to nie są trzy strony kartki w formacie A10. Harris, Osgood, Tambling, Dixon, Greaves, nawet Foulke – to wszystko było. Ale trofea, bądźmy uczciwi, też wtedy były, tyle że gdzie indziej.

Niektórym widać pewne osiągnięcia przyszły za wcześnie i za łatwo. Liga Europy to może puchar drugiej kategorii, ale jednak rozgrywki, które coś znaczą i które ogląda ileś tam milionów ludzi. Piłkarze też chętniej trafią latem do klubu, który zdobył LE niż do takiego, który nie zdobył nic. Trudno złowić na haczyk, na którym nie ma żadnej przynęty.

Dziś przeczytaliśmy, że Abramowicz wydawał aż dwa tysiące dolarów dziennie (przez dwa miesiące) tylko po to, by jego córka Leah Lou urodziła się jako obywatelka Stanów Zjednoczonych. Za wygranie Ligi Europy nie mógłby naprawdę czegoś wysupłać z kieszeni?

Cóż, te rozgrywki tak długo nie będą miały prestiżu jak długo nie pojawi się porządny zespół, który wygra je, bo będzie chciał, a nie dlatego, że tak po prostu wyszło.

MARCIN PIECHOTA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama