Reklama

Valverde nie miał młotka, który rozbiłby mur postawiony przez Getafe

redakcja

Autor:redakcja

11 lutego 2018, 19:24 • 3 min czytania 3 komentarze

W najlepszych czasach, gdy Blaugranę trenował Pep Guardiola, często bywało tak, że „Barca” wciskała kilka bramek do przerwy, a później spokojnie sobie klepała. Sprawa odległa, do której raczej nie ma już powrotu. Machina Ernesto Valverde działa zupełnie inaczej, bo pierwsze trzy kwadranse właściwie przysypia, a dopiero w drugiej części wrzuca wyższy bieg i miażdży rywala. W końcu 17 bramek w pierwszych połowach i 43 w drugich nie może być przypadkiem. Zapewne dzisiaj miało być podobnie, ale coś się zacięło i na drugą przerwę wyszła taka sama Barcelona, jak na pierwszą. 

Valverde nie miał młotka, który rozbiłby mur postawiony przez Getafe

Czyli jaka?

Nudna, bez pomysłu na grę, zmęczona i przewidywalna. Oczywiście Barcelona dominowała, ale nie potrafiła swojej przewagi udokumentować. Nawet duet Messi-Alba nadawał na innych falach. Trzykrotnie lewy obrońca „Barcy” próbował dogrywać do Argentyńczyka, lecz zawsze obrońcy potrafili odczytać jego zamiary. Poza tym kilkukrotnie złapano Luisa Suareza na spalonym i to by było na tyle, jeśli chodzi o ofensywę Barcelony w pierwszej części.

Trzeba przyznać, że duża w tym zasługa Getafe, które potwierdziło, że potrafi się bronić. Choć, do niektórych kibiców, bardziej przemawiałoby stwierdzenie, iż „potrafi zabić mecz”. Zwał jak zwał, ale drużynie z przedmieść Madrytu zabrakło dzisiaj odwagi w ataku. Kompletnie nie potrafili wykorzystać tego, że Valverde musiał wystawić egzotyczną parę stoperów. Na środku obrony zagrali dzisiaj Yerry Mina i Lucas Digne. Kolumbijczyk dopiero zaczyna przygodę z Barceloną i było to dzisiaj widać gołym okiem. Przede wszystkim musi minąć trochę czasu, by zrozumiał styl nowej drużyny. Podsumowaniem jego gry była sytuacja, w której Angel wrzucił go na karuzelę, ale zabrakło mu celności, bo strzał był mocno chybiony. W ataku było już trochę lepiej, bo Mina dwukrotnie strzelał głową po rzutach rożnych. Co prawda niezbyt celnie i mocno, ale liczy się fakt, że potrafił dojść do sytuacji strzeleckich.

Getafe w ofensywie dzisiaj nie istniało, a świadczy o tym tylko jeden celny strzał. Warto jednak docenić próbę Shibasakiego, który chciał przelobować ter Stegena z kilkudziesięciu metrów, a także strzał Ndiaye z ostrego kąta, przy którym niemiecki bramkarz wyciągnął się jak struna. Było więc ubogo i jasnym jest, że priorytetem Getafe było dzisiaj murowanie bramki. I trzeba przyznać, że wyszło im to wzorowo. Rzecz jasna ,,Barca” miała swoje okazje, ale nie było też ich tak wiele, by wygrać. Dwukrotnie z dystansu uderzał Coutinho. Za pierwszy razem strzał był zbyt słaby i pewnie obronił bramkarz, a za drugim było już lepiej, lecz Guaita zachował czujność i popisał się dobrą interwencją. W doliczonym czasie gry 31-latek popisał się jeszcze lepszą paradą, bo wyciągnął groźny strzał Luisa Suareza. Nie da się ukryć, że zabrakło dzisiaj Leo Messiego, który dostosował się poziomem do reszty kolegów. Cóż, przynajmniej wiemy, że jest człowiekiem.

Reklama

Valverde próbował ratować mecz zmianami, bo po godzinie gry wprowadził Dembele i Iniestę. Wiele to jednak nie zmieniło – kapitan zrobił jedną dobrą akcję na skrzydle, a Dembele nadal wygląda na piłkarza, który do końca nie wie, co  się dzieje. Co dzisiaj zawiodło? Bez wątpienia było widać zmęczenie u niektórych zawodników, dlatego kolejny tydzień może być lekarstwem na dzisiejszą niemoc. Następny mecz Barcelona zagra dopiero w sobotę z Eibarem, a później w środku tygodnia zmierzy się z Chelsea w Lidze Mistrzów.

Barcelona – Getafe 0:0

Najnowsze

Francja

Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Bartosz Lodko
2
Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
10
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

3 komentarze

Loading...