Gol strzelony centrostrzałem. Bramkarz wyciągnięty prosto z helsińskiej dyskoteki. Strzał w poprzeczkę mimo pustej bramki, ale też sześć goli, emocje i fragmenty – a co, szarpniemy się! – dobrej gry. Ekstraklasa wróciła z przytupem, rozczarowania nie było.
Wynik 4:2 to potwierdzenie zasady “kłamstwo, większe kłamstwo i statystyka”. Przecież przy obu bramkach zabrzan największą rolę odegrały wyjątkowe skłonności parodystyczne Dahne, niemieckiej podróby Neuera sprowadzonej z Finlandii. Wyjątkowo trzeba tu pochwalić płocki skauting: znaleźć na kontynencie bramkarza, który aż tak by się z miejsca skompromitował, wymaga wyjątkowych umiejętności poszukiwawczych. Przecież ostatnie takie wejście w lidze zanotował chyba Andrzej Pyrdoł, gdy poprowadził Widzew do 0:5 z Radzionkowem. Dahne najpierw wrzucił sobie za kołnierz wrzutkę Kądziora, potem okazało się, że ma wyjątkowo śliskie ręce. Dwa prezenty, nagroda św. Mikołaja w kieszeni.
Ale w gruncie rzeczy to właśnie pewny jak pożyczka przez internet bramkarz stanowił większość ofensywnego arsenału Górnika. Cała prawda o tym meczu tkwi jednak w tym, że choć Górnik w ataku wyglądał mizernie, a w drugiej połowie w zasadzie nie istniał, tak przecież i tak piłkarze ofensywni wyglądali o niebo lepiej niż defensorzy.
Brosz nie znalazł zastępstwa dla Suareza i Wieteski. Eksperyment z parą stoperów Bochniewicz-Matuszek po prostu nie wypalił – bliżej byli slapstickowego wpadania na siebie w stylu Flipa i Flapa niż pewnych interwencji. Wsparcia po bokach nie mieli, bo Merebaszwili co chwilę zabierał Wolniewicza na karuzelę, a Gryszkiewicz przeszedł trudny chrzest, bo Michalak odjeżdżał mu o wiele zbyt często. Jak się na chłodno teraz zastanowić, to w gruncie rzeczy było skrajnie eksperymentalne zestawienie defensywy, które mógł uratować tylko cud. Cud się nie wydarzył. Nafciarze, im dłużej trwał mecz, tym odważniej sobie poczynali, tym dobitniej widzieli bowiem, że trafić Górników dzisiaj to nie sztuka. Jakby strzelili dzisiaj sześć bramek, nikt by się nie zająknął, że to niesprawiedliwy rezultat.
I teraz pytanie: czy Wisła Płock taka mocna, czy też napędziła ją gra przeciwko szytemu na kolanie zestawieniu górniczej defensywy, która nawet w pełnym składzie ma sporo dziur? Odpowiedź na to pytanie dadzą kolejne mecze, ale wątpimy, by ten występ był przypadkiem. Płocczanie nie będą raczej rywali brać z marszu, ale są dobrze przygotowani, fizycznie są wybiegani, a Brzęczek lepiej poznał swój zespół, co widać było choćby po znacznie bardziej umiejętnym wykorzystaniu Stilicia. Dołóżmy do tego bardzo groźne – jedne z najlepszych w lidze? – skrzydła, robiącego wiatr Kante, odważnie włączającego się Recę i niedocenianego Szymańskiego, a mamy mieszankę wybuchową, która niejednemu napsuje jeszcze krwi.
A Górnik? Brosz ma o czym myśleć, by falstart nie przemienił się w coś poważniejszego.
WISŁA PŁOCK – GÓRNIK ZABRZE 4:2
MICHALAK 18, KANTE 52, 82, SZYMAŃSKI 66 – KĄDZIOR 12, WOLSZTYŃSKI 51.
ASYSTY: STILIĆ, SZYMAŃSKI, MEREBASZWILI.
KLUCZOWE PODANIA: STILIĆ, MICHALAK, FURMAN.
NOTY:
SĘDZIA: TOMASZ MUSIAŁ 5
DAHNE 1, STEFAŃCZYK 4, DŹWIGAŁA 6, ŁASICKI 5, RECA 6, FURMAN 5, SZYMAŃSKI 8, STILIĆ 7, MICHALAK 8, MEREBASZWILI 7, KANTE 7 / VARELA -, ZAWADA -, BILIŃSKI -.
LOSKA 4, WOLNIEWICZ 2, MATUSZEK 2, BOCHNIEWICZ 2, GRYSZKIEWICZ 2, KĄDZIOR 6, AMBROSIEWICZ 4, ŻURKOWSKI 4, WOLSZTYŃSKI 5, ANGULO 4, URYNOWICZ 3 / GRENDEL 3, KURZAWA 3, LEDECKY -.
PIŁKARZ MECZU: SZYMAŃSKI
MINUS MECZU: MATUSZEK
GWIAZDKI:
CENTROSTRZAŁ KĄDZIORA: 5
SUGESTIA LINIOWEGO PRZY GOLU KĄDZIORA: 0
GAZ MICHALAKA: 5
STRZAŁ VARELI DO PUSTAKA: 1
NAGRODA R-GOL:
RĘCZNIK DLA BRZĘCZKA
ZROBI KONKURENCJĘ DLA DAHNE
Fot. FotoPyK